-"No dobrze...mógłbyś przyzwać mi tego cholernego szamana lemurów, znaczy się małpoludów?"
Elf podniósł rękę i pstrykając palcami sprawił że ze runy pośrodku sali wyłoniła się małpa. Miała siwy kolor skóry trzymała laskę owiniętą węże, i była bez oka. Desertes ściągnął swój ogromny topór i zaczął szarże. Małpi szaman wzkazał na niego swoją różdżke i spowolnił wroga, a sam uciekł w tył w poszukiwaniu jakiejś broni. Desertes jednak miał podstawowe zapoznanie magiczne, i przerwał spowolnienie. Z zaskoczenia odciął rękę małpie w której nie miała różdzki. Ta w ataku histeri zaczeła uciekać, kiedy wróg ją gonił w drodze rzuciła laskę prosto mu w oko, powodując ogromny ból. Kiedy orogsh trzymał się za oko i kulił z bólu małpa znalazła dość sporą skałe, zabrała szybko laskę która leżała obok wrogo nastawionego człowieka i rzuciła czar który pozwolił jej podnieść ten głaz.
- "Cholera" - jęknął Desertes gdy przestało go boleć. Mimo że z jego oka ciekła krew, zobaczył wiszący w powietrzu kamień. Szybkim jednak ruszem, wykorzystał niewuwagę małpy i przeciął ja na pół.
- "Dobra, to koniec. Widzę że zebrało się trochę tu was, chcecie zostać wojownikami? Kiedy natraficie na tego skurwysyna...musicie znać podstawowe wyposażenie tej obesranej magii. Bez tego się nie obędzie, bo skubańce spowalniają i oszołamiają jednym machnięciem tą drewnianą pałką. Nic innego praktycznie nie potrafią, więc wygrana jest po naszej stronie. Cholera..."-mówi, chwtając się za twarz.