Jesteś tu: Tibia.pl / Forum

Wróć   Forum Tibia.pl > Blogi > Opowieści tibijskie

Notki

Olbrzymi świat, tysiące wojowników, okropne potwory. Jeden rycerz. Jedna misja. Oto początek sagi...
Oceń

3. O jasnych stronach handlu

Napisane 09-11-2009 19:30 przez pgk
Ivan obudził się około południa. Ruch w Depozycie wzmagał się, a co za tym szło – także i hałas. Dwa razy został kopnięty przez przechodzących, raz ktoś upuścił mu na głowę ciężki plecak. W końcu rozbudził się zupełnie, wstał, podszedł do swojej skrzynki i wyciągnął z niej kawałek mięsa. „Drugie śniadanie” - pomyślał chmurnie.
Co mógł robić? Dokąd się udać? Nie miał nic, tylko oszczędności i uzbrojenie. I czas. Dużo czasu. Dopóki nie zostanie obywatelem, musi się tułać.
Zszedł na parter depozytu, leniwie porozglądał się wokół i podszedł do tablicy ogłoszeń. Była gęsto pokryta małymi karteczkami, przyczepionymi za pomocą igieł, szpilek, małych ostrych kamyczków, a czasem różnobarwnych, kleistych substancji. Lustrował wzrokiem jedną po drugiej. Nic co aktualnie sprzedawano, nie było w obszarze jego zainteresowań. Albo nie leżało w możliwościach jego sakiewki.
Już odchodził, już prawie się obrócił, ale jego wzrok padł na fragment ściany pod tablicą. Ktoś przyczepił tam ogłoszenie o treści: „Sprzedam Ognisty miecz. Domy Zachodzącego Słońca, 22”. Oczywiście narażał się tym samym na zerwanie ogłoszenia przez porządkowych, bo te spoza tablicy były usuwane. Ale znaczyło to też, że ogłoszenie jest pilne. Ukradkiem zerwał kartkę, pobiegł po pieniądze i ruszył w miasto.
Dotarł tam po chwili. Znał dobrze ulice, zwłaszcza te główne. Portowa była właśnie taką. Domy Zachodzącego Słońca to mieszkania znajdujące się w dużej kamienicy. Oczywiście należały do króla, wynająć je mogli więc tylko mieszczanie, obywatele. Nikt nie mógł posiadać mieszkania na własność, lecz w zasadzie wyrzucenie z lokalu mogło nastąpić tylko w wyniku niepłacenia czynszu. Jak na sakiewki możnych, był on śmiesznie mały.
Istniały jeszcze dodatkowe przepisy. Każdy obywatel mógł w danym mieście posiadać tylko jeden dom. Na to szybko znaleziono radę – wynajmowano domy na obojętnie kogo. W efekcie dostanie mieszkania graniczyło z cudem.
Ivan ponownie przyjrzał się budynkowi. Był szarawy (jak wszystko w Thais) i monumentalny. Mieszkanie w nim było oczywiście nobilitacją, ale widział już ładniejsze miejsca. Wszedł do środka. Stróż od razu zlustrował go czujnym spojrzeniem.
- Hm?
- Z ogłoszenia, do kupna...
- Lokal? – Ochroniarz nie przestawał spacerować, z założonymi za plecami rękami.
- Dwadzieścia dwa.
- Drugie piętro. I nie kręć się tu za długo.
Ivan zlekceważył pogardliwy ton i wbiegł na górę. Odnalazł drzwi i zapukał. W ręce miął zerwane ogłoszenie.
- Tak? - Jego oczom ukazała się kobieta. Brunetka o kasztanowych włosach opadających na ramiona. Miała na sobie białą suknię, ozdobioną gustownymi koronkami.
- Ja w sprawie... miecza?
- Ognisty?
- Tak – odparł odrobinę ośmielony.
- Wejdź.
Wszedł więc i rozejrzał się w koło. Było to małe, ale bardzo dobrze i bogato urządzone mieszkanko. Łóżko stało pod oknem, przykryte czerwoną kapą, na biurku leżał zaczęty list, kwiaty pachniały, na stoliczku parowała herbata w delikatnej, cienkiej, porcelanowej filiżance. Luksus. Komfort. Wygoda.
A on na podłodze, w depozycie, między szczurami. Podjął, przerywając ciszę:
- Jestem Ivan Terpanow.
- Ach, wybacz – oderwała się, przerywając grzebanie w dużej skrzyni. Dygnęła nieznacznie i rzuciła wymuszony uśmiech. - Nita Rastal.
- A... ile?
- Cztery tysiące. Ale nic mniej – powiedziała wprost.
- Tak, dobrze – przytaknął Ivan i wyjął pieniądze.
Kobieta odnalazła miecz, był zawinięty w czyste płótno. Odsłoniła je i ich oczom ukazała się ognista klinga. Podczas walki, gdy wypowiedziało się zaklęcie, płonęła ona żywym ogniem. Popularny, ale dobry miecz.
Dał jej pieniądze. Otworzyła sakiewkę i zajrzała do środka. Wtedy rozległo się głośne pukanie. Gdy tylko Nita otworzyła drzwi, do środka wpadł mężczyzna. Był wysokim brunetem o czarnych włosach i oczach. Miał trzydniowy zarost na okrągłej twarzy. Porządna, lśniąca zbroja i miecz poszczękiwały za każdym jego ruchem.
- On?
- Kupował Ognistego.
- Dobra – i nowo przybyły rzucił Ivanowi takie spojrzenie, że od razu wiedział.
- Do widzenia pani – powiedział i wyszedł.
- Do widzenia – usłyszał w odpowiedzi.
Gdy zatrzasnęły się za nim drzwi, przystanął i jeszcze raz odsłonił płótno, by zobaczyć lśniąca klingę. Zza ściany słyszał przytłumione głosy. Męski bas grzmiał, cienki głosik Nity był wzburzony, a momentami jakby błagalny. Nie potrafił wyobrazić sobie jej proszącej o cokolwiek. W jej oczach była duma.
Zszedł na dół. Kiwnął stróżowi. Przed wejściem zobaczył dwa konie. Jednym był luzak, na drugim siedział młody rycerz. „Ochrona. Możni. Bardzo możni.” A potem wrócił do Depozytu.
Komentarzy 0

Komentarze

 
Ostatnie wpisy bloga pgk

Wszystkie czasy podano w strefie GMT +2. Teraz jest 20:17.


Powered by vBulletin 3