Jesteś tu: Tibia.pl / Forum

Wróć   Forum Tibia.pl > Blogi > Slythia

Notki

Ocena: 10 głosów, 3.30 średnia

Dzisiejszy swiat - jego ciemne strony.

Napisane 02-05-2008 14:21 przez Slythia
Aktualizowano 18-01-2009 12:24 przez Slythia
I znow zebralo mi się na pisanie… Nie wiem, czy to dobrze, czy tez nie, zapewne dowiem się pod koniec tego tekstu.

Ostatnio mam chyba za duzo „wolnego” czasu. Efektem tego jest, iż zaczelam się zastanawiac, co ja w ogole robie… Czy moje dzialania zmierzaja ku jakiemus celu, czy tez sa zbiorem chaotycznych zachowan? Czy to wszystko ma jakikolwiek sens?
Pytania takiego nawiązują do jednego, odwiecznego problemu – jaki jest sens zycia.
Jakis czas temu na forum dyskusyjnym znalazłam zdanie mówiące o tym, iż nie ma sensu się nad tym zastanawiac, by nie popsuc sobie nastroju. Autor miał racje. Jaki to wszystko ma sens? Rodzimy się, uczymy się, by przygotowac się do pracy, pracujemy, umieramy. I po co?
Na pewno każdy z nas zdaje sobie sprawe, ze pewnego dnia odejdzie z tego swiata. Nie jest to optymistyczna wizja, lecz nie mamy wyboru. Na razie jesteśmy mlodzi, nie myslimy o tym zbyt wiele, gdyz po co. Każdy uwaza, ze moment ten nadejdzie w bardzo odleglej przyszłości. Mlody człowiek potrafi zmienic swe myslenie na ten temat w momencie, gdy spotka śmierć w swoim najbliższym otoczeniu, wśród rówieśników, znajomych, kolegow… Zaczyna inaczej patrzec na zycie, na siebie… Wyjscie z idealnego swiata do rzeczywistości bardzo boli… Lecz dlaczego potrzebna jest tragedia, by człowiek zaczal myslec?

Swiat, w którym zyjemy jest dziwny… Wszystko sprowadza się do checi „posiadania”. Widac to glownie wśród szeroko rozumianej klasy sredniej. Dorosly człowiek wstaje rano, idzie do pracy.. Spedza tam dziennie od 8 do 12 godzin, wraca do mieszkania, idzie spac.. Wstaje rano, i znow do pracy. W takim przypadku to wlasnie ona staje się jego calym zyciem, gdyz nie ma nic innego. Wszystko staje się nudne i monotonne. Oczywiście, można isc gdzies ze znajomymi, lecz jest to tylko maly epizod, przerwa… Czlowiek staje się „maszyna” do pracy. Caly czas robi to samo, nie ma możliwości rozwijania wlasnych pasji, zainteresowan. Staje się zwykłym trybikiem…
W tym momencie przestaje się oceniac ludzi za to, jacy sa, gdyz wszyscy staja się jednakowi, szarzy… Zaczynamy siebie wartosciowac po tym, co mamy… Kupujemy coraz to lepsze elektroniczne zabawki, ubrania… Lecz tak naprawde – czy potrzebna jest nam nowa lodowka z LCD, jeszcze lepszy telewizor? Przyniesie nam to szczescie, satysfakcje trwajaca dłużej, niż pare dni? Watpie…. Lecz tak jest prościej. To samo zjawisko można zaobserwowac w przypadku wychowywania dzieci. Jakis już czas temu, w czasie kolejnej klotni z ojcem dowiedziałam się, iż cale jego obowiązki jako rodzic polegaja na zapewnieniu utrzymania oraz zycia na jakims poziomie. Przeciez dziecko musi być szczesliwe cos majac… Nie sa wazne żadne wiezi rodzinne, uczucia. Przeciez rozmowa może być zastapiona pelna lodowka, prezentami od swieta. W tym momencie wyszlam… Efekt jest taki, ze wyprowadzilam się z domu i sama, w wieku 18 lat, utrzymuje się w obcym miescie. I, szczerze mówiąc, nie zaluje…

Wiec jaki jest sens zycia? Sama nie wiem… W dzisiejszym swiecie wszystko sprowadza się do pieniędzy. Wiem, ze za jakis czas pewnie tez się taka stane. Na razie probuje się bronic, nie wiem, z jakim skutkiem. Staram się poświęcać czas na rzeczy, które lubie… Które mogą mnie jeszcze w jakims tam stopniu rozwinąć. Nie chce być kolejna marionetka w szarym mundurku wykonujaca jedna czynność 25 lat…

W takim swiecie zniszczeniu ulegaja wszelkie glebsze relacje miedzyludzkie. Kazdy zajmuje sie tylko soba, nie patrzac na innych..
Idac ulica miasta, w ktorym na stale mieszka ponad 800.000 ludzi jestes calkowicie niewidzialny. Samotny. Mija cie tysiace ludzi (np na uczelni), a ty mozesz plakac, byc calkowicie przerazony.. I nikt nie zauwazy. Mozna zostac pobitym, szarpanym etc na srodku kampusu. Tego tez nikt nie widzi. A nawet jesli - to nie jego sprawa. Pojdzie dalej... Mozesz miec wypisane na twarzy "pomocy", a i tak wszyscy cie omina. Przeciez maja swoje sprawy, nie maja czasu...
Teoretycznie od pomocy sa przyjaciele... Lecz czy cos takiego istnieje jak przyjazn? Kazdy z nas, w wiekszym, lub mniejszym stopniu spotyka sie ze znajomymi. Lecz jak to wyglada? Wspolna impreza, piwo.. Rozmowa doslownie o niczym. Nawet, jesli komus uda sie powiedziec, ze np sobie nie radzi, to najczesciej uslyszy tak popularne "przesadzasz". Po czyms takim... Trudno znow probowac...
Poza tym, czesto sami wiemy, ze nikt nas nie zrozumie, ze jestesmy sami z takim problemem.. Wiec po co cokolwiek mowic? By sie nasz wizerunek popsul?
A czasem wystarczy pare minut rozmowy... Jakis czas temu szlam z pracy do miasta z "kolega". Osoba o wiele starsza, dojrzala. Chcielismy tylko porozmawiac. Po paru-parunastu minutach stwierdzil, ze... Chyba mam depresje. Na poczatku bylam zaskoczona i zaprzeczylam, lecz po dluzszym namysle stwierdzam, iz mial racje. Jako pierwszy cos takiego powiedzial... Co z tego, ze w miedzyczasie mialam chlopaka, codziennie rozmawiam z conajmniej 20 ludzmi. Przeciez nikt by nie podejrzewal... Nauczylam sie udawac, ze wszystko jest ok...

Nauczmy sie zwracac uwage na ludzi wokol nas... Najczejsciej to wlasnie te najweselsze osoby maja problemy, z ktorymi nie umieja sobie poradzic. Usmiech to najlepsza przykrywka...
Kazda z takich osob chcialaby otrzymac pomoc.. Lecz malo kto umie o nia poprosic. Najczestrzym krzykiem jest proba samobojcza. Malo kto, zwlaszcza wsrod nastolatkow, chcialby umrzec. Jest to po prostu wiadomosc "pomoz mi", "zainteresuj sie ktos mna", "nie radze sobie". Po czyms takim otrzymuja fachowa pomoc, zaczynaja sie rozmowy... Tylko dlaczego nie moglo to byc.. Wczesniej??

Moze juz starczy.. Przepraszam za straszny chaos w tym tekscie, jest to zbior moich mysli... Ktore probowalam w jakis sposob ze soba polaczyc. Byc moze w niektorych momentach przesadzilam, nie wiem. Chcialabym tylko zachecic niektorych do refleksji...
Komentarzy 82

Komentarze

stary
Wujek Nevik's Avatar
Ktoś wcześniej wspomniał o tym, że "urozmaiceniem" życia jest Religia. Ok. Zgodzę się z tobą jak mi wytłumaczysz teorie wielkiego wybuchu. Wracając do tematu to każdy żyje po swojemu, jestem związany z kulturą Hip-Hopu i nie mam myśli samobójczych bo muzyka motywuje mnie, że jakby nie było trzeba ciągnąć za sobą wagoniki. Nie wierze w boga po to by wykrzesać w sobie siły. Tylko po prostu wierzę w to co było. Co raz więcej ludzi traktuje religie jako "life-ringa" tylko po to żeby dalej żyć. Wydaje mi się, że to są początki końca Katolicyzmu.
Napisane 06-02-2009 00:18 przez Wujek Nevik Wujek Nevik jest offline
Aktualizowano 06-02-2009 00:23 przez Wujek Nevik
stary
Serious Sam's Avatar
Zawsze 'każda' rozmowa musi się sprowadzać do religi? ; >
Oczywiście, że dla niektórych osób wiara jest jedynym środkiem, żeby sobie wszystko wyjaśnić. Nie rozumiemy jak powstało życie? Odpowiadamy sobie, tym, że to bóg je stworzył! A jeżeli nie rozumiemy, rzeczy niepojętych, takich, jak wielkość Wszechświata, lub coś w tym stylu, to tłumaczymy się ''świętą tajemnica trójcy boskiej'', lub słowami ''Tylko bóg to wie!''. Zauważyliście może, że prawie wszystkie starsze osoby w Polsce (i nie tylko) na starość stają się bardzo religijni, a to wszystko dla tego, że boją się śmierci, albo tego co będzie po niej. Dla tego szukają jakiejś podpory psychicznej, którą jest bóg.
Napisane 06-02-2009 01:57 przez Serious Sam Serious Sam jest offline
 

Wszystkie czasy podano w strefie GMT +2. Teraz jest 20:26.


Powered by vBulletin 3