Jest coś takiego, jak podświadome, emocjonalne powiązanie z wirtualną postacią.
Nawet jeśli w pełni zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to tylko gra i zabawa - niezależnie od tego, w sytuacji zagrożenia, walki, ucieczki, czy szukania innego ratunku - psychika gracza reaguje tak, jakby to się działo w realu.
Zastrzyk adrenaliny jest niezależny od naszej woli i chęci, stąd bicie serca, skok ciśnienia, chaotyczne często szukanie sposobu na rozwiązanie problemu.
Jeśli się uda - w PZ-cie już bezpieczni obrzucamy PK-era mięsem stukając w klawisze wciąż drżącymi palcami.
To tak, jak po uciecze do domu - bluzganie napastnika przez okno.
Po deadzie jest jeszcze gorzej, bo mając w nerwach na uwadze stracone dziesiątki, a może setki godzin na wyskilowanie postaci - podejmujemy decyzję : KONIEC! K...a! Nie gram w to g.wno!
Na szczęście trwa to do chwili, gdy wyrówna się poziom hormonów w krwioobiegu i wywietrzeją promille wchłonięte z browarkiem dla pokrzepienia skołatanej duszy.
Przecież to tylko zabawa!