Zobacz pojedynczy post
stary 11-06-2011, 10:19   #13
Masterwizard
Użytkownik Forum
 
Masterwizard's Avatar
 
Data dołączenia: 17 01 2011
Lokacja: Rookgaard
Wiek: 42

Posty: 270
Stan: Na Emeryturze
Profesja: Rookstayer
Świat: Silvera
Poziom: 106
Skille: Dst25
Poziom mag.: ;]
Domyślny

Bardzo dziękuję Voice, lecz muszę dodać że rozumiałem Cię do tego posta ^^ Oczywiście żartuję Fajnie, że zebrałeś do "kupy" wiele informacji

Troszeczkę jednak przeginasz mówiąc, że "przecież każdy wie, że teraz każdy 50+ to Bot i nie da się z nim pogadać..." . Otóż ja użyłem w swoim życiu Bota raz, przy dwudziestym levelu i był to lighthack-na światło. Okazało się to kompletną głupotą chociażby ze wzgl. na opcję w grze, " set ambient light", która rozjaśnia mroki w jaskiniach. Dwa dni później obudziłem się z ręką w nocniku żegnając się z postacią, którą później cudem odzyskałem. Od ... Za bardzo je szanuję, aby się narażać. Więc proszę, nie mów że każdy powyżej 50 lv. to na pewno Bot, bo to mówiąc szczerze troszkę może obrazić tych, którzy doszli dość wysoko bez pomocy dupowatych programów...

Co do pkt 1, który zwrócił moją uwagę należałoby dokonać rozróżnienia pomiędzy Magią a alchemią. A są tu znaczące różnice, które oznaczają, że jednak nie każdego alchemików można uznawać za Maga. Pozwolę sobie zacytować jeden z podrozdziałów pewnego Pana, który miał dość znaczący wpływ na rozwój realnej Magii i który mam nadzieję wyjaśni to zagadnienie. Jest tego sporo i ponieważ cytat jest z książki odnosi się on poniekąd do innych rzeczy w niej zawartych - więc nie trzeba czytać wszystkiego. Ponad to Crowley pisał językiem trudnym, czasami bardzo, lecz myślę że trafnym:

Cytuj:
"Jeśli Mistrzowi Therionowi dzięki tej książce nie uda się wykazać niczego poza ciągłością natury oraz jednorodnością prawa, to odczuje, iż jego wysiłek nie poszedł na marne. W pierwotnym zarysie części III nie zakładał on żadnych aluzji do alchemii. Z góry zakłada się, że temat ten jest całkowicie obcy regularnej Magiji tak w zakresie, jak i w metodzie. Głównym zajęciem poniższego opisu będzie ustalenie zasadniczej dziedziny, którą zajmuje się alchemia.

Nie ma potrzeby ustanawiania systematycznych badań odszyfrowujących żargon traktatów hermetycznych. Nie musimy wdawać się w dyskusję historyczną. Wystarczy powiedzieć, że słowo „alchemia" jest terminem arabskim składającym się z przedrostka „al" i przymiotnika „khemi", co oznacza: „to, co odnosi się do Egiptu". Można z grubsza powiedzieć, iż alchemia jest to „sprawa egipska". Zakłada się, że gramatycy mahometańscy tradycyjnie utrzymywali, że sztuka ta wywodziła się z wiedzy Egipcjan, znana była Mojżeszowi, Platonowi i Pitagorasowi, i była źródłem ich oświecenia.
Współczesne badania (prowadzone przez profanów) nadal nie dostarczają pewności, czy traktaty alchemiczne powinny być zaklasyfikowane jako mistyczne, magiczne, medyczne czy chemiczne. Najrozsądniejszą opinią jest stwierdzenie, że wszystkie te zagadnienia zajmowały alchemików w różnym stopniu. Hermes jest zarówno bogiem wiedzy, cudotwórstwa, lekarzy, jak i nauk fizycznych. Wszystkie te dziedziny można nazwać hermetycznymi. Nie można wątpić, że pisarze, tacy jak Fludd, aspirowali do duchowej doskonałości. Równie pewne jest, że Edward Kelly pisał przede wszystkim z punktu widzenia Maga, że Paracelsus zajmował się głównie leczeniem chorób i przedłużaniem życia, choć dla współczesnych myślicieli jego największym osiągnięciem było odkrycie opium, cynku i wodoru, tak więc myślimy o nim jak o chemiku w nie mniejszym stopniu niż o Van Helmoncie, którego koncepcja gazu sytuuje go pomiędzy tymi rzadkimi geniuszami, którzy wnieśli do ludzkiego doświadczenia idee o zasadniczym znaczeniu.
Literatura o alchemii jest niezwykle obszerna. Praktycznie większość z niej w całości lub częściowo jest niezrozumiała. Traktaty, począwszy od „Asch Metzareph" w hebrajskim do „Chariot of Antimony", są celowo wypełniane zagadkami kapłańskimi. Obawiano się zarówno prześladowań, jak i profanacji tajemnic. Co gorsza, ten motyw popychał pisarzy do wtrącania intencjonalnie mylnych stwierdzeń, w celu zmylenia niegodnych poznania ich tajemnic.
Nie zamierzamy omawiać żadnego z procesów. Większość czytelników wie o tym, że głównym obiektem zainteresowania alchemii był kamień filozoficzny, lekarstwo metali oraz różne mikstury i eliksiry posiadające różne właściwości, w szczególności uzdrawiające, przedłużające życie, poszerzające ludzkie zdolności, doskonalące naturę człowieka pod każdym względem, dostarczające magicznych mocy i przekształcające substancje materialne, głównie metale, w formy bardziej wartościowe.
Temat jest bardziej skomplikowany, ponieważ wielu autorów było szarlatanami. Ignorując pierwsze elementy sztuki, bez wstydu dokonywali plagiatów, żeby na tym zarobić. Korzystali z generalnej ignorancji oraz konwencji tajemnicy dokładnie w taki sam sposób, w jaki ich współcześni następcy postępują w materii nauk okultystycznych.
Ale pomimo tego wszystkiego, jedna rzecz jest jasna: wszyscy poważni autorzy, choć zdawali się mówić o nieskończoności różnych tematów w takim stopniu, że współczesny badacz nie może dojść do prawdziwej natury jakiegokolwiek pojedynczego procesu, zgadzali się co do fundamentalnej teorii, na której budowali swoje praktyki. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie można pogodzie choćby dwóch z nich co do natury „Pierwszej Materii Dzieła". Opisywali ją w dezorientującej mnogości niezrozumiałych symboli. Nie mamy powodów, by sądzić, że mówili o tej samej rzeczy. To samo dotyczy każdego odczynnika, każdego procesu w nie mniejszym stopniu niż produktu finalnego.
A jednak pod tą różnorodnością możemy dostrzec zaciemnioną identyczność. Wszyscy zaczynali od substancji, która w opisie istnieje prawie wszędzie i poddawali ją serii operacji. Dokonując tego, otrzymywano produkt. Ten produkt, bez względu na jego nazwę czy opis, jest zawsze substancją, która reprezentuje prawdę albo doskonałość oryginalnej „Pierwszej Materii", a jego cechy niezmiennie noszą znamiona przynależne żywej istocie, a nie nieożywionej masie. Krótko mówiąc, alchemik bierze rzecz martwą, nieczystą, bezwartościową oraz pozbawioną mocy i transformuje ją w rzecz żywą, aktywną, nieocenioną i cudotwórczą.
Czytelnik tej książki z pewnością odnajdzie w tym szokującą analogię do tego, co już zostało powiedziane o procesach Magiji. Co zgodnie z naszą definicją stanowi inicjację? „Pierwszą Materią" jest człowiek, czyli łatwo psujący się pasożyt, chleb ziemskiej skorupy pełzający po jej powierzchni. Proces inicjacji polega na usuwaniu jego nieczystości i na odnajdywaniu w jego prawdziwym ja nieśmiertelnej inteligencji, dla której matera jest niczym więcej niż środkiem manifestacji. Inicjowany jest wiecznie indywidualny, jest niewysłowiony, nieprzekupny, odporny na wszystko. Posiada nieskończoną wiedzę i nieskończoną moc. To porównanie jest identyczne z talizmanem. Mag bierze jakąś ideę, oczyszczają, intensyfikuje przez inwokowanie inspiracji duszy. Nie jest już gryzmołem nabazgranym na owczej skórze, ale słowem prawdy o potędze większej niż sfera znaczenia, słowem nieprzemijającym. Ewokacja ducha jest w swej istocie bardzo podobna. Odpędza on wszelkie nieczystości, zapobiega wszelkim przeszkodom i przechodzi do nadania życia subtelnym substancjom, wkraplając w nią swoją duszę.
Nie jest to wyłącznie działanie „magiczne". Rembrandt van Ryn zwykł był korzystać z wielu nieprzetworzonych materiałów. Wypędzał z nich nieczystości i konsekrował je do swojej pracy, przygotowując płótna, pędzle i farby. Po uczynieniu tego, przymuszał je to odciśnięcia swojej duszy; z pustych, bezwartościowych kreatur ziemi tworzył żywotną i potężną istotę prawdy i piękna. Byłoby to zaskakujące dla kogoś, kto pojął naturę, jeśli zaistniałaby zasadnicza różnica w esencji tych różnych formuł. Prawa natury stosuje się równorzędnie w każdych okolicznościach.
Teraz jesteśmy przygotowani do zrozumienia, czym jest alchemia. Możemy pójść dalej i powiedzieć, że nawet gdybyśmy nigdy o niej nie usłyszeli, to wiemy, czym być powinna.
Podkreślmy fakt, że produktem finalnym jest żywa istota. Wielką przeszkodą dla nowoczesnej nauki było to, że oświadczenia alchemików nie mogą zostać objaśnione. Z chemicznego punktu widzenia wydaje się „a priori" niemożliwe, że ołów mógłby być obrócony w złoto. Nasze ostatnie odkrycia periodyczności pierwiastków wykazały, przynajmniej w teorii, prawdopodobieństwo, że pozornie niezmienne pierwiastki są modyfikacjami jednego. Chemia organiczna z jej metatezami i syntezami zależnymi od koncepcji molekuł o geometrycznych strukturach wykazała w praktyce zastosowanie tej teorii, a właściwości radu oddaliły powiewającą flagami straż strzegącą zasadniczej heterogeniczności pierwiastków. Doktryny ewolucji przywiodły alchemiczną i monistyczną teorię materii do naszych dzisiejszych poglądów na życie. Zburzenie ściany pomiędzy królestwem zwierzęcym i roślinnym wstrząsnęło tym, co dzieliło je od świata mineralnego.
Ale nawet, jeśli zaawansowany chemik mógłby potwierdzić możliwość transmutacji ołowiu w złoto, mógłby nie postrzegać złota za innego rodzaju metal od tego samego porządku natury, z jakiego wykonany jest ołów. Założenie, że to złoto posiadałoby moc pomnażania siebie lub wpływania na formowanie innych substancji, wydawałoby mu się tak absurdalne, iż poczułby się zobligowany do stwierdzenia, że alchemicy, którzy przyznawali te właściwości swemu „złotu", musieli odnosić się nie do chemii, ale do jakichś operacji duchowych, których świętość wymagała symbolicznych zasłon w rodzaju kryptograficznego zastosowania języka laboratoryjnego.
Mistrz Therion ufa, że obecna redukcja wszelkich przypadków sztuki Magiji do jednej formuły rozjaśni oraz oczyści alchemię, rozwijając chemię w celu dokonania rewolucyjnych zmian.
Istnieje oczywisty warunek, który ogranicza zaproponowane operacje. Wynika to z faktu, że formuła dowolnego przekształcania dzieła powoduje ekstrakcję i wizualizację prawdy z „Pierwszej Materii", „kamienia" czy „eliksiru", które powstały z naszej pracy, będąc czystym i doskonałym indywiduum zawierającym się pierwotnie w wybranej substancji i niczym więcej. Najzdolniejszy ogrodnik nie może wyprodukować lilii z dzikiej róży, jego róże zawsze będą różami bez względu na to, jak będzie udoskonalał swoje działanie.
Nie ma tu jednak sprzeczności z naszą uprzednią tezą o ostatecznej jedności wszelkiej substancji. Prawdą jest, że Hobb i Nobs są modyfikacjami Pleromy. Obaj znikają w Pleromie z chwilą osiągnięcia samadhi. Ale nie są zamienni do tego stopnia, żeby byli modyfikacjami indywidualnymi: inicjowany Hobbs nie jest inicjowanym Nobbsem. Dlatego alchemicy mówią: „Żeby zrobić złoto, musisz wziąć złoto"; ich sztuką było doprowadzanie każdej substancji do doskonałości jej własnej natury.
Bez wątpienia częścią tego procesu było wydzielanie esencji z „Pierwszej Materii" w obrębie homogeniczności hyle, która tak jak inicjacja wymaga anihilacji jednostki w nieosobową nieskończoność egzystencji, żeby zanurzyć się ponownie jako mniej zmieszana i zdeformowana Eidolon samej prawdy. Jest to gwarancja, że nie jest ona zanieczyszczona przez obce elementy. Eliksir musi posiadać aktywność rodzącej się substancji, tak jak rodzący się wodór łączy się z arszenikiem (w teście Marsha), kiedy zwyczajna forma gazu nie działa. Z kolei tlen usatysfakcjonowany sodem lub rozcieńczony azotem nie zaatakuje materiałów wybuchowych z gwałtownością właściwą czystemu gazowi.
Możemy podsumować te tezy, stwierdzając, że alchemia zawiera w sobie tak wiele możliwych operacji, jak wiele jest oryginalnych idei w naturze.
Alchemia w swej selekcji stosownego materiału przypomina ewokację, bazując na manifestacji Woli, ale różni się działaniem pozbawionym personifikacji czy interwencji innych planów. Bardziej może być porównana z inicjacją, gdyż efektywny element produktu posiada w istocie tę samą naturę i w niej jest zawarty. Podobnie dzieło polega na odizolowaniu go od jego naleciałości.
Tak jak aspirant na progu inicjacji napastowany jest przez korumpujące go kompleksy, dręczy go ich uzewnętrznienie, a jego agonalny opór eliminowania ich wtrąca go w takie tarapaty, iż wydaje się (zarówno jemu, jak i innym), że zmienił się ze szlachetnego i dystyngowanego człowieka w nieznośnego łotra, tak też zaczernia i oczyszcza się „Pierwsza Materia", kiedy alchemik przełamuje jej koagulację nieczystości.
Student może pracować nad wynikającymi z tego różnymi analogiami, odkrywając „Black Dragon", „Green Lion", „Lunar Water", „Raven's Head" i tak dalej. Powyższe wskazówki powinny być wystarczające dla tych, którzy posiadają chęć badania alchemii.
Tylko jeszcze jedna refleksja wydaje się konieczna, dotyczy ona Eucharystii, której poświęcony jest ten rozdział, a która musi być postrzegana jako krytyczny przypadek sztuki alchemików."
--źródło cytatu: Magija w teorii i praktyce, Aleister Crowley---

Jak wynika z powyższego zgodzić można się ze stwierdzeniem RookeR'a, który powiedział, że "To że potrafi ważyć mikstury nie czyni go magiem... Co najwyżej alchemikiem." I ja się pod tym podpisuję. Dodatkowo teoria magiczna jest zbyt szeroka, aby klasyfikować ją w wąskich widełkach alchemii. Wiesz Voice, robienie mikstur, które nazwałeś "magicznymi" jest wyłącznie zastosowaniem odpowiednich składników w stosunku do innych, równie odpowiednich. To, że wydają się "magiczne" niewtajemniczonym wcale nie oznacza, iż są takimi w istocie. Cudami również nazywa się zjawiska i rzeczy, których nie można wyjaśnić rozumem. Ale to tak na marginesie
Natomiast nadal podtrzymuję swoja tezę, która mówi, że odwaliłeś kawałek dobrej roboty zajmując swoją i innych głowę teoriami, które tej grze występują. One są i będą bez względu na to, czy ktoś je obalił czy też potwierdził .
__________________


Czyń swoją Wolę, niechaj będzie całym Prawem...
Miłość jest Prawem, Miłość podług Woli...

17 czerwca 2011r. logując się do gry dowiedziałem się, że konkurs na tibia.com... inaczej: Premium Account Your premium time expires at Jun 11 2012, 22:19:39 CEST. Mater Dei!!!!!! Oo

21:56 Waleczna Rigia [2]: ty jestes synem garbatego pajaka

Ostatnio edytowany przez Masterwizard - 11-06-2011 o 16:53. Powód: dodano nowy tekst
Masterwizard jest offline   Odpowiedz z Cytatem