Temat: Autobiografie
Zobacz pojedynczy post
stary 18-01-2012, 16:02   #14
Masterwizard
Użytkownik Forum
 
Masterwizard's Avatar
 
Data dołączenia: 17 01 2011
Lokacja: Rookgaard
Wiek: 42

Posty: 270
Stan: Na Emeryturze
Profesja: Rookstayer
Świat: Silvera
Poziom: 106
Skille: Dst25
Poziom mag.: ;]
Domyślny

Najtrudniejszy jest początek pisania historii i do tego o sobie samym. Ulegnę jednak namowom pewnego znajomka z tibia.pl, bo sam nigdy o tym nie myślałem. Poza tym mam zamiar skorzystać z chwili „natchnienia”, gdyż mam przeczucie, że właśnie teraz mogę pisać jednym tchem...
Trudno jednak zacząć...tym bardziej, że nadal człowiek stara się nadpisać karty własnego istnienia.


ZUPEŁNY POCZĄTEK....

Całość przygód z grami, datuję na bardzo wczesny okres, bo zaczęło się to gdzieś w 1991r. kiedy to po raz pierwszy dostałem w łapy grę telewizyjną. Interesowało mnie wtedy to, aby w grach można robić wszystko, co tylko dusza zapragnie. Później stałem się za sprawą rodzicieli właścicielem Amigi 500+, przy której spędziłem 10 lat. Tytuły jak „The Settlers”,”Dungeon Master”, „Flashback”, „Frontier”, „Morta Combat II”,”Prince of Persia”,”P.P.Hammer”, „Dune II” oraz wiele innych, których ze względu na ogrom nie jestem w stanie wymienić, a znakomicie znane są Amigowcom, spędzały mi sen z powiek. Dnie i noce przy Amidze, wachlowanie dyskietkami, tak wtedy to wtedy wyglądało. Były to dawne czasy, początki właściwie powstawania komputerów z lepszymi procesorami. W pewnym momencie na tym komputerze potrafiłem zrobić więcej niż wielu zapalonych pe-cet-owców. Wprowadzanie heksadecymalnych, binarnych i innych procesów w save-y gier, mające zmienić np. ilość posiadanych pieniędzy, a także „spolszczanie” gier były dla mnie codziennością. Dziś już niestety niewiele z tego pamiętam, a wszystko za sprawą tych „cudownych” unowocześnień, po których przestaje się myśleć, bo i po co:S
To niesamowite, lecz ten komputer do dziś jest podłączony w moim pokoju, działa jak nowy i.... dyskietki, które mają po 15 lat, a którym daje się dziś dwa miesiące życia – także. Wszystkie.... Niesamowitym, istnym powrotem do przeszłości jest otwarcie właśnie pudeł z dyskietkami, z których wypływa aromat jak ze starych bibliotek z książkami – dokładnie tak pachną, nie znajdę chyba lepszego porównania.
Wracam co jakiś czas do tamtego okresu odpalając gry, gdyż jak wiadomo sprzęt głównie zużywa się od braku jego używania. Kiedyś wszelaki sprzęt nie był nastawiony na jego zużycie. To nie te czasy. Czasy gorsze mamy teraz-niby to wszystko nowoczesne, ma służyć, oszczędzać, lecz tak naprawdę zużywa się szybko nie oszczędzając ani siebie, ani naszych kieszeni. Starocie natomiast działają do dziś, jakby czas dla nich stanął. Co do Amigi, to nawet teraz ją włączyłem, aby mieć psychiczne pokrycie tego, o czym piszę
Wspaniały to powrót do przeszłości. Wspaniały.


Odbiegłem jednak od historii Tibii, więc teraz nawiążę.

POCZĄTKI TIBIJSKIE....
Otóż w 2004r. , pod jego koniec, otrzymałem zupełnie inny komputer – z dostępem do internetu. Był to dla mnie kosmos, chociaż dla wielu osób już wtedy był przecież codziennością. Amiga poszła w odstawkę. Zaznałem „realizmu” internetu, szybko też zorientowałem się, że są tam prawdziwi ludzie schowani za ekranem ... Gry nabrały zupełnie innego wymiaru – to, że grając multi w „Worms” na Amidze przeżywamy z kuzynem burzę mózgową, gra multi w np. „Painkiller” na pentium’ie powodowała eksplozję rozkoszy. Coś niesamowitego. Żywi ludzie polują na innych żywych. To już nie komputer,CPU, ale ludzie...
Szukałem gry, która pozwala na o wiele więcej niż tylko bezmyślne zabijanie innych. W końcu znalazłem...a może to ona mnie znalazła.

Kilkakrotnie szukając w necie znajdowałem Tibię. Instalowałem – porażka. Nie działa. Cóż, delete i tak kilka razy. Trwało to być może z rok, a tak naprawdę nic o tej grze nie wiedziałem, jak grać, jak to wygląda.. Ot po prostu szukałem gry online i Tibię co jakiś czas ściągałem. Ostatecznie jakiś zbieg okoliczności sprawił, że odpaliłem tą grę i ustawiłem podstawowe rozwiązania grafiki, więc nie lagowało, skakało itd. Słowem-byłem zachęcony.

Grałem sobie, poznawałem coraz to nowe osoby na Silverze. Wybór tegoż serwera był zupełnie przypadkowy, przekonałem się później że istnieją polskie serwery jak np. Nerana. Tutaj natomiast sami Brazylijczycy, Hiszpanie...Polaków niewielu, lecz i tych znalazłem. Okazało się po jakimś czasie, że zupełnie mi to nie przeszkadza – ba, poznałem wiele fajnych osób, w tym obcokrajowców, którzy do dziś są moimi przyjaciółmi z gry. Wiele się od nich nauczyłem, nie tylko kilkunastu zwrotów w obcym języku, lecz również tego, z czego słynęli – trapowania (które później unowocześniłem o własne rozwiązania). Brazylijczycy stwierdzili nawet w pewnym momencie, że zmienili podejście do Polaków, bo jeszcze takiego jak ja nie spotkali.. Cóż - miło to było usłyszeć . Na samym początku nie miałem żadnych uprzedzeń do nich, później nasluchałem się sporo, a i widziałem co poczyniają. Ostatecznie uznałem jednak, że ludzie są ludźmi i bez względu na narodowość mogą trafić się skurobańcy, jak i porządni gracze. Tak jest też do dziś - oceniam dopiero, gdy poznam. Nie wcześniej...

Wtedy jednak uczyłem się podstaw. Zupełnych. Nie wiedziałem o co w tej grze chodzi, a chyba najbardziej nie wiedziałem jak postępować w grze z ludźmi – jak odnosić się do nich, czy pomagać, czy może oszukać... Nie wiedziałem. Ostatecznie po prostu postanowiłem być sobą i nie robić nic na siłę.
Jedyną rzeczą, która mnie zaczęła wkurzać była próba zyskania itemów,konta itd. kosztem uczciwych, czasami naiwnych graczy. Jako zupełnie początkujący gracz, dość naiwnie myślący o „uczciwości” niektórych osób będących w internecie również i ja dość szybko padłem w zastawiane pułapki. Przeciwstawiałem się temu jak wtedy, tak dziś. Jak tylko pamiętam zgłaszałem takie próby szefostwu, tudzież ostrzegałem innych graczy przed tego typu próbami – aby nie wchodzili w trapy na przykład, czy też trefne linki hakerskie, bądź zwyczajnie nie dali się nabrać innym. Poczułem, że powolutku acz skutecznie zaczynam się „wyrabiać” w tej grze.







Tak poznałem swoją pierwszą Gildię o nazwie „Masters of Rookgaard”. Gildia ta stawiała na grę równą, pozbawioną bociarstwa i wykorzystywania nawiności. Nie oznaczało to jednak, że nie umiała się jemu przeciwstawić, robiliśmy to nader często, ja szczególnie uczestniczyłem w niszczeniu „trapów”. Gildii przewodniczyła panna z Japonii o nicku Sakura Dance.


Był to rok 2007. W pewnym momencie wszystko się skończyło. Sakura miała inne zajęcia, premium już nie opłaciła, więc całą Gildię diabli wzięli. Dopiero później ją reaktywowałem, z tym że skąd wziąłem nazwę zorientowałem się później....


Gildia ta jednak moją wielką motywacją do gry – poza niszczeniem trapów,raportowaniem mieliśmy także własne zabawy, np.: KTO ZNAJDZIE 10 kości i przyniesie je jako pierwszy a środek rynku Rooka wygra 10 snowballs. To było coś Lecieliśmy jak na skrzydłach, by znaleźć te kostki, by nie tylko dostać te kulki, lecz by zdobyć uznanie u szefowej ;]

Gildia się rozpadła, zostały z niej jedynie moje niebieskie włosy, które noszę do dziś . Motywacja do dalszej gry była bliska załamania. Poznałem wiele osób, w tym także jako facet piękne kobiety, z którymi w tamtych czasach nawiązałem znajomość mailową. Ot taka niezobowiązująca gierczana zawiłość. Częstokroć próbowały namówić mnie na przejście na mainland, ostatecznie zaś przechodziły samotnie. Jedna sympatyczna nawet wytrwała do 30 lv, zanim nie przeszła (była taka możliwość). To niesamowite, ale nie będąc na mainie nigdy wcześniej postanowiłem, że nigdy tam nie pójdę. Tak bardzo podobał mi się Rook, że znając siebie – bałem się, że wciągnę się do końca. No i złamałem własną żelazną zasadę – gdzieś na 30lv. Poszedłem tam i stało się to, co sobie prognozowałem. Zapomniałem o Masterwizardzie na Rooku, skupiłem się na zawodniku na mainie. THX God zginąłem raz zabity przez lodowego potwora, gdzieś bardzo daleko od Thais. Już nie chciało mi się wracać po loot, zresztą – nawet nie wiedziałem gdzie leżę. To była chwila – decyzja 10 sekundowa. KASUJĘ postać (chyba) 35 lv. na mainie. Miałem dość. Nie wystarczy, że to dziadostwo mi się śni, gdy chcę odpocząć, to jeszcze ginę, tracę wszystko i co dalej? Adios. Dziś bywam jedynie na mainowym serwerze Nerany, non-pvp. Jestem tu,aby rozmawiać. Polaków co niemiara Nie przykładam zbyt wielkiej wagi do rezultatów/exp. itd. Mainland już mi się nie śni, w ogóle Tibia już nocami się nie pojawia, jak wtedy...

POWRÓT NA ROOKGAARD
Konto wykasowane, wracam na Rookgaard. I tu dopiero zaczyna się zabawa. Oczywiście nadal byłem młody, głupi i częściowo naiwny (teraz stary, reszta się okaże... ) – mam dostęp do netu, więc szukam jak by tu sobie umilić zabawę. Nie znając się na ustawieniach w Tibii i możliwości ustawienia „Set ambience light” ściągam Lighthacka – WOW!!! Światło! Firewall pokazuje mi, że cholerstwo chce połączyć się z netem – nie zezwalam, lecz światło jest! WOW. Nic się nie dzieje. Po jednej z aktualizacji Lighthack nie działa – ściągam nowego, tym razem on zastępuję klienta Tibii, wręcz wygląda tak samo – no a wiadomo...by grać MUSISZ połączyć się z netem. Światło jest, super....ale na drugi dzień budzę się z ręką w nocniku. NIE MA NIC, ani światła ani playera, kiszka stolcowa. Zero. Recovery Key, odzyskuję....Uffff......działa. Budzę się przy banku, goły, a mimo to wesoły. Zmiana haseł i jedno ZNACZĄCE POSTANOWIENIE – NIGDY, przenigdy w życiu żadnego BOTA, hacka, NIC...zero. Uczciwie, bo jeśli stracę to wyłącznie ja będę winny. A raczej moja głupota. Mogę wybaczyć paskudnikom, ze okradli mi konto, ale sobie nie wybaczę tego, że im w tym pomogłem. Tego trzymam się do dziś. Nienawidzę tego, że ktoś rozsyła linki podejrzane, podając się za GM (którego już nie ma), że próbuje grać na ludzkiej niewiedzy, naiwności.... Że bociarstwo łazi tu i tam, ja i inni siedzimy grając w pocie czoła, a oni mają wszystko free... W życiu nie użyłem bota na exp., więc z jakiej racji oni mają mieć nieuczciwie wszystko? Dlaczego chcą dostać passy do konta, wszystko inne i dlaczego mają to uzyskać od nas? Zgłaszam od razu, ostrzegam innych na kanałach, a mimo to rozwiązuję ten problem na swój sposób. Tak być nie może. Do dziś jestem ogromnie wyczulony na wszelkie próby wyłudzeń i grania na ludzkiej naiwności – raz się dałem zrobić i to nie haker był winny, tylko ja sam. To była moja niewiedza i naiwność, czyli ja, bo we mnie one.

A więc grałem dalej, do 65 lv. na faccu. Motywacja była jak byk, grałem wcześniej z Eduardo The Lord na Silverze...Szliśmy łeb w łeb do 55 lv, lecz później niestety orzekł, że 155k exp. do 56 lv. to zbyt wiele i rezygnuje. Zostałem sam, lecz mino to nie straciłem motywacji.
Ludzie, których spotykałem nie wierzyli, że mogłem poświęcić tyle czasu, do tego nie bocąc. Tak jednak było. W dniu, w którym okazało się, że wygrałem premium account na rok, straciłem na 2 dni kontakt z tibijską rzeczywistością.... CO?? JA?? Jak to możliwe? Nigdy nie kupowałem Pacca, a tu nagle taka niespodzianka. I istotnie. Długo nie trwało, jak pomyślałem o tym, by stworzyć Gildię. Nadałem jej nazwę i .......dopiero wtedy dotarło do mnie dlaczego ta nazwa brzmi „Masters of Rookgaard” To powrót do przeszłości, utworzyłem Gildię, w której byłem członkiem, a Gildia ta miała tą samą nazwę.

Przyjmuję do niej osoby, które grają uczciwie, bez bocenia i w dodatku są Rookstayerami, lecz nie tylko. Praca ta (przewodniczenie Gildii) jest wbrew pozorom trudna – ciągłe pilnowanie, czy oby jest wystarczająca ilość vice liderów, ewentualne próby przyjmowania nowych itd. itd. Neverending story. Ale mimo to gramy. Miałem możliwość, czy też okazję przyjąć do Gildii wielu znajomych br, z którymi grałem przez lata i których znam do dziś. Powiem tylko tyle – to dzieki nim i na ich cześć powstała ta Gildia. Dziękuję im za to.

DLACZEGO WCIĄŻ TU JESTEM...
Motywacja – o tak. Dlaczego jestem tu, pomimo tylu update’ów, które na Rook nie wniosły niczego dobrego dla Nas?

Po pierwsze sprawia mi jedna rzecz przyjemność : zwykłe słowo „thx”. To, że można komuś pomóc mając naprawdę wiele i że właśnie to posiadanie nie uderzyło do głowy, a dasz komuś coś od siebie, potrzebującemu i podziękuje za to – to najwyższa nagroda. Tego życzę wielu politykom, by palma nie uderzała do głowy tylko dlatego, że ma się wiele. Masz – to daj. Nie zbiedniejesz wielce, a komuś być może sprawisz uśmiech na twarzy. I niech ten uśmiech będzie zapłatą.

Po drugie – to oczywiście kolekcjonowanie różnego rodzaju itemów. Rzadkich, lecz i pospolitych, które zwyczajnie będą sprawiać miłe dla oka wrażenie. Niedawno doszedłem do wniosku, że jeżeli bym pewnego dnia (z przyczyn naturalnych) porzucił grę Masterwizardem, nie zmieszczę na nim całegoo lootu, który mam skomasowany na innych playerach ( inne konta). Zamiast więc 100 sztuk rzeczy typu mino horns, spider fangs, trol hairs czy orc leathers i innych sprzedam nadmiar i zostanę przy 50 Ciężkie to wszystko:S Bardzo...

Po trzecie – bez bocenia. Praca. Nie wiem czym to pachnie (bot), lecz wiem czym pachnie zdobycie kolejnego levelu. I nie, aby pokazać się innym, lecz co znaczy dla siebie. To wspaniałe doświadczenie, nie tylko to wirtualne. Gdy ma się poczucie, że włożyło się wiele pracy w daną czynność to efekt może być powalający. W tym miejscu należy wystrzegać się wielu prześmiewców, osób zawistnych, które twierdzą, że realnie nie możesz osiągnąć niczego, co wysokie. Blubry starego Marycha. Takie osoby często nie widzą Ciebie, lecz SIEBIE poprzez pryzmat własnych doświadczeń, oszukaństw itd. One nic nie są w stanie osiągnąć, lecz nie Ty, bo nikt nie zna Ciebie tak dobrze jak Ty właśnie. Na swojej drodze spotkałem wiele takich osób. Wbrew pozorom można spotkać nadętych bufonów z 2 lv. wyzywających wyższe levele od Noobów lub wręcz przeciwnie – przepiórkujących, byle tylko dostać coś za darmo. Ludzie jacy są – każdy z nas wie. Na złośliwe zaczepki nie reaguję już od dawna, myśląc sobie: „zdobądź koleś 15 lv uczciwie, to dopiero wtedy możemy pogadać...”. To że ktoś zaczepia to nie mój (nasz) problem – to problem zaczepiających


Po czwarte, a kto wie czy nie najważniejsze – motywacją może być wszystko, co tylko jest w stanie utrzymać przy grze na Rooku. Zgodnie z prawem legalne jest wszystko, co nie jest przez nie zabronione. Według Tibia Rules nielegalne na Rooku jest zabijanie innych graczy – ale czy np. zabijanie bociarstwa jest nielegalne? Prawo niepisane, o tym można pomyśleć szerzej. Motywuje mnie do gry wiele czynników, a i one podlegają zmianom. Na początku był to 100lv, który później wszedł gdzieś głęboko w mózg tak, że nawet o tym zapomniałem. Spotykam wiele osób, dam jednemu czy dwóm macę, plate shielda, widzę uśmiech 2 levela - Bardzo to przyjemne dla mnie i niemniej dla niego. Motywacją jest także to, że wygrałem to płatne konto....teraz to nawet szkoda nie grać, bo przecież pacc się zmarnuje W sumie walczę samotnie – biegam tu i tam, a korzystając z bonus exp’a walczę na trollach (pacc area), zaś później wracam na stare, dobre mino hell – tu jest ciągła akcja, mimo że doświadczenie już tak szybko nie biegnie.
Motywuje mnie więc wszystko. Gdy kończy się jedna motywacja, za chwilkę szukam nowej. Spoglądając teraz na moje doświadczenie i fakt, że lv. 100 będzie wyjątkowo trudny do osiągnięcia lekko się zasmuciłem – lecz już po chwili spojrzałem na pasek skilla Dystansu....o tak, jest nowa motywacja – taka, by osiągnąć 25 lv w tymże skillu, a 100 lv doświadczenia możw przyjdzie z czasem. A więc szukam motywacji, bo tak trzeba.


A TERAZ...
Osobiście gram dalej. Nowym doświadczeniem dla mnie była możliwość uczestniczenia w akcjach na Tibia Testserver. Nowe potwory na Rooku, wspólne akcje, nowe znajomości. Mało tego, po wspólnych wypadach kilka osób postanowiło utworzyć konto na moim serwerze, aby tylko móc porozmawiać co jakiś czas. Docenili, jak przyznali moją waleczność oraz to, że się nie oszczędzałem, byleby tylko zwycięzyć z nowymi potworami. Cóż – nikt z nas się nie oszczędzał i to nie mi, lecz właśnie tym ludziom należą się gromkie brawa Mogłem też napomknąć głównodowodzącym o problemie bociarstwa Rookowego oraz o innych rzeczach. Pytanie co będzie dalej.....gdy już skończy się premium. 290k exp. wbić na faccu nie jest łatwe, chociaż przypominam sobie czasy, gdy znajomy zrezygnował przy 155k. exp., a ja parłem dalej robiąc wielokrotność tej sumy i to na bezpłatnym koncie. Najmłodszy też już nie jestem, więc kto wie, co/kto wyprowadzi mnie z tej tibijskiej równowagi.... I o ile z niej wyprowadzi.

Przez te kilka lat Rookgaard w oczach moich (i nie tylko) zmienił się bardzo – wiele osób zrezygnowało z gry, już niesamowitą rzadkością są zabawy w depo w fast hands – zresztą...już ich nie ma w ogóle. Mimo to cieszy moje oko, gdy widzę online aktywne osoby z mojej Gildii, które posiadają wysoki level i wracają tu mimo wszystko. Pamiętam dzień: 12.11.2011, gdy jeden znajomy z Gildii, niejaki Samson powiedział mi „Man, You’re my motivation to play here!”. Jakże mnie to ucieszyło – bo takie słowa stały się automatycznie moją motywacją.... Bardzo to miłe – i chociażby dlatego wiem, że nie warto się zmieniać, a już na pewno nie na gorsze.
Czy jestem kryształowy? Oczywiście, że nie Jestem człowiekiem, a jak każdy człowiek mam swoje lepsze i gorsze dni. Ponieważ to gra, gram, lecz gram tak, jakbym robił to w realnym życiu. Kieruję się dokładnie tymi samymi intencjami, jakimi kierowałbym się w życiu realnym. Mogę czynić dobro wobec ludzi dobrych, lecz równie skutecznie mogę czynić zło, wobec osób złych. Nie jestem ewangelijnym wyznawcą, który rzec mógłby: „Jak ciebie kamieniem rzucają, ty chlebem rzuć..” Nie toleruję chamstwa i oszukaństwa, z tym na pewno będę walczył w miarę możliwości.




Pomimo wszystko całość spycham w kanon gry, bo to gra tak naprawdę. Jednakże jest to gra z ludźmi, a ludzie posiadają uczucia. To już nie Amiga.... Postępuję tu, jak z ludźmi.




PODSUMOWANIE
Jedno jest też pewne...niczego nie żałuję. Ani lat spędzonych przed Tibią na Rookgaardzie, ani wyrzeczeń, którymi musiałem się obdarowywać wraz z każdą kolejną aktualizacją. Nadal cieszy mnie to, że mam tu znajomych, że dzięki tej grze poznałem nowych, także na tym forum – którym chciałbym podziękować, że miałem możliwość ich poznania.... A tym, którzy pozostają na Rooku i którzy nadal chcą tu być, pomimo wszystko – życzę wytrwałości i świadomości, że to co czynicie nie jest stracone;]
Poza tym swojej motywacji chciałbym udzielić Panu o nicku Rusofy on Rook – Tefloniqu, jesteś jedną z bardziej wartościowych i ciekawych osób, jakie dane było mi poznać Walcz dzielnie jak do tej pory, a nawet bez tego Twoje imię na pewno nie będzie zapomniane Przeze mnie na pewno... Daker, walcz dzielnie i życzę Ci jak najwyższego LV, aby gra wciąż sprawiała Ci przyjemność...;] Pozdrawiam również osoby, których nie wymieniłem, a dla których Rookgaard nadal jest kolebką marzeń i spełnienia.

Co tu dużo mówić, tak się rozpisałem i to jednym ciągiem. Na sam koniec napiszę jedno słowo – pasja. Bo tylko tak można wyrazić to, co czuję. Teraz już nawet słów nie potrzeba....



*niektóre zdjęcia zostały edytowane, by zakryć istniejące skille.







Kindest Regards
Masterwizard
__________________


Czyń swoją Wolę, niechaj będzie całym Prawem...
Miłość jest Prawem, Miłość podług Woli...

17 czerwca 2011r. logując się do gry dowiedziałem się, że konkurs na tibia.com... inaczej: Premium Account Your premium time expires at Jun 11 2012, 22:19:39 CEST. Mater Dei!!!!!! Oo

21:56 Waleczna Rigia [2]: ty jestes synem garbatego pajaka

Ostatnio edytowany przez Masterwizard - 18-01-2012 o 20:42. Powód: Dodano zdjęcie
Masterwizard jest offline   Odpowiedz z Cytatem