Jesteś tu: Tibia.pl / Forum

Wróć   Forum Tibia.pl > Fora główne > Konkursy

Notki

Konkursy To jest forum poświęcone konkursom na tibia.pl
Zamkniety temat.
 
Opcje tematu
stary 25-10-2010, 19:26   #1
Voniek
eX Moderator
 
Data dołączenia: 24 09 2006

Posty: 1,273
Domyślny Konkurs "Nie z tego świata" - zgłoszenia.


W tym temacie możecie zgłaszać swoje pracy do konkursu "Nie z tego świata".
Komentarze można umieszczać w >>tym<< temacie, natomiast >>tutaj<< znajduje się regulamin.

WSZELKIE KOMENTARZE BĘDĄ SUROWO KARANE!
__________________

Ostatnio edytowany przez Voniek - 25-10-2010 o 19:29.
Voniek jest offline  

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stary 26-10-2010, 15:11   #2
Adrionek
Użytkownik forum
 
Data dołączenia: 14 10 2010
Lokacja: Gnw

Posty: 5
Stan: Aktywny Gracz
Profesja: Knight
Świat: Refugia
Poziom: 20
Domyślny Obrona Świata Tibii

O nie!! Już 31 października wkroczą na nasz spokojny świat złe istoty z odległego wymiaru!! Należy wymyślać plan, jak pokonamy te stworzenia.

Carlin, noc z 30 na 31 października jest jasną nocą. Zbyt jasną jak na to aby ginąć, więc...

Zaczęło się najście strasznych potworów. Rozpoczęliśmy obronę Carlin. Pierwsi do obrony bram rzucili się Knighci. Część Druidów i Sorcerów pochowała się na wieżach aby leczyć rannych i w razie czego nieść pomoc. Druga część ustawiła się koło Palladynów trochę w tył za Knightami. Władca Carlin razem ze swoimi doradcami został w Depo aby z tego miejsca rządzić całą akcją. Część wojowników zostało przy Królu. Tym czasem ludzie w bramach walczą o przetrwanie i przeżycie tego strasznego najazdu. Księżyc zaczął jasno świecić na środek miasta. O nie!! Z czarną magią straszne potwory wdarły się do miasta! Część wojowników z bram wpadli jak szaleni na środek miasta i zaczęli żeś. Zaczęło już świtać kiedy właśnie my, ludzie wygraliśmy tą bitwę. Ostatnie potwory uciekając krzyczały że to jeszcze nie koniec. Dopiero kiedy zrobiło się jasno zobaczyliśmy ile było strat. Tylu ludzi zginęło w tej walce co w niejednej wojnie ginie. Lecz to było wielkie zwycięstwo. Istotnie to nie był koniec, kolejne Halloween już za rok, wtedy potwory powrócą z jeszcze większą hordą.



Tibia.pl
Adrionek jest offline  
stary 26-10-2010, 21:02   #3
pokert
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny

Najpoteżniejsi magowie elfów obawiali sie tej nocy juz od kilku lat. W ta noc ksiezyc swiecił jedynie na ab'dendriel. Magowie ogłosili allarm wszystkie elfy i mieszkancy ab'dendriel byli w gotowosci o godzinie 00;00 zaczeła sie żes wszystkie zmarłe elfy pochowane w tym miescie wyszly z swych grobow. Wielka chorda zmarłych elfów niszczyła wszystko na swej drodze potęzni magowie i łucznicy nie potrafili odeprzec ataku. Wiekszosc mieszkancow ktorzy nie byli wojownikami juz zostali zabici i pozarci.Najstarszy z magow przypomnial sobie o starozytnym artefakcie ktory byl ukryty w podziemiach ab'dendriel. On i jego 2 rycerzy odnalezi artefakt i umiescili go na najstarszym drzewie miasta potezny blask artefaktu spalil wszystkie zombi. Miasto po tym ataku było całkowice zniszczone lecz jego mieszkancy sie nie poddali i odbudowali miasto.Lecz przez ten artefakt zmarłe elfy beda powracac co rok tego samego dnia !!


TIBIA.PL
 
stary 26-10-2010, 22:29   #4
Kachu_110
Użytkownik forum
 
Data dołączenia: 26 10 2010
Lokacja: Polska

Posty: 3
Stan: Aktywny Gracz
Profesja: Royal Paladin
Świat: Titania
Poziom: 74
Domyślny

30-31.10
Noc 0:00
Stoje na straznicy w Thais jak zwykle od 21 do 7 rano. Jest zimno.
Usłyszałem krzyk kobiety, wyjrzałem i zobaczyłem 4 orców bijących kobiete z dzieckiem. Wybiegłem im na pomoc. Gdy zacząłem walczyć z orcami okazało sie ze to była pułapka...
Dotałem obuchem w głowe i zemdlałem...

Noc 3:42
Obudziłem sie. Wszystko mnie bolało. Dostrzegłem palące sie domy. Wstałem i pobiegłem walczyc chociaz nie zdawałem sobie sprawy z kim...
Walczyłem dzielnie z moimi bracmi przeciw hordą potworow.
Az nagle zjawił sie ON, najpotezniejszy z nich... Nie miał ani nog ani rąk ale był najzwinniejszy ze wszystkich. Był pod ciągłym odstrzałem ale nic sobie z tego nie robił... Poczułem bol...
Zobaczyłem wbitą dzide w moj brzuch. Obraz zaczął sie zlewac, po chwili juz nic nie widziałem...

Nowy dzien 18:26
Ocknąłem sie w rzece (pewno po wojnie wyrzucali ciała) gdy doszedłem do miasta przeraziłem sie... Nie było miasta, była jedna wielka spalona sterta ciał... Ludzi.
Opatrzyłem i zaszyłem rane w brzuchu, na szczescie miałem lecznicze zioła od elfki ktore bardzo mi pomogły.
Wedrowałem dzien i noc ale spotykałem tylko osady potworow ktorych bacznie unikałem...
Nikogo nie znalazłem. Swiat ludzi przepadł a z nim powstał nowy swiat potworow.
Ale wciaz mam nadzieje ze kogos odnajde a jesli nie... sam stawie czoła armią potworow i przywroce panowanie nad swiatem ludziom...

Tibia.pl
Kachu_110 jest offline  
stary 26-10-2010, 22:33   #5
boozuka
Użytkownik forum
 
Data dołączenia: 01 11 2007

Posty: 3
Domyślny

A oto mój FAKE
Jego tytuł to szarzy(dosłownie) obywatele czekają na Mutated Pumpkin.
http://img529.imageshack.us/img529/3...pabitowa4u.png
boozuka jest offline  
stary 27-10-2010, 19:56   #6
Fruoi
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny Dzień zagłady.

Jest ok godziny 21:30 , Znajdujemy się w Thais.

Byłem wtedy pomocnikiem kowala, Sama, wykuwaliśmy miecze ,wtedy przybiegł Frodo i spanikowany krzyczał żebyśmy uciekali .
Mój Szef wybiegł z kuźni aby zobaczyć co się tam dzieje , z przerażenia stanoł w miejscu jak by był z kamienia, podszedłem do niego i zobaczyłem jak płonące strzały rozświetlają niebo,
Strażnicy bronili miasta z całych sił lecz potworów była masa .
Pobiegłem do domu wziołem niezbędne rzeczy i wybiegłem z dwoma przyjaciółmi poza miasto tylną bramą.
chcieliśmy się udać na Fibule to mała wioska na południe od Thais pomyśleliśmy ze tam jeszcze nie dotarli.
Kiedy byliśmy już przy zejściu do korytarza prowadzącego Na Fibule, jeden z moich przyjaciół usiadł na ziemi i płakał, powiedział ze nie może tak zostawić rodziny a wiec wziol swój miecz i wrócił do miasta.
Wiec zostało nas dwoje.
kiedy przybyliśmy na Fibule ostrzegliśmy mieszkańców przed atakiem potworów .
burmistrz Fibuli natychmiast zwołał zebranie .
Na zebraniu burmistrz ustalił aby każdy mężczyzna umiejący utrzymać broń przyszedł kolo młyna a kobiety i dzieci zebrały się koło studni .
mój przyjaciel został powołany aby dowodzić maleńka armia mieszkańców było ich zaledwie 70 mój przyjaciel był Rycerzem wiec umiał dowodzić armia.
Następnie zamknięto bramy miasta , przed bramami powbijano zaostrzone bele , rozłożono zasieki na murach ustawili się łucznicy , dwie balisty jakie miała Fibula wtoczono na mury, wszystko było w jak najlepszym porządku .
burmistrz kazał mi iść porozmawiać z żebrakiem kolo portu , wiec tam poszedłem biedka prosił mnie o pieniądze dawałem mu ich coraz więcej aż w końcu dal mi klucz , byl to bardzo stary i cenny klucz powiedział mi ze moge sie schronic w podziemiach fibuli na wypadek ataku potworow wiec podziekowalem mu i poszedlem znim aby mi to pokazał , zeslizgnelismy sie tam po linie od studni było tam kilka pająków , szybko się z nimi rozprawiłem .
biedak wyznał mi ze kilka lat temu był wojownikiem gwardii królewskiej a wiec natychmiast przebłagałem go aby na pomógł .
Kiedy wyszliśmy na gore burmistrz sprowadził na duł kobiety i dzieci , po kilku godzinach były bezpieczne.
była już godzina 3 nad ranem zobaczyliśmy dwoje rycerzy jeden z nich byl ranny biegli do fibuli , oczywiście przyleliśmy i miejscowy Druid ich opatrzył.
Ale zaraz!
Biedak zwany Diego krzykną:
-Ci głupcy ściągnęli tu czarną armie !
Kiedy wszedłem na mur zobaczyłem tylko czarna plamę - były ich setki a nawet tysiące .
Wszyscy drżeli ze strachu .
tylko Diego zachował zimna krew .
Wziął on mnie i mojego przyjaciela i pokazał nam jego kryjówkę powiedział żebyśmy wzięli co uznamy za stosowne i ruszali . Były tam Zbroje z łusek smoka , Hełmy demona oraz tarcze Phoenix'a a wiec ubrałem sie w ten pancerz wziąłem do reki tarcze i ubrałem hełm na koniec Diego ofiarował mi miecz był to niezwykle rzadki - magiczny długi miecz , nauczył mnie także czaru leczącego.
kiedy wyszliśmy z jego kryjówki ujrzeliśmy jak potwory penetrują miasto ruszyliśmy do ataku uporaliśmy sie z połowa potworów .
Zostało nas 15 ja, moj przyjaciel oraz Diego , w oddali usłyszeliśmy Fąfary , Diego myślał ze to kolejne potwory , lecz nie.
Były to posiłki z Venore przyszła nam z pomocą tysięczna armia .
Kiedy odparliśmy już ataki demonów stal się najgorsze - do miasta wszedł Azerus . Przywódca potworów . wszyscy ucichli na jego widok zabilal on wszystko na swojej drodze .
lecz niespodziewanie Diego wypowiedział zaklęcie i z Azerusa została tylko czarna plama .
W bitwie zginął król , kilka tygodni po bitwie zostałem koronowany na króla .
Lud był mi posłuszny i wszystko było w jak najlepszym porządku.

Tibia.pl

 
stary 27-10-2010, 22:36   #7
Senders
Użytkownik Forum
 
Senders's Avatar
 
Data dołączenia: 11 09 2010
Lokacja: Bielsko-Biała
Wiek: 28

Posty: 59
Stan: Aktywny Gracz
Imię: Senders
Profesja: Paladin
Świat: Nebula
Poziom: 70
Skille: 91/75
Poziom mag.: 17
Senders ma numer GG 19836428 Send a message via Skype™ to Senders
Domyślny

Wszyscy spodziewali się tego dnia...

Wszyscy wiedzieli z czym przyjdzie im się zmierzyć...

Wszyscy wiedzieli, że to może być koniec...



Nikt się nie spodziewał się, że zagłada nadejdzie od bram VENORE!!!



Gdy wszyscy najdzielniejsi wojownicy podążali na zachód mało kto został w tym mieście. Ludzie tam modlili się aby ich rodziny i przyjaciele wrócili bezpiecznie do domu.
Nadeszła godzina. Zegar wybija północ. Wszyscy wojownicy w Thais, Carlin i Ab'Dendriel szykują się do walki. Oczekują nieoczekiwanego.
Lecz się nie doczekali...

Tym czasem ja zostałem w moim rodzinnym mieście.
Wtem kobiety i dzieci, starcy i chłopi rozpoczęli wraz ze mną obronę bram Venore!
Najazd potworów był skierowany na południową bramę miasta,
zmory wydostawały się z bagien, gdzie były pogrzebane przez wieki.
Gdy synowie wojowników odparli pierwszy szturm, kobiety wtajemniczone w tajne zaklęcia i leczone miksturami swych mężów ratowały swe dzieci.
Tym czasem ja jako jedyny paladyn jaki ostał się w mieście wyruszyłem w cztery strony świata wspomagany magią aby powiadomić i przywołać swych braci do odparcia ataku.

Gdy udało mi się zebrać armię mającą walczyć ze złem u bram Thais mieszkańcy Venore uważali, że bitwa dobiega końca, nie mieli siły na dalszą obronę miasta.
Nagle, gdy już tylko garstka ludzi została na polu walki przybyliśmy z odisieczą.

Stwory zabiliśmy, lecz ich krew przesiąkła mury tego miasta.
Nasze dzieci które miały bronić świata przed natarciem za wiele lat, zginęły.
Dziś świat został ocalony, lecz kto go ocali za parę lat??

Tibia.pl

Ostatnio edytowany przez Senders - 03-11-2010 o 19:41.
Senders jest offline  
stary 27-10-2010, 22:53   #8
Frezo
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny Mroczny Domek

Pewnego dnia,nie pamiętam kiedy to było rozmawiałem z koleżanką.W pewnym momencie zapytała mnie czy słyszałem o stworze jakim jest The Mutated Pumpkin.A więc ja spytałem czy wierz w te bajki...Ona odpowiedziałą mi że to nie są bajki i pewnego dnia w krotce zakatuje nas i wszystkich Rycerzy.Odburknełem i poszedłem w swoją stronę...Gdy nadszedł dzień hallowen zacząłem odczuwać dziwny rodzaj strachu który przerodził się w histerię związaną z potworem o którym mi opowiadała znajoma,lecz nie dopuszczałem myśli ze właśnie tego wieczoru stanie się coś tak strasznego!Gdy przebywałem w Depozycie szukając pieniędzy aby zakupić Assasinki ujrzałem jak coś się rusza w krzakach zaraz obok Depo!podeszłem troszkę bliżej aby zobaczyć co to takiego a odziwo mojego zdziwieniu ujrzałem dynię!!!!!!Strach mnie obleciał,poczułem dreszcze gdyż byłem całkiem nie przygotowany do walki!Nagle stała się ciemność,cień ogarnął całe Ab'dendriel!Zacząłem się bać i z rozpędu włączyłem czar Haste i pobiegłem w stronę mojego mrocznego domu!Nareszcie dotarłem...stanąłem cichutko w kącie i obserwowałem...nagle pojawiły się setki straszliwych dyń które pragnęły zabrać moją duszę...nie udało im się tego zrobić gdyż byłem bardzo wykształconym Paladynem,szybko pomyślałem i włączyłem czar Invisible!Stałem w kącie drżało mi serce niczym wykuwana broń...po niecałych 3 minutach zorientowałem się że dynie powoli odchodzą oraz zaczynają szukać nowej ofiary...była to moja koleżanka....również szła bez broni,lecz Ona nie zdążyła do swojego domu...
Żegnaj na zawsze...

Całą tą sytuację przedstawia ten Filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=HMbufYX8GYs
 
stary 28-10-2010, 12:27   #9
Vistic
Użytkownik forum
 
Data dołączenia: 16 02 2010

Posty: 4
Domyślny Najdzielniejszy

Była to mroczna noc,wszyscy staliśmy na wyznaczonych pozycjach czekając aż zacznie się bitwa o życie...Nadchodziła godzina śmierci,zostało zaledwie kilka minut,wszyscy patrzyli się na siebie jak gdyby chcieli się ze sobą pożegnać.Walczyli wszyscy,kobiety i mężczyźni,chłopcy i dziewczynki.Cała obrona miasta miała potoczyć się w mieście Elfów Ab'dendriel.Wszystko było dokładnie zaplanowane,wybitni łucznicy stali za drzewami,druidzi oraz magowie stali za plecami rycerzy.Wtem wybiła godzina rozstrzygnięcia wielkiej bitwy.W oddali ukazały się okropne istoty z pochodniami.Mieliśmy przewage,musieliśmy obronić tylko jedną bramę,wszyscy modliliśmy sie o zwycięstwo.Nagle usłyszeliśmy róg orków i zaczęło się,nasi łucznicy wykonali swoje zadanie puszczając deszcz strzał,ponieważ była godzina 00:30 strzały leciały nie widocznie i bardzo szybko.Okropne istoty były coraz to bliżej naszych bram.Nasi doświadczeni rycerze wiedzieli,że teraz nadeszła pora na ich bitwe !! Stanęli dzielnie,wykrzyczeli jakieś dziwne słowa i nagle zrobiło się nieco jaśniej,od każdego z rycerzy otaczała jasność niesamowita magiczna siła nie z tej ziemi! Wtem rycerze zaczęli atakować swoimi magicznymi mieczami,magowie oraz druidzi atakowali z daleka z magicznych kamieni oraz zaklęć.W oddali zobaczyliśmy okropną istotę niosącą zniszczenie!! Rycerze dzielnie walczyli z potworami,jednak to one były silniejsze,z za krzaków oraz drzew ukazali się palladyni i atakowali oni magicznymi strzałami.Okropne istoty wpadły do miasta nasi wojownicy robili co mogli byle by zatrzymać hordę!!Nagle z przed bram ab'dendriel ukazali się potężni magowie oraz rycerze którzy wyruszyli aż z Thais i Carlin na pomoc! To dodało nam mocy i otuchy do walki,walczyliśmy jeszcze lepiej,jeszcze zwinniej potwory były oszołomione jednak zmutowana dynia nadal niszczyła nasze miasto zabijając setki naszych braci i przyjaciół wtem usłyszeliśmy okrzyk z za bram "UCIEKAJCIE DO PODZIEMI!!" I wszyscy ruszyliśmy ile tylko mieliśmy sił.Teraz nasza szansa na wygraną była tylko w rękach walecznych magów i rycerzy z Carlin i Thais.Ruszyli oni na przód z bojowym okrzykiem, razem ze swoimi przywołanymi potworami atakowali z najpotężniejszych czarów.Rycerze swoimi ostrymi i długimi mieczami atakowali opętane istoty!! I przyszło ostateczne starcie,została już tyko istota najpotężniejsza ,najzwinniejsza wydająca się nie zniszczalna.Nasi waleczni rycerze nie mogli bezczynnie czekać w podziemiach,obeszli tunelem do istoty aby zajść ją z każdej strony.Potężni wojownicy stali z przodu i zaczęło się potwór niszczył wszystko w sekundzie,ludzie ginęli jak małe mrówki lecz potwór nie posiadający nóg i rąk był już coraz słabszy,nagle zza pleców rycerzy wybiegł najpotężniejszy rycerz naszej krainy pobiegł do dyni z walecznym okrzykiem i ściągnął cały atak na siebie,wszyscy zaatakowali dynie,wiedzieliśmy,że to jest szansa na wygranie bitwy,atakowaliśmy z wszystkich możliwych czarów,wypijaliśmy magiczne napoje na wzmocnienie naszych sił,druidzi przestali atakować kiedy zauważyliśmy,że nasz rycerz ginie,wszyscy druidzi zaczęli go leczyć.Dynia była już zaledwie o krok od zgonu zabiła i nagle zaatakowała z niesamowitą siłą zabijając naszego przyjaciela i poległa też ona sama.Wszyscy krzyczeli z radości po wygranej bitwie jednak straciliśmy swojego przyjaciela,wiedzieliśmy,że to dzięki niemu przeżyliśmy została nas zaledwie garstka.Zdawaliśmy sobie sprawę z tego,że za rok wszystko się powtórzy,jednak wtedy będziemy jeszcze bardziej przygotowani.Tuż po bitwie wszyscy przystąpiliśmy do upamiętnienia naszego walecznego rycerza,budując dla niego pomnik położyliśmy kwiaty na jego grobie i ruszyliśmy do domów ze łzami w oczach ze świadomością,że za rok wszystko się powtórzy.


tibia.pl

Ostatnio edytowany przez Vistic - 28-10-2010 o 12:37.
Vistic jest offline  
stary 28-10-2010, 12:46   #10
byliczaka
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny Z pamiętnika potężnego knighta.

Słońce było coraz niżej. Powoli zaczęły pojawiać się potwory takie jakich nie można spotkać na powierzchni Ziemi w ciągu całego roku. To właśnie dzisiaj w Hallowen powołałem ekipe najdzielniejszych i nieustraszonych. To właśnie my będziemy bronić świat przed tymi strasznym bestiami, które zaatakowały pustynię. Ich przywódca- Marziel zawył w róg. Na pomoc przyszły mu bestie nie z tego wymiaru. W tym momencie rzuciły się w naszą stronę. Z daleka było tylko słychać Exura Sio!, Exura Sio! Trzech z nas poległo już na samym początku walki. Gdyby nie dodatkowy bloker piękny świat Tibi przestałby istnieć, a potwory zniszczyłyby najpiękniejsze miasta. Po kilkunastu godzinach udało na się zwyciężyć pokonując zmory. Tego roku znowu odnieśliśmy sukces i czekamy na kolejne Hallowen za 365 dni.

Oto obrazek przedstawiający całą walkę:
 
stary 29-10-2010, 13:45   #11
Czuczu38
Użytkownik forum
 
Data dołączenia: 20 06 2010
Lokacja: Kalisz

Posty: 3
Stan: Aktywny Gracz
Profesja: Sorcerer
Świat: Unitera
Poziom: 23
Domyślny Dzień ostateczny

30 Października do Thais przybył wcześniej wysłany zwiadowca.Już od bramy krzyczał "Nadchodzą!! Nadchodzą!!".Kiedy przybył do króla i opowiedział co widział przeląkł się,na myśl,co się niedługo zdarzy. Wtedy król wyszedł z pałacu pod ochroną swoich wiernych rycerzy i przybył do Sama mówiąc: "Dzielny kowalu przygotuj zbroje i miecze. IDZIEMY W BÓJ!!!!!".
W nocy z 30 na 31 Października,na głównym placu zebrali się chłopi,dostojni rycerze i szlachta by bronić miasta przed nacierającymi hordami potworów.Król dodawał otuchy i krzyczał: "RYCERZE!! Dziś niektórzy z was nie wrócą do domu. Wasze żony i matki będą was opłakiwać. Ale nie martwcie się.Dopilnujemy by nie zapomniano o bohaterach tej bitwy".
O godzinie 3.46 wojska wyszły z Thais i podążały ku Kazordoon, gdzie miała tam się odbyć bitwa o jakiej świat jeszcze nie słyszał.
Gdy przybyli na miejsce zobaczyli setki potworów wychodzących z czeluści Kazordoonu.ZACZĘŁO SIĘ!! Na pierwszy ogień łucznicy rozjaśnili niebo płonącymi strzałami,potem król kazał dzielnym chłopom stawiać piki, gdyż zauważył nadciągające potwory.Słychać krzyki i dźwięk uderzanych w siebie metali.
Pierwsza fala najazdu odbita. Są ranni i martwi. Król wykorzystując okazję kazał rycerzom natrzeć na wroga.Ruszyli.Z oddali słychać krzyki:"BIĆ!!!ZABIĆ!!!".Rycerze posuwają się dalej i niszczą wrogie jednostki.
Gdy wszyscy myśleli,ze to już koniec ziemia się zatrzęsła i wyszedł wielki potwór. Wszyscy się przerazili.Od razu łucznicy zaatakowali a rycerze,chłopi i szlachta wbijali w bestię swoje miecze i piki.
"UDAŁO SIĘ!! BESTIA POKONANA!!"-krzyczeli wszyscy.Resztki potworów wycofała się do podziemi,a dzieli ojcowie i synowie wrócili do miasta.

tibia.pl
Czuczu38 jest offline  
stary 30-10-2010, 22:03   #12
Xalll
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny


Ostatnio edytowany przez Xalll - 30-10-2010 o 22:20.
 
stary 31-10-2010, 13:10   #13
Stiga'San
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny Halloween

Nie bede sie rozpisywal Po prostu halloween na cmentarzysku Wuahaha...
http://yfrog.com/ehhalloweenqp


Szczęśliwego Halloween

Pozdrawiam Stiga'San
 
stary 31-10-2010, 22:50   #14
Adamovita
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny 31 październik

Godzina 23:48
Zimna noc w carlin Część ludzi śpi, jednak reszta zabarykadowała się w najświętszym miejscu,w kościele Carlin.Oni wiedzieli co się stanie tej nocy,jedni mówili ze każdy kto nie wytnie nożem znaku krzyża na piersi zostanie pożartym przez króla ciemności,drudzy mówili ze każdy musi mieć co najmniej po 5 świętych amuletów,jednak większość mówiła ze tylko kapłan z sercem niczym bóg mógłby zabić te niczym diabelskie stworzenie z piekła rodem.

Godzina 00:52
otwiera się portal miedzy piekłem a ziemią, armie ciemności wychodzą zza portalu z dużą ilością bandaży i po chwili zaczynają owijać bandażami śpiących,
gdy już zostali owinięci złe duchy opętały ich ciała i stawali się Mumiami.

Godzina 01:37
Ludzie błagają kapłana o pomoc, po 5 minutach kapłan się zgodził i mówił ze potrzebuje Łucznika,maga,rycerza i druida
Rycerz miał dać miecz którym zabił co najmniej Pięciu władców cienia.
Mag i Druid mieli zjednoczyć moce i wywołać Ognisty piorun który trafi w miecz i da mu siłę Ognistej burzy.
Łucznik miał strzelić mieczem prosto w gardło Potwora.
Lecz pierw kapłan wypowiedział zaklęcie po którym na mieczu pojawił się krzyż.
Zaklęcie brzmiało mniej więcej tak:"Gendi makanea Leeeeeeeo".


Godzina 02:43
Dowiaduje się ze ja mam być łucznikiem który ma powstrzymać bestie
Adrenalina skoczyła,Serce bilo jak szalone i tak mi się ręce trzęsły jak nigdy
jedni widzieli we mnie bohatera, a inni jedną wielką zgubę.

Godzina 03:10
Miałem wychodzić aż nagle bestia zjadła dach a budynek się rozpadł
bylem w szoku bo miała mieć metr długości i szerokości a bestia miała co najmniej 30 metrów długości i szerokości pomyślałem łatwo będzie trafić gardło lecz pomyliłem się Bestia tak się wierciła ze nie trafiłem. pomyślałem skoro nie trafiłem bestii kogo lub co trafi miecz.
Niestety trafił kapłana i go przebił na wylot.
upadłem na kolana i wiedziałem, "Od tej chwili jestem przeklęty"
i tak było Demon biegł do mnie jakoś 200 kilometrów na godzinę
Wystawił pazury zaczął napinać mięśnie Nagle 7 Magów akademii Edron strzeliło piorunem w demona i demon leżał. chcieli wypowiedzieć zaklęcie z świętej księgi lecz nie zdążyli bestia pożarła ich co do jednego a mnie zdmuchnęła jednym oddechem, poleciałem ze 100 metrów przez 30 ścian
wszystkie przedziurawiłem na wylot . bylem nieprzytomny

Godzina 05:57
obudziłem się na krzyżu bez jednej ręki
nagle mnie ktoś wypuścił pod nieobecnością demonów
pobiegłem poszukać miecza, po 10 minutach znalazłem
miecz i łuk ,łuk chwyciłem do ręki a miecz miedzy zęby
gdy bestia się zjawiła strzeliłem prosto w gardło
zniknęła było po wszystkim
jednak jeden demon wybiegł na mnie i co najmniej 10-razy włożył pazury w mój brzuch miałem jedną wielką dziurę w okolicach brzucha wziąłem pierwszy lepszy przedmiot do reki i wbiłem demonowi w serce on upadł na ziemie razem ze mną i już nic mi nie groziło jednak po carlin został stos desek
Czekałem 3 dni na pomoc i znaleźli mnie trafiłem do szpitala w venore
i było po bestii
 
stary 01-11-2010, 02:17   #15
Spinit0019
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny Obrona Stolicy

Nazywam Się Spiniti opowiem wam moją Historię..
Opowiem o dniu, który na zawsze pozostanie na kartach Tibijskiej Historii...


Kilka dni po moich urodzinach, a dokładnie 31 października obudzili mnie o świecie kompani z mojej jednostki Wiedziałem czemu wstajemy tak wcześnie.. Król Tibianus III kazał zwołać wszystkich zbrojnych i mieszczan na przemowę.
Wychodząc ze swej komnaty, a potem na na ulicę widziałem ludzi zmierzających na dziedziniec, wszyscy wiedzieli o co chodzi, to było widać po ich posępnych twarzach. Tydzień Temu do stolicy zaczęli się schodzić i zjeżdżać Dostojnicy ze swoimi kompaniami.. Nie dało się zatem ukryć przed mieszkańcami co się szykuje.. Zawsze się znajdzie ktoś kto wszystko wypapla..
Król wygłosił mowę , nakazał wszystkim kobietom, dzieciom i ludziom w podeszłym wieku aby schronili się do piwnic, a wszyscy zbrojni i mężczyźni zdołający unieść oręż przygotowywali się na tą długo wyczekiwaną i tajemniczą noc .
Wszystkie Bramy zostały zamknięte, wszyscy po długich przygotowaniach czekaliśmy gotowi do obrony miasta przed Hordami Zła, które miały nas dziś zaatakować.
Jest godzina 00:00, na murach jest chłodno, gdzieniegdzie pojawia się mgła, a na horyzoncie zaczyna rozjaśniać blask, to pochodnie, słychać ryki i jęki, z wież słychać głosy żołnierzy: NADCHODZĄ !!!!
Są ich setki, mroczne istoty jakby dopiero co wyłoniły się z bram piekieł...
Wszystkim, nawet tym najodważniejszym i najbardziej doświadczonym zamarła krew w żyłach.
Zaczęło się.. W powietrzu było słychać głos rogów i bębnów bitewnych, rozpoczęła się bitwa o przetrwanie ludzkiej rasy. Pierwsze na mury uderzyły głazy i ogniste kule miotane przez potężne katapulty i trebusze, było już słychać pierwsze krzyki rannych i umierających, ostrzał był tak silny, że powstały dwie wyrwy w murze, hordy najeźdżców tylko na to czekały, rzucili się do ataku niczym rozszalałe stado wilków na swoje ofiary, Król wraz ze swoją gwardią i innymi zbrojnymi czekali przy murach, zbrojni z murów, a ja razem z nimi staraliśmy się do nich dołączyć, lecz mieliśmy za dużo nie przyjaciół na murach.
Widziałem tylko jak wrogowie wylewają się na nich jak stado mrówek, które wyleciały ze zniszczonego kopca, jak najszybciej zwołałem przyjaciół i biegliśmy do Króla, był ranny, zmęczony, on i jego zbrojni opadali z sił. Dotarliśmy w samą porę , do miasta wdarli się nowi wrogowie, a wśród nich ich generał.. Rozpoczęło się jeszcze trudniejsze starcie. Atakowaliśmy go ze wszystkich stron, a on bawił się z nami i zabijał roztańczony coraz to więcej naszych, pod stopami kleiła się krew, w powietrzu było czuć jej zapach, myśleliśmy, że to koniec , było nas coraz mniej ,a miasto zaczęło upadać..
W końcu wpadliśmy w szał, roztańczeni niczym tancerze w, w naszym tańcu śmierci zaczęliśmy brnąć do przodu, po trupach, niczym taran, wrogi generał śmiał się i zabijał, jakby nie istotne było dla niego to, że oblężenie trwa już około czterech godzin. Zaczęliśmy napierać na niego ze wszystkich stron, wszyscy byliśmy ranni i zmęczeni, ale nie mieliśmy już nic do stracenia..
Zaczął opadać z sił, widać było, że Generał Piekielnych Hord broni już tylko te potężniejsze ataki kierowane w jego stronę, postanowiliśmy zaatakować równocześnie.. Udało się.. wrogi generał wydał tak straszny i głośny ryk, że ogarnął nas lęk.. Zginął.. W jego ciele tkwiło kilkanaście mieczy i włóczni, Poległ..
Zaczynało już Świtać, mgła zaczynała opadać, zawył róg, który nakazywał odwrót najeźdźców, zapanował wśród nich chaos i zamieszanie, zaczęli uciekać, Kiedy ostatni z nich zniknął na horyzoncie zaczęło pojawiać się Słońce, byliśmy ranni, zmęczeni, ale szczęśliwi, że udało nam się odeprzeć ich atak...

To moja Historia, mam ja wyżłobioną na ciele poprzez blizny z tamtego dnia. Pamiętam jak Król uśmiechnął się do mnie, a w jego oczach było coś co pewnie miało znaczyć "DZIĘKUJĘ" a potem krzyknął... Wygraliśmy !!! Wygraliśmy Wojnę !!! U każdego z nas pojawił się uśmiech Jesteśmy wolni
 
stary 08-11-2010, 00:15   #16
Nefezor
Guest
 

Posty: n/a
Domyślny [B]Konkurs Tibia.pl "Nie z tego świata"[/B]

Oto moja historia...

Co tu dużo opowiadać.
Zawsze marzyłem, aby uczestniczyć w obronie miasta przed strasznym i potężnym Halloween Hare. Lecz mój tata mi nie pozwalał. Teraz już wiem, że robił to, bo martwił się o mnie. Ale ja byłem młodu to nie rozumiałem tego. Gdy miałem 9 lat pierwszy raz go widziałem.
Był taki ogromny.
Był taki przerażający.
Bałem się go, ale jednocześnie coś mnie do niego przyciągało. Możliwe, że to ta sława którą z resztą tego dnia poznałem. Mój tata jako pierwszy zablokował potwora przy bramie miasta i zaatakował go. Tym samym potwór uciekł a mój tata zyskał sławę w całym mieście. Każdy z miasta znał jego imię. Chciałem poczuć to na własnej skórze wiec zapytałem się go kiedy będę mógł z nim iść. Odpowiedział mi, że jeszcze przyjdzie na mnie czas.
Zaintrygowało mnie to, wiec już od następnego dnia zacząłem trenować.
Mijały godziny, dni, miesiące...
A ja starałem się codziennie podnosić swoje umiejętności na coraz wyższy poziom.
Ten rok minął dość szybko.
Zbliżał się dzień ataku potwora na miasto, ale potem okazało się, że Halloween Hare zaatakował dzień wcześniej. Akurat wtedy byłem z tatą na rybach. Gdy potwór niespodziewanie zaatakował nic przy sobie nie mieliśmy oprócz paru wędek, robaków i kilku złowionych ryb. Mój tata chcąc mnie chronić wepchnął mnie do wody, a sam poszedł walczyć. Ponieważ nie miał ekwipunku, został ciężko ranny. Czułem się za to winny bo ja go namówiłem na to wyjście na ryby. Gdy byłem go odwiedzić mówił żebym się nie martwił...
Po paru dniach zmarł.
To była ogromna strata.
Od tego momentu postanowiłem wyruszyć w wyprawę na starożytną wyspę na której chciałem nauczyć się walczyć, bronić i przede wszystkim przetrwać, aby pokonać Halloween Hare!
To już nie chodziło tylko o sławę. Chciałem pomścić mojego ojca!
Trening na wyspie trwał 5 lat, lecz czułem, że opłacał się. Po ciężkiej pracy dostałem od mojego mistrza Złote Opancerzenie, Błogosławioną Tarczę które miały mnie zawsze i wszędzie bronić. Dostałem także Królewską Włócznię, która była zdolna przebić wszystko. Miałem 15 lat i byłem gotowy na spotkanie z bestią, lecz się nie pojawiła.
Wyruszyłem więc poszukać bestii. Gdy ją znalazłem ujrzałem coś niesamowitego...
|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\ |\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\||\|\|\|\| \|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|\|

Ostatnio edytowany przez Nefezor - 08-11-2010 o 01:14. Powód: Automerged Doublepost
 
stary 08-11-2010, 01:08   #17
Filet
Użytkownik Forum
 
Data dołączenia: 26 06 2007

Posty: 20
Stan: Na Emeryturze
Domyślny

Godzina 23:50, czyli zdążyłem?
__________________________________________________ __
Venore, kupieckie miasto znajdujące na bagnach o strategicznym znaczeniu, bowiem było położone na morskim szlaku handlowym Yalahar – Ankrahmun. Jeszcze za panowania króla Tibianusa I w Venore umieszczono znaczne ilości wojska. Uwczesny władca bał się inwazji na miasto ze strony Edron i Carlin. Od tamtych czasów jednak wiele się zmieniło. Edron przyłączono do królestwa, a z Carlin zostały podpisane pakty pokojowe. Jednakże teraźniejszy władca, Tibianus III wojsk z Venore nie wycofał. Dlaczego? Nikt tego nie wiedział, zresztą nikomu to nie przeszkadzało. Miejscowa ludność przyzwyczaiła się już do obecności zbrojnych w mieście. Miejscem przesiadywania rycerstwa w wolnych chwilach była najbardziej znana tawerna w mieście – Hard Rock Tavern. Aldo, jeden z rycerzy zaglądał tam codziennie. Siedział przy stole popijając wino. Przysiadła się do niego Zalesia jedna z nielicznych kobiet w grupie wojskowych stacjonujących w Venore. Z charakteru typowa chłopczyca, wydawać by się mogło, że wojsko zabrało cały jej wdzięk.
-Te, słyszałeś o Ankrahmun?
-Ta, słyszałem-odparł Aldo nie odrywając oczu od kubka z winem. Aldo starał się jej unikać. Zalesia była jego odwieczną miłością, jednakże Aldo twierdził, że wojskowy nie powinien się wdawać w związki. Po zatym był dosyć nie śmiały.
-Ponoć nikt nie przeżył, nie znaleziono po nich żadnego śladu –
-Pewnie jakiś skarabeusz, czy inne dziwactwo ich załatwiło- odpowiedział bez większego zainteresowania. W tem z rogu sali odezwał się Nelliem, który na co dzień stacjonuje w Darashi:
-To nie żadne stworzenie nam znane się z nimi rozprawiło. To coś, czego nie znamy. Uwierzcie mi, trochę już tam służe.
Aldo spojrzał na Nelliema i postukał się tylko w czoło dając mu do zrozumienia, że jego wypowiedź uważa za co najmniej durna.
-Jesteś jeszcze młody, musisz sobie dużo uswiadomić, ten świat jest dziwny – odpowiedział Nelliem – swoją drogą, od momenty zginięcia tej grupy ekspedycynej straszne burze piaskowe panują na Daramie. Poczym wyszedł.
Aldo dopił wino, wstał i także wyszedł z tawerny nie żegnając się z Zalesia. Nie miał w zwyczaju żegnać się z kimkolwiek. Jego służba dzisiaj była już skończona, chciał jak najszybciej położyć się spać. Wracając do koszar rozmyślał o tym, co mogło wydarzyć się pod piaskami pustyni Darama. Może faktycznie, tak jak powiedział Nelliem, ten świat ciągle skrywa wiele tajemnic, które tylko czekają na odkrycie?

Następnego dnia o 7 rano miał stawić się na głównym placu miasta, który znajdował się przy miejskim depozycie. Było to także miejsce handlu. Gdy dotarł na miejsce zauważył, że na placu znajduje się więcej ludzi niż zazwyczaj. Udało mu się przepchać przez tłum. W centrum zainteresowania ludzi znajdował się pewien kupiec, który opowiadał o rzekomych dziwnych wydarzeniach w zrujnowanym mieście na zachód od Darashi. Wszyscy słuchali kupca ze skupieniem:
-Słuchajcie ludzie, ja nie żartuję! Całą noc słychać było jęki i krzyki, posłali tam nawet oddział wojska, który nie powrócił w komplecie. Oficjalnie nic nie powiedziano, jednak my, mieszkańcy Darashi swoje wiemy! Mówię wam, coś się święci!
Aldo trochę nie dowierzał kupcowi, sądził, że wszelkie siły zła zostały doszczętnie zniszczone kilkaset lat temu w bitwie pod Plan of Havoc. W tłumie zauważył Zalesie, do której podszedł i zapytał się:
-Te, co on za bzdury wygaduje?
-Ja bym raczej powiedziała, że zaczyna roić się ciekawie – odparła uśmiechając się do Aldo – najpierw ta grupa ekspedycyjna, teraz to.
-Ty naprawdę w to wierzysz?. Daj spokój – odpowiedział Aldo kiwając głową.
-Jeszcze się przekonamy kto miał racje, a teraz wybacz, mam pewne rzeczy do zrobienia.
Nie tylko Zalesia w to wierzyła. Całe miasto o tym rozmawiało. Aldo miał już dosyć tych rozmów, a musiał ich słuchać praktycznie cały dzień. Gdy miał już odchodzić ze swego posterunku usłyszał rozmowę dwóch staruszków:
-Mamy 28 października, pozostały 3 dni.
-Czy ja wiem… To w sumie tylko legenda
-W każdej legendzie jest ziarno prawdy, a ja mam dziwne wrażenie, że w tej doliczyć się można więcej niż jednego.
-Eh, starość Ci się już daje mocno we znaki – ze śmiechem odparł drugi staruszek.
-Może tak, może nie… Eh, czas wracać do domu.
Aldo nie miał pojęcia o jaką legendę chodziło starcu. Co miało się według niej stać 31 października, i dlaczego w tym roku? Aldo potrząsnął głową i udał się w stronę koszar.
Tymczasem do Thais przybył Kalvin, jeden z królewskich mędrców mieszkający na codzienni w Ankrahmun. Miał udać się do króla Tibianusa III, który zwołał naradę. Wszyscy mędrcy królestwa byli zaniepokojeni ostatnimi wydarzeniami w pustynnych rejonach. Na naradzie głos przejął Kalvin:
-Wszystko jest tak jak zostało opisane. Intruzi przestali być tolerowani w grobowcach, na pustyni zapanował zamęt, a byli mieszkańcy zniszczonych miast przez naszych przodków dają o sobie znać. Ze 100 zbrojnych wysłanych do ruin na zachód od Darashi wróciło 10. Siły zła znów się organizują. To może być koniec naszej cywilizacji. Tego już nie zatrzymamy…
Po przemówieniu Kalvina król Tibianus III zabrał głos:
-Absolutnie nikt nie może się o tym dowiedzieć! Za rozpowiadanie tego ustanawiam karę śmierci!.
Po czym zwrócił się do zgromadzonych generałów:
-Rozstawić wojska na zachód od Darashii, absolutnie nikt nie może się tam dostać! Jednocześnie zacznijcie stawiać odziały w stan gotowości. Szykujmy się na bitwę jakiej ten świat jeszcze nie widział…

Następnego dnia wszystkie wojska postawiono w stan gotowości. Wszyscy się dziwili, nikt nie wiedział o co chodzi. Jednym z najbardziej zdziwionych był Aldo. Był w tym samym oddziale co Zalesia. Ona tylko odparła do niego:
-I kto miał rację, niedowiarku?
Aldo nie wiedział co odpowiedzieć. Ciągle jednak wierzył, że nie chodzi tutaj o nie umarłych i ogólnie pojęte siły zła. Spuścił głowę i zastanawiał się co dalej będzie z jego życiem, ż królestwem. Wojska od tak nie stawia się w stan najwyższej gotowości. Wiedział, że szykuje się coś wielkiego. Byłoby to jego pierwsze zbrojne działania. Honor rycerski jednak nie pozwalał mu się poddać, nakazywał wierzyć w swoje siły i możliwości.

Tego dnia pod wieczór zdarzyło się to, czego chciał uniknąć król. Wiadomość o rzekomej inwazji sił zła przedostała się do wiadomości publicznej. Odbiło to się na porządku w całym królestwie. Wiadomość rozchodziła się błyskawicznie. W większości miast zapanował chaos. Następnego dnia z samego rana na Liberty Bay najechali piraci. Wykorzystując zaistniały chaos splądrowali doszczętnie całe miasto. Elfy najechały na Venore. Te jednak nie dostały się do miasta, zostały odparte przed murami. Aldo został jeszcze w nocy wysłany na most krasnoludów wraz z kilkunastoma innymi oddziałami. Była ot budowla, której szczególnie trzeba było bronić. Stanowiła połączenie z Carlin. Po jej utracie siły króla Tibianusa III i Carlin nie mogłyby sobie pomagać nawzajem. Wiadomości również dotarła do Aldo. Nie pozostało nic innego jak tylko się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Sytuacją, której sobie nigdy nie był w stanie nawet wyobrazić…

31 października. Chaos ogarnął całe królestwo. Król tak naprawdę nie miał realnej władzy nad społeczeństwem. Wizja nadchodzącej zgłady w ludziach wyzwoliła najgorsze, zwierzęce instynkty. Tylko wojsko było podporządkowane Tibianusowi III. Cały dzień wyczekiwano na jakieś wydarzenia, jednakże prócz starć wojska z kilkoma bojówkami nic się nie wydarzyło. Nadchodził wieczór. Słońce znów było duże i krwisto czerwone jak wtedy gdy zaginęła grupa ekspedycyjna. Na niebie wolno przesuwały się chmury. Nagle pod most krasnoludów przyjechał oddział kawalerii i jeden z żołnierzy donośnie krzyknął: nadchodzą! Najstraszniejsze koszmary miały się stać rzeczywistością. Aldo chwycił mocno swój miecz. Obok niego stanęła Zalesia. Po cichu powiedziała:
-Razem, za królestwo, za naszych przodków… Na śmierć
Aldo spojrzał na nią, uśmiechnął się i skierował swój wzrok na pola otaczające most. Wtem rozległa się trąba dająca sygnał do ataku. Jednocześnie w całym królestwie rozpoczęły się walki. Nie umarli wychodzili z podziemi, z bagien, a nawet z morza. W chaosie walki Aldo stracił z oczu Zalesie. Nie umarli napierali coraz bardziej. Aldo pierwszy raz widział prawdziwą bitwę i to na dodatek z takim przeciwnikiem. Bitwa trwała całą noc. Nad ranem pod most przyjechały odziały z Thais i Venore by pomóc. Siły zła po ciężkich i krwawych walkach zostały pokonane tej nocy. Aldo nie mógł znaleźć Zalesi wśród żywych. Zrozumiał co się z nią stało. Jednak nie był smutny. Wiedział, że nie poległa na darmo. Wiedział, że wszyscy inni oddali życie w słusznej sprawie. Odetchnął z ulgą. To był koniec tego koszmaru…

W okolicach mostu zauważono statki z banderą Yalahar. Jeden ze zbrojnych, który wysiadł ze statku oznajmił zadyszany:
-Yalahar nie należy już do ludzi…
To nie był koniec. To był dopiero początek wojny, która mogła zmienić losy świata…
Filet jest offline  
Zamkniety temat.


Użytkowników czytających ten temat: 1 (zarejestrowanych: 0, gości: 1)
 
Opcje tematu

Zasady postowania
Nie możesz dodawać tematów
Nie możesz odpowiadać
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Kod jest Włączone
UśmieszkiWłączone
[IMG]Włączone
Kody HTML są Wyłączone
Przejdź do forum


Wszystkie czasy podano w strefie GMT +2. Teraz jest 14:25.


Powered by vBulletin 3