Khan
22-08-2005, 01:23
Tak wiem.. nie ma filmu i nie ma zdjęć, ale pochwalic sie moge.
Jak co dzień dzielny rycerz (25lev) Khan wybrał się na północ w poszukwaniu przygód. Przemierzając strzaszliwy obóz Amazonek, niedaleko Wenory, siał zniszczenie wśród młodych i zabójczych kobiet. Jednak nagle do obozu wdarł się ktoś jeszcze. Starszy od Khana (32lev) szlachetnie urodzony (pacc-.-) młody wojownik, imieniem Patix.
Wtem, nagle, bez słowa ostrzeżenia, nieznajomy dobył swej broni i zaatakował! Khan, początkowo przestaszony sytuacją począł uciekać w kierunku Wenory, jednak przeciwnik okazywał się szybszy. Zagradzając jedyną drogę odwrotu, zmusił młodego poszukiwacza przygód, do ucieczki na północ. "Pz xD" rzekł z ironią. Khan uciekał ile sił na północ, ku nieznanym mu terenom, jednak Wróg nieustannie dreptał mu po piętach, ciągle ostrzeliwując magicznymi pociskami, ktore pozostawialy po sobie jedynie toksyczny gaz. Ostatecznie młody rycerz postanowił podjąć wyzwanie. Sięgnął do plecaka po magiczny fioletowy kamień i skupił na nim całą swą siłę. Nie był urodzonym magiem, wiec pocisk ledwo musnął Patix'a. Khan wiedział, że musi ponownie użyć kamienia. Magiczne runy jednak szybko się kończyły, a przeciwnik nie dawał za wygraną. W akcie dersperacji, młody wojownik postanowił dobyć miecza. Oręż zapłonął magicznym ogniem i rozpoczęła się walka. Chroniąc się Tarczą Opiekunów, Khan dawał z siebie ile tylko mógł. Jego ciosy były jednak zbyt słabe, wiec co chwila wyciągał desperacko dłoń po kolejny magiczny kamień. Ich miecze co chwila się krzyżowały w odwiecznym szale wojny, a wilgotna od wody trawa, nieraz poczynała płakać krwią wojowników.
Obaj czuli już zmęczenie. Śmierć zapewne ostrzyła już kosy nad cieńkimi linami ich żywotów. W końcu młody rycerz nie wytrzymał. Sięgnął obolałym ramieniem po błękitny kamień i jak tylko potrafił zaczął czerpać uzdrowicielską energię. Jego rany nagle zaczęły się goić się, a siły powracać. Nim kamień obrócił się w proch, Khan znów był gotów do walki. W tym momenice Patix przerwał. Widocznie stwierdził, że w tym momencie walka jest skończona. Oddalił się na południe.
Tego samego dnia, nim krew na ich orężach zakrzepła, rycerze spotkali się ponownie, lecz ich szable nigdy więcej się nie skrzyżowały.
I tą opowieścią oto chwalę się wam jak to jako 25level Knajt, o skillach nie duzo większych niz 50/50 przeżylem spotkanie z 32 lev.. który przeciez moglby mnie zabic gdyby ..tylko chcial. :)
***
Komęt pliks
Jak co dzień dzielny rycerz (25lev) Khan wybrał się na północ w poszukwaniu przygód. Przemierzając strzaszliwy obóz Amazonek, niedaleko Wenory, siał zniszczenie wśród młodych i zabójczych kobiet. Jednak nagle do obozu wdarł się ktoś jeszcze. Starszy od Khana (32lev) szlachetnie urodzony (pacc-.-) młody wojownik, imieniem Patix.
Wtem, nagle, bez słowa ostrzeżenia, nieznajomy dobył swej broni i zaatakował! Khan, początkowo przestaszony sytuacją począł uciekać w kierunku Wenory, jednak przeciwnik okazywał się szybszy. Zagradzając jedyną drogę odwrotu, zmusił młodego poszukiwacza przygód, do ucieczki na północ. "Pz xD" rzekł z ironią. Khan uciekał ile sił na północ, ku nieznanym mu terenom, jednak Wróg nieustannie dreptał mu po piętach, ciągle ostrzeliwując magicznymi pociskami, ktore pozostawialy po sobie jedynie toksyczny gaz. Ostatecznie młody rycerz postanowił podjąć wyzwanie. Sięgnął do plecaka po magiczny fioletowy kamień i skupił na nim całą swą siłę. Nie był urodzonym magiem, wiec pocisk ledwo musnął Patix'a. Khan wiedział, że musi ponownie użyć kamienia. Magiczne runy jednak szybko się kończyły, a przeciwnik nie dawał za wygraną. W akcie dersperacji, młody wojownik postanowił dobyć miecza. Oręż zapłonął magicznym ogniem i rozpoczęła się walka. Chroniąc się Tarczą Opiekunów, Khan dawał z siebie ile tylko mógł. Jego ciosy były jednak zbyt słabe, wiec co chwila wyciągał desperacko dłoń po kolejny magiczny kamień. Ich miecze co chwila się krzyżowały w odwiecznym szale wojny, a wilgotna od wody trawa, nieraz poczynała płakać krwią wojowników.
Obaj czuli już zmęczenie. Śmierć zapewne ostrzyła już kosy nad cieńkimi linami ich żywotów. W końcu młody rycerz nie wytrzymał. Sięgnął obolałym ramieniem po błękitny kamień i jak tylko potrafił zaczął czerpać uzdrowicielską energię. Jego rany nagle zaczęły się goić się, a siły powracać. Nim kamień obrócił się w proch, Khan znów był gotów do walki. W tym momenice Patix przerwał. Widocznie stwierdził, że w tym momencie walka jest skończona. Oddalił się na południe.
Tego samego dnia, nim krew na ich orężach zakrzepła, rycerze spotkali się ponownie, lecz ich szable nigdy więcej się nie skrzyżowały.
I tą opowieścią oto chwalę się wam jak to jako 25level Knajt, o skillach nie duzo większych niz 50/50 przeżylem spotkanie z 32 lev.. który przeciez moglby mnie zabic gdyby ..tylko chcial. :)
***
Komęt pliks