Hybryda
30-12-2005, 22:27
Kiedyś waleczny,dumny ale także pokojowy i wesoły....dzisiaj juz tylko zniszczony,przepełniony żalem.....z niespełnioną ambicją -to właśnie ja.
Pamiętam jeszcze swoją pierwsa postać....to był sorcerer "Tel fyr" z titanii...miałem jedynie 21 level ale gildia której byłem członkiem była naprawdę szczególna,mieliśmy gould house w outlaw campie....mozna było w podziemiach trenować całe dnie. nie miałem tam wrogów....zapytacie jak to?
nie miałem bo ilośc polaków na tym serwerze nie była duża,dlatego polacy sie szanowali,ale zadarłem za bardo z "br" i wolałem zmienic serwer,byłem bez szans.
Wtedy też pojawiła się nowa nadzieja-Pandoria.
Właśnie na pandorii powstała moja druga postać "Wesoly juhas" nazwa brzmi zabawnie,wsiowo i tak miało być...miałem być zabawny na sam pierwszy rzut oka..pozatym wielu ludzi znało mnie wtedy z opowiadania przygłupich dowcipów i swojej wielkiej gadatliwości.
to był mój drugi sorcerer,pamiętam ze wtedy wręcz marzeniem zycia było nabić 27 level....aby móc tworzyc te śliczne monki i nimi pomagać sobie w nabijaniu leveli,miałem wtedy wielkie plany,chciałem zabijac te potwory z tej najwyższej półki.jednak to kosztowało mnie wiele wysiłku,wtedy nie było różdzek...a wszyscy wiemy jak sorcerer atakuje mieczem....mozna co najwyzej zabic dwarfa,soldiera juz trudno,dlatego spędzałem przy tym noce ,dnie....godziny,miesiace,tworząc runy zeby potem polować....ale popełniłem błąd ...nie chcę juz wspominać tego,ale na tej postaci także się poddałem.
wtedy pomyslałem ze moze sorcerer to zbyt wielkie dla mnie wyzwanie..i tak powstała "Hybryda" (od zespołu którego często słucham o nazwie hybrid)
poczatkowo zaczynało sie doskonale....miałem duzo kasy....czasem coś sponsorowałem kilku słabszym,ot tak sobie zeby zobazyć to magiczne słowo "dzięki" ,moze potrzebowałem tego? jakiegos dowartosciowania od strony innych,sam nie wiem.Wiem tylk oze jako hybryda zbyt wiele czasu poswiecałem na gadki z cymbałami stojacymi przy depozycie,oczywiscie nie mówieze kazdy kto tam stoi jest cymbałem,ale ja w większosci na takich natrafiałem.Mój pierwszy błąd to była kłótnia z kretynem na 8 levelu...prowokował,wyzywał,wyzywał,nonstop...az w koncu napisłem mu ze "twoja stara" ;/ impuls,drobny nerw....potem gdy wyszedłem z depozytu zostałem zabity przez dwóch polaków o kilka razy większym levelu niz mój.
wtedy postanowiłem dac sobie spokój z tą grana dłuższy czas,oddałem mój ekwipunek jedynj kolezance w grze....i nieumyslne kładąc przedmioty na swojaskrzynkę zostałem okradziony przez jednego z moich zabójców,nie chcę juz pisac w jaki sposób,poprostu chwila nieuwagi.
po 4 miesiacach wróciłem....moja koleżanka nie oddała mi nic,bo stwierdziła ze to był prezent i nie powinienem się o to upominać,nie miałem na sobie nawet liny.
i co zrobiłem? NIE prosiłem się nikogo nawet o zółtą monetkę,znalazłem na ziemi leather armor,legion helmet,leather legi...w jaskini znalazłem katanę...i zaczeło się ostrozne powracanie do dawnej świetności ...której nie udało mi sie juz osiągnąc poraz drugi....
gdy zarobiłem pierwsze 20 gp...popłynąłem na foldę,dzięki temu znalazłem duzo złomu z minotaurów na ziemi,po czym udało mi sie to sprzedac za 600 gp,po kilku takich kursach miałem juz plate armor i serpent sword....po wielu tygodniach,miesiacach....miałem na sobie warrior helmet,platinum amulet,fire sword,knight armor i plate legs.....
znów czułem ze "tym razem się uda,przebije się jakoś"....udawało się i w stosunkowo szybkim czaise od 25 levelu wbiłem 37 (prawie 38)....udało mi się zabić kilka dragonów i vampire,ale padłem od giant spidera.
po wielkej niechęci jeden ze znajomych postarał się abym ochłonął....stwierdziłem ze ma racje i mimo tego ze straciłem częśc setu...grałem dalej,aż do dzisiaj-zostałem zaataatakowany przez 60 level i jego koleżkę,zapłaciłem okup-platinum amulet (ostatnia cenna rzecz jaką juz miałem) jeden z nich się wycofał ale drugi....gonł mnie,uciekłem mu ale zostałem zabity przez kilka soldierów.
Tak sieskończyła moja mizerna walka z wiatrakami,bez skili,bez przedmiotów..ze zniszcoznym levelem.
Zastanawia mnie tylko ....czemu? przeciez im nigdy nic nie zrobiłem,wiem tylko ze wiele osób z tego serwera modliło się abym w końcu padł. a wiec mozecie się cieszyć,juz mnie definitywnie nie ma.
uznacie ze to błachy powód aby rookowac siez 35 levelu....ale ja zauwazyłem ze za kazdym razem nie umiem przekroczyć pewnej granicy,zostałem sam,znajomi kwestionowali moje wypowiedzi....moze gdyby jakaś drobna pomoc...moze gdybym był w innym miejscu,mzoe to potoczyłoby sie zupełnie inaczej.
a moze to fatum?
bycmoże nie umiem grać.....a raczej grać tak jak inni gracze,bo widziałem tę grę po swojemu
jeżeli ktoskogos zabija to z wyraźnym powodem,liinek i gonzalez zabili mnie za to ze okresliłem matkę jakiegos 8 levela....oczywiscie wciaż myslę ze to była prowokacja ale to był jakiś powód.niestety ludzie zabijająsię dla zabawy i to też jest pewien aspekt tej gry,aby przebić się tak wysoko zeby nie zagrazał ci nikt z tych ludzi....
pamiętam ze pewnego dnia stwierdziłem ze ta gra pochłania zbyt wiele czasu,bo dobzre wszyscy wiemy ze grajac dziennie po 2 godzinki nic w tej gzre się nigdy nie osiągnie a ja opusciłem sie w nauce i zaniedbałem wile innych obowiązków. dlatego wpadłem na dosyc dziwny pomysł ,aby uczyć się i jednocześnie grać w tibię,zapytacie mnie w jaki sposób?
pamiętam ze przerabiałem wtedy w szkole mickiewicza,i postanowiłem wkleić w listy "sonety krymskie" a potem je czytać podczsa np skilowania ,lub podczas czynnosci bardziej biernych w grze.dzięki temu mógłbym umieć wiele rzeczy niemalze na pamięć bez potrzeby wyłącania gry.
to było całkiem przyjemne,jeden z moich znajomych "mistyf" zamawiał juz dla siebie pana tadeusza wpisanego w tome book....jednak tego nigdy nie zrobiłem.
wielu ludzi mówiło mi ze za duzo myslę,ze jestem noob,ze gadam głupio ...mówili w taki sposób bo nie znali mojego jezyka,zazwyczaj na tibii grają dzieci....
jakis czas temu zaatakował mnie niejaki carismo,ma ponad 100 level....
ale ciekawe ze ma przy tym 12 lat,napisał mi ze nie umiem grać....ale za to umiem robić wiele innych rzeczy o których taki mały nędzny bachor nie ma pojęcia.Sami się domyślcie co mam na myśli.
takczy inaczej wiele osób wspominam pozytywnie....napewno do tych ludzi zalicze tazzmana,mistyfa,azmavetha,arlinke,benona wielkiego i wielu innych których nicki juz mi się zacierają w pamięci.
sa też ludzie których juz od początku oceniałem jako ludzi bez zasad....często sa to dosyc wysokie levele,przykładem jest pendragon ginewra (ma 20 lat ale potrafi TYLKO grać,wydaje mi sie że jeździ na wózku albo nie potrafi nic innego poa graniem)
innym agresorem którego miałem nieprzyjemośc poznać był tie pogroma,ten człowiek poprostu szuka guza,ale nikt mu tego guza nie nabije.
Miło było spedzić rok w tej grze....tibie poznałem na początku 2005 roku...ale wciąz dręczyła mnie myśl ze ta gra o jeden wielki obłęd i dlatego ten obłęd skończyłem jeszcze w starym roku.nie zniszcze sobie zycia przez grę....miałem pisac maturę z matmy albo historii...a teraz z historii musze zaliczać semestr.wszystko przezemnie i moją słabą wole,a skoro nie potrafiegrać to dlaczego mam rujnowac sobie życie?
podziekowania dla wszystkich z którymi miałem przyjemośc się poznać,w sumie dizekuje tez swoim wirtualnym wrogom bo gdyby nie oni to moze nie nabilbym 37 levelu i nie planował zemsty na swoich oprawcach.
Dobra rada dla zaczynajacych grac na pandorii-opuście ten serwer,szkoda nerwów.
ja opuszczam grę definitywnie z dużym niedosmakiem żalem....ale zawsze zostaną dobre wspomnienia,nikt mi nigdy nie odbierze ich,moich osiagnięć i wspólnych wypraw,questów i tak dalej.
Pozdrawiam-Michał.
goodbye
Pamiętam jeszcze swoją pierwsa postać....to był sorcerer "Tel fyr" z titanii...miałem jedynie 21 level ale gildia której byłem członkiem była naprawdę szczególna,mieliśmy gould house w outlaw campie....mozna było w podziemiach trenować całe dnie. nie miałem tam wrogów....zapytacie jak to?
nie miałem bo ilośc polaków na tym serwerze nie była duża,dlatego polacy sie szanowali,ale zadarłem za bardo z "br" i wolałem zmienic serwer,byłem bez szans.
Wtedy też pojawiła się nowa nadzieja-Pandoria.
Właśnie na pandorii powstała moja druga postać "Wesoly juhas" nazwa brzmi zabawnie,wsiowo i tak miało być...miałem być zabawny na sam pierwszy rzut oka..pozatym wielu ludzi znało mnie wtedy z opowiadania przygłupich dowcipów i swojej wielkiej gadatliwości.
to był mój drugi sorcerer,pamiętam ze wtedy wręcz marzeniem zycia było nabić 27 level....aby móc tworzyc te śliczne monki i nimi pomagać sobie w nabijaniu leveli,miałem wtedy wielkie plany,chciałem zabijac te potwory z tej najwyższej półki.jednak to kosztowało mnie wiele wysiłku,wtedy nie było różdzek...a wszyscy wiemy jak sorcerer atakuje mieczem....mozna co najwyzej zabic dwarfa,soldiera juz trudno,dlatego spędzałem przy tym noce ,dnie....godziny,miesiace,tworząc runy zeby potem polować....ale popełniłem błąd ...nie chcę juz wspominać tego,ale na tej postaci także się poddałem.
wtedy pomyslałem ze moze sorcerer to zbyt wielkie dla mnie wyzwanie..i tak powstała "Hybryda" (od zespołu którego często słucham o nazwie hybrid)
poczatkowo zaczynało sie doskonale....miałem duzo kasy....czasem coś sponsorowałem kilku słabszym,ot tak sobie zeby zobazyć to magiczne słowo "dzięki" ,moze potrzebowałem tego? jakiegos dowartosciowania od strony innych,sam nie wiem.Wiem tylk oze jako hybryda zbyt wiele czasu poswiecałem na gadki z cymbałami stojacymi przy depozycie,oczywiscie nie mówieze kazdy kto tam stoi jest cymbałem,ale ja w większosci na takich natrafiałem.Mój pierwszy błąd to była kłótnia z kretynem na 8 levelu...prowokował,wyzywał,wyzywał,nonstop...az w koncu napisłem mu ze "twoja stara" ;/ impuls,drobny nerw....potem gdy wyszedłem z depozytu zostałem zabity przez dwóch polaków o kilka razy większym levelu niz mój.
wtedy postanowiłem dac sobie spokój z tą grana dłuższy czas,oddałem mój ekwipunek jedynj kolezance w grze....i nieumyslne kładąc przedmioty na swojaskrzynkę zostałem okradziony przez jednego z moich zabójców,nie chcę juz pisac w jaki sposób,poprostu chwila nieuwagi.
po 4 miesiacach wróciłem....moja koleżanka nie oddała mi nic,bo stwierdziła ze to był prezent i nie powinienem się o to upominać,nie miałem na sobie nawet liny.
i co zrobiłem? NIE prosiłem się nikogo nawet o zółtą monetkę,znalazłem na ziemi leather armor,legion helmet,leather legi...w jaskini znalazłem katanę...i zaczeło się ostrozne powracanie do dawnej świetności ...której nie udało mi sie juz osiągnąc poraz drugi....
gdy zarobiłem pierwsze 20 gp...popłynąłem na foldę,dzięki temu znalazłem duzo złomu z minotaurów na ziemi,po czym udało mi sie to sprzedac za 600 gp,po kilku takich kursach miałem juz plate armor i serpent sword....po wielu tygodniach,miesiacach....miałem na sobie warrior helmet,platinum amulet,fire sword,knight armor i plate legs.....
znów czułem ze "tym razem się uda,przebije się jakoś"....udawało się i w stosunkowo szybkim czaise od 25 levelu wbiłem 37 (prawie 38)....udało mi się zabić kilka dragonów i vampire,ale padłem od giant spidera.
po wielkej niechęci jeden ze znajomych postarał się abym ochłonął....stwierdziłem ze ma racje i mimo tego ze straciłem częśc setu...grałem dalej,aż do dzisiaj-zostałem zaataatakowany przez 60 level i jego koleżkę,zapłaciłem okup-platinum amulet (ostatnia cenna rzecz jaką juz miałem) jeden z nich się wycofał ale drugi....gonł mnie,uciekłem mu ale zostałem zabity przez kilka soldierów.
Tak sieskończyła moja mizerna walka z wiatrakami,bez skili,bez przedmiotów..ze zniszcoznym levelem.
Zastanawia mnie tylko ....czemu? przeciez im nigdy nic nie zrobiłem,wiem tylko ze wiele osób z tego serwera modliło się abym w końcu padł. a wiec mozecie się cieszyć,juz mnie definitywnie nie ma.
uznacie ze to błachy powód aby rookowac siez 35 levelu....ale ja zauwazyłem ze za kazdym razem nie umiem przekroczyć pewnej granicy,zostałem sam,znajomi kwestionowali moje wypowiedzi....moze gdyby jakaś drobna pomoc...moze gdybym był w innym miejscu,mzoe to potoczyłoby sie zupełnie inaczej.
a moze to fatum?
bycmoże nie umiem grać.....a raczej grać tak jak inni gracze,bo widziałem tę grę po swojemu
jeżeli ktoskogos zabija to z wyraźnym powodem,liinek i gonzalez zabili mnie za to ze okresliłem matkę jakiegos 8 levela....oczywiscie wciaż myslę ze to była prowokacja ale to był jakiś powód.niestety ludzie zabijająsię dla zabawy i to też jest pewien aspekt tej gry,aby przebić się tak wysoko zeby nie zagrazał ci nikt z tych ludzi....
pamiętam ze pewnego dnia stwierdziłem ze ta gra pochłania zbyt wiele czasu,bo dobzre wszyscy wiemy ze grajac dziennie po 2 godzinki nic w tej gzre się nigdy nie osiągnie a ja opusciłem sie w nauce i zaniedbałem wile innych obowiązków. dlatego wpadłem na dosyc dziwny pomysł ,aby uczyć się i jednocześnie grać w tibię,zapytacie mnie w jaki sposób?
pamiętam ze przerabiałem wtedy w szkole mickiewicza,i postanowiłem wkleić w listy "sonety krymskie" a potem je czytać podczsa np skilowania ,lub podczas czynnosci bardziej biernych w grze.dzięki temu mógłbym umieć wiele rzeczy niemalze na pamięć bez potrzeby wyłącania gry.
to było całkiem przyjemne,jeden z moich znajomych "mistyf" zamawiał juz dla siebie pana tadeusza wpisanego w tome book....jednak tego nigdy nie zrobiłem.
wielu ludzi mówiło mi ze za duzo myslę,ze jestem noob,ze gadam głupio ...mówili w taki sposób bo nie znali mojego jezyka,zazwyczaj na tibii grają dzieci....
jakis czas temu zaatakował mnie niejaki carismo,ma ponad 100 level....
ale ciekawe ze ma przy tym 12 lat,napisał mi ze nie umiem grać....ale za to umiem robić wiele innych rzeczy o których taki mały nędzny bachor nie ma pojęcia.Sami się domyślcie co mam na myśli.
takczy inaczej wiele osób wspominam pozytywnie....napewno do tych ludzi zalicze tazzmana,mistyfa,azmavetha,arlinke,benona wielkiego i wielu innych których nicki juz mi się zacierają w pamięci.
sa też ludzie których juz od początku oceniałem jako ludzi bez zasad....często sa to dosyc wysokie levele,przykładem jest pendragon ginewra (ma 20 lat ale potrafi TYLKO grać,wydaje mi sie że jeździ na wózku albo nie potrafi nic innego poa graniem)
innym agresorem którego miałem nieprzyjemośc poznać był tie pogroma,ten człowiek poprostu szuka guza,ale nikt mu tego guza nie nabije.
Miło było spedzić rok w tej grze....tibie poznałem na początku 2005 roku...ale wciąz dręczyła mnie myśl ze ta gra o jeden wielki obłęd i dlatego ten obłęd skończyłem jeszcze w starym roku.nie zniszcze sobie zycia przez grę....miałem pisac maturę z matmy albo historii...a teraz z historii musze zaliczać semestr.wszystko przezemnie i moją słabą wole,a skoro nie potrafiegrać to dlaczego mam rujnowac sobie życie?
podziekowania dla wszystkich z którymi miałem przyjemośc się poznać,w sumie dizekuje tez swoim wirtualnym wrogom bo gdyby nie oni to moze nie nabilbym 37 levelu i nie planował zemsty na swoich oprawcach.
Dobra rada dla zaczynajacych grac na pandorii-opuście ten serwer,szkoda nerwów.
ja opuszczam grę definitywnie z dużym niedosmakiem żalem....ale zawsze zostaną dobre wspomnienia,nikt mi nigdy nie odbierze ich,moich osiagnięć i wspólnych wypraw,questów i tak dalej.
Pozdrawiam-Michał.
goodbye