MatKus
11-06-2004, 00:44
Jako, że ponownie gram (co widać w moim podpisie) po około miesiącu grania postanowiłem kupić se pacc. Jako, że jestem uczciwym graczem, postanowiłem nie kupować za kasę w grze, a zapłacić RL kasą. Wypełniłem formularz na stronie, wydrukowałem maila od share-it i poszedłem do banku.
Poprosiłem panią przy biurku o druk SWIFT. Pani w banku nie wiedziała, co to, więc musiałem wyjaśnić, że chodzi o przelew międzynarodowy. Ku zdziwieniu pani w banku, faktycznie, tak się ten druczek nazywa :)
Wypełniłem druczek, po czym podałem go tej samej pani.
Pani stwierdziła
- Toż przecież pan zapłąci więcej za ten przelew
- No, nie więcej, tylko 45 zł, wiem o tym.
Pani zaczęła szukać w jakimś mocno zużytym zeszycie, i faktycznie, 45 zł to kosztuje. Wzięła odemnie druczek, po czym udała się na zaplecze.
Kolejka zaczęła się robić.
Po około 5-10 minutach pani wróciła, i poprosiła, bym dopisał numer banku odbiorcy. Wskazałem jej palcem, że ten numer jest wpisany w odpowiednim miejscu. Faktcznie tam był. Więc pani ponownie wzięła druczek i zniknęła na kolejne 5-10 minut.
Gdy znów wróciła, zapytała mnie, czy może wziąć fakturę, na podstawie której wypełniałem kupon. Dałem ją jej, po czym pani znowu poszłą na zaplecze na kolejne 5-10 minut. Jako, że żadnej innej pani przy żadnym innym biurku nie było, kolejka w banku robiła się już dość spora.
Po chwili pani wróciła i poprosiła, żebym przyszedł za godzinę, bo ona musi przepisać ten druczek do komputera. Nie chciałem już jej proponować pomocy w tym, ale mi by to na pewno godziny nie zajęło.
Wróciłem po około dwuch godzinkach. Wszystko było już wypełnione, kazano mi tylko podejśc do okienka i zapłacić.
Wyjąłem euro (ojciec pracuje w niemczech, więc łatwiej mi o euro niż złotówki ;) ), aż tu pani mi mówi, że pani, która to przepisywała wypełniła, że to będzie w złotówkach płacone. Tylko drobny szczegół, że złotówek miałem tyle, by mi wystarczyło na koszty przelewu.
- No to może pan wymienić pieniądze.
Musiałem pani wyjaśniać chwilę że oczywiście wiem, żem mogę wymienić, ale taniej mnie wyniesie nie wymieniać. Nie mam ochoty płacić za koszty wymiany euro na złotówki po to, by mi potem znowu to na euro wymieniono. Po około 15 minutach rozmowy pani zawołała kogoś z zaplecza (na szczęście w kilku kasach ludzi obsługiwano, więc kolejka aż tak wielka nie była :P ) Tak więc poprosiłem, by mi ponownie przepisano druczek albo wymieniono te euro po kursie zakupu, a nie sprzedaży. Ponieważ jednak nie miałem ochoty czekać kolejnych 2 godzin na przepisanie druczka (oj, a jak by pani jeszcze kasować poprzednie zlecenie miała, to pewnie jeszcze więcej :) ), zgodziłem się na wymianę po kursie średnim.
Do domu przyniosłem kopię druku SWIFT, który wypełniałem, 3 wydruki z komputera o tytule ROZLICZENIE POLECENIA WPŁATY W OBROCIE DEWIZOWYM (każdy z innego koloru pieczątką i z innym podpisem, po za tym identyczne), potwierdzenie wymiany waluty, oraz 4 inne druczki, których znaczenie nie znam, a które już dawno wylądowały w śmietniku (dlatego tytułów nie przytocze). Ponadto byłem zapytany o to, czy chcę 3 inne druki, ale już dość makulatury miałem. Zastanawiam się jednak, czy nie lepiej było sprzedać te papiery, które od nich dostałem, na makulaturę. Stykło by pewnie na jeszcze 3 miesiące pacc :P
Tak oto wygląda kupowanie PACC w tak małej miejscowości, jaką są Głuchołazy. Ta pani pewnie nie będzie obsługiwała więcej przelewów międzynarodowych do czasu, aż mi się pacc skończy i będę chciał przedłużyć lub ktoś z kumpli nie pójdzie kupować (np. Dromader )
Poprosiłem panią przy biurku o druk SWIFT. Pani w banku nie wiedziała, co to, więc musiałem wyjaśnić, że chodzi o przelew międzynarodowy. Ku zdziwieniu pani w banku, faktycznie, tak się ten druczek nazywa :)
Wypełniłem druczek, po czym podałem go tej samej pani.
Pani stwierdziła
- Toż przecież pan zapłąci więcej za ten przelew
- No, nie więcej, tylko 45 zł, wiem o tym.
Pani zaczęła szukać w jakimś mocno zużytym zeszycie, i faktycznie, 45 zł to kosztuje. Wzięła odemnie druczek, po czym udała się na zaplecze.
Kolejka zaczęła się robić.
Po około 5-10 minutach pani wróciła, i poprosiła, bym dopisał numer banku odbiorcy. Wskazałem jej palcem, że ten numer jest wpisany w odpowiednim miejscu. Faktcznie tam był. Więc pani ponownie wzięła druczek i zniknęła na kolejne 5-10 minut.
Gdy znów wróciła, zapytała mnie, czy może wziąć fakturę, na podstawie której wypełniałem kupon. Dałem ją jej, po czym pani znowu poszłą na zaplecze na kolejne 5-10 minut. Jako, że żadnej innej pani przy żadnym innym biurku nie było, kolejka w banku robiła się już dość spora.
Po chwili pani wróciła i poprosiła, żebym przyszedł za godzinę, bo ona musi przepisać ten druczek do komputera. Nie chciałem już jej proponować pomocy w tym, ale mi by to na pewno godziny nie zajęło.
Wróciłem po około dwuch godzinkach. Wszystko było już wypełnione, kazano mi tylko podejśc do okienka i zapłacić.
Wyjąłem euro (ojciec pracuje w niemczech, więc łatwiej mi o euro niż złotówki ;) ), aż tu pani mi mówi, że pani, która to przepisywała wypełniła, że to będzie w złotówkach płacone. Tylko drobny szczegół, że złotówek miałem tyle, by mi wystarczyło na koszty przelewu.
- No to może pan wymienić pieniądze.
Musiałem pani wyjaśniać chwilę że oczywiście wiem, żem mogę wymienić, ale taniej mnie wyniesie nie wymieniać. Nie mam ochoty płacić za koszty wymiany euro na złotówki po to, by mi potem znowu to na euro wymieniono. Po około 15 minutach rozmowy pani zawołała kogoś z zaplecza (na szczęście w kilku kasach ludzi obsługiwano, więc kolejka aż tak wielka nie była :P ) Tak więc poprosiłem, by mi ponownie przepisano druczek albo wymieniono te euro po kursie zakupu, a nie sprzedaży. Ponieważ jednak nie miałem ochoty czekać kolejnych 2 godzin na przepisanie druczka (oj, a jak by pani jeszcze kasować poprzednie zlecenie miała, to pewnie jeszcze więcej :) ), zgodziłem się na wymianę po kursie średnim.
Do domu przyniosłem kopię druku SWIFT, który wypełniałem, 3 wydruki z komputera o tytule ROZLICZENIE POLECENIA WPŁATY W OBROCIE DEWIZOWYM (każdy z innego koloru pieczątką i z innym podpisem, po za tym identyczne), potwierdzenie wymiany waluty, oraz 4 inne druczki, których znaczenie nie znam, a które już dawno wylądowały w śmietniku (dlatego tytułów nie przytocze). Ponadto byłem zapytany o to, czy chcę 3 inne druki, ale już dość makulatury miałem. Zastanawiam się jednak, czy nie lepiej było sprzedać te papiery, które od nich dostałem, na makulaturę. Stykło by pewnie na jeszcze 3 miesiące pacc :P
Tak oto wygląda kupowanie PACC w tak małej miejscowości, jaką są Głuchołazy. Ta pani pewnie nie będzie obsługiwała więcej przelewów międzynarodowych do czasu, aż mi się pacc skończy i będę chciał przedłużyć lub ktoś z kumpli nie pójdzie kupować (np. Dromader )