UWAGA! Praca nad morzem... cz.1
Napisane 18-07-2009 17:22 przez Pan i Wladca
Nawet nie wiem czy to ktoś przeczyta, ale co tam, gdzieś to przelać muszę. Nie jeden myślał o wyjeździe na wakacje nad morze by zarabiać i przy okazji się bawić. Ja wraz z dwoma kolegami i jedną koleżanką wpadliśmy na ten sam początkowo idealny pomysł, by wybrać się nad nasz Bałtyk, znaleźć prace z noclegiem, zarabiać i bawić się.
Osoby poniżej 18 roku życia proszę o opuszczenie tej strony :>
Wszyscy spakowani udaliśmy się moim czerwonym Ferrari (czyt. czerwony Ford Fiesta :>) na pobliski PKS, zajęliśmy pole position na placu manewrowym i wyczekiwaliśmy autobusu. Po małym spóźnieniu przyjechał i wyruszyliśmy w długą trasę około 23:30. W busie euforia - karty na torbach(poker, pan, kuku) śmiechy chichy..... po 15 minutach każdy spał z mp3 w uszach :>. 9 godzin podróży w końcu dotarliśmy do Międzyzdroji. Zaspani opuściliśmy autobus, który po chwili odjechał i zostawił nas na coś czego nikt się spodziewać nie mógł.
Kajo - jeden z kumpli zadzwonił do kolegi, który już od jakiegoś czasu pracował nad morzem. Zostawiliśmy u niego torby by nie taszczyć ich wszędzie i udaliśmy się na polowanie. Wcześniej w domu wydrukowałem kilka kartek z ofertami pracy i nr tel. do nich. Zaczęliśmy dzwonić. Jeden telefon... drugi telefon... 10 telefon... nic, kompletnie nic! Nikt nie potrzebuje do pracy - albo mają już pełny skład, albo nie chcą zatrudniać dodatkowych rąk bo nie ma turystów. No to co, podzieliliśmy się na 2 grupy: Kajo ze swoją dziewczyną, ja z Pawełkiem(taki mały niepozorny :>) i pytaliśmy o prace osobiście w każdym hotelu, restauracji, barze czy zwykłym monopolowym. Upał z 40 w słońcu a my już 2 godziny chodziliśmy po mieście i dalej nic. W końcu razem z Pawełkiem weszliśmy do jakiejś Jadłodajni na skraju miasta. Facet powiedział, że musimy przyjść po 18 jak będzie szef i prawdopodobnie zatrudni całą czwórkę z noclegiem! Od razu po wyjściu telefon do tamtej dwójki: "Jest robota, przyjmą naszą czwórkę ale musimy przyjść po 18". Ogarnęło nas szaleństwo, euforia tak jak na filmie w zwolnionym tempie :>. Spotkaliśmy się wszyscy na molo i padło pytanie: Co robimy do tej 18 - gdzie była dopiero 11. Kolega od bagaży był w pracy do 16 więc toreb( w których mieliśmy cały nasz dobytek) wziąć nie mogliśmy. Znaleźliśmy ławki w cieniu i tak przesiedzieliśmy tam do 16 cali spoceni (Pawełek już zaczął się powoli rozkładać). Ludzie patrzyli na nas jak na jakiś lumpów, a my na nich jak na burżujów zazdroszcząc im jedzenia, które trzymali w ręce :>. Wybiła godzina 0, ruszyliśmy po swoje bagaże. Jak się okazało, gość wrócił z pracy pól godziny wcześniej i już go nie było bo poszedł sobie nad morze popływać. Ławka w cieniu była już zajęta więc usiedliśmy an tej w słońcu. Po pół godziny wyglądaliśmy jak rodzynki. No nic, zbliżała się 18 - ruszyliśmy do Jadłodajni.
"Szefa dalej nie ma - przyjdźcie za godzinę"
- Po godzinie:
Okazało się, że była to Jadłodajnia św. Piotra i Pawła, praca bez wynagrodzenia(wolontariat) i nocleg w namiocie :> Grzecznie podziękowaliśmy, wyszliśmy i buchnęliśmy śmiechem.
Plan B był prosty: Znajdujemy nocleg i jutro uderzamy na sąsiednie miasto - tam na pewno praca będzie. Okazało się, że nikt nie chce wziąć nas na 1 noc. Ostatecznie zgodzili się w starym ośrodku PTTK. Przed 20:00 dzwonimy po bagaże - gość nie odbiera. Głodni i wymęczeni do prawie 22 koczowaliśmy przed jego hotelem, aż łaskawie wróci i odda nam bagaże. Wrócił, oddał a my szczęśliwi rzuciliśmy się z torbami w stronę PTTK do pokoju by w końcu coś zjeść. Za osobę daliśmy 40zl czyli w sumie 160. Strach było chodzić po pokoju bo podłoga tak skrzeczała, prycze jak w wojsku, pościel jakaś szorstka, a gdy podniosłem poduszkę wyleciała z niej ćma wielkości pięści - oczywiście każdy się zląkł. Dostała raz butem Pawełka i wyrzuciliśmy ją do kosza. Później ożyła albo to druga była do tej pory nie wiemy, ale Pawełek mało się nie zesrał jak mu na barku usiadła. Zabiliśmy po raz drugi i poszliśmy spać.
I tak kończy się część 1. Kolejne 4 dni w części 2, mniej szczegółowo.
Osoby poniżej 18 roku życia proszę o opuszczenie tej strony :>
Wszyscy spakowani udaliśmy się moim czerwonym Ferrari (czyt. czerwony Ford Fiesta :>) na pobliski PKS, zajęliśmy pole position na placu manewrowym i wyczekiwaliśmy autobusu. Po małym spóźnieniu przyjechał i wyruszyliśmy w długą trasę około 23:30. W busie euforia - karty na torbach(poker, pan, kuku) śmiechy chichy..... po 15 minutach każdy spał z mp3 w uszach :>. 9 godzin podróży w końcu dotarliśmy do Międzyzdroji. Zaspani opuściliśmy autobus, który po chwili odjechał i zostawił nas na coś czego nikt się spodziewać nie mógł.
Kajo - jeden z kumpli zadzwonił do kolegi, który już od jakiegoś czasu pracował nad morzem. Zostawiliśmy u niego torby by nie taszczyć ich wszędzie i udaliśmy się na polowanie. Wcześniej w domu wydrukowałem kilka kartek z ofertami pracy i nr tel. do nich. Zaczęliśmy dzwonić. Jeden telefon... drugi telefon... 10 telefon... nic, kompletnie nic! Nikt nie potrzebuje do pracy - albo mają już pełny skład, albo nie chcą zatrudniać dodatkowych rąk bo nie ma turystów. No to co, podzieliliśmy się na 2 grupy: Kajo ze swoją dziewczyną, ja z Pawełkiem(taki mały niepozorny :>) i pytaliśmy o prace osobiście w każdym hotelu, restauracji, barze czy zwykłym monopolowym. Upał z 40 w słońcu a my już 2 godziny chodziliśmy po mieście i dalej nic. W końcu razem z Pawełkiem weszliśmy do jakiejś Jadłodajni na skraju miasta. Facet powiedział, że musimy przyjść po 18 jak będzie szef i prawdopodobnie zatrudni całą czwórkę z noclegiem! Od razu po wyjściu telefon do tamtej dwójki: "Jest robota, przyjmą naszą czwórkę ale musimy przyjść po 18". Ogarnęło nas szaleństwo, euforia tak jak na filmie w zwolnionym tempie :>. Spotkaliśmy się wszyscy na molo i padło pytanie: Co robimy do tej 18 - gdzie była dopiero 11. Kolega od bagaży był w pracy do 16 więc toreb( w których mieliśmy cały nasz dobytek) wziąć nie mogliśmy. Znaleźliśmy ławki w cieniu i tak przesiedzieliśmy tam do 16 cali spoceni (Pawełek już zaczął się powoli rozkładać). Ludzie patrzyli na nas jak na jakiś lumpów, a my na nich jak na burżujów zazdroszcząc im jedzenia, które trzymali w ręce :>. Wybiła godzina 0, ruszyliśmy po swoje bagaże. Jak się okazało, gość wrócił z pracy pól godziny wcześniej i już go nie było bo poszedł sobie nad morze popływać. Ławka w cieniu była już zajęta więc usiedliśmy an tej w słońcu. Po pół godziny wyglądaliśmy jak rodzynki. No nic, zbliżała się 18 - ruszyliśmy do Jadłodajni.
"Szefa dalej nie ma - przyjdźcie za godzinę"
- Po godzinie:
Okazało się, że była to Jadłodajnia św. Piotra i Pawła, praca bez wynagrodzenia(wolontariat) i nocleg w namiocie :> Grzecznie podziękowaliśmy, wyszliśmy i buchnęliśmy śmiechem.
Plan B był prosty: Znajdujemy nocleg i jutro uderzamy na sąsiednie miasto - tam na pewno praca będzie. Okazało się, że nikt nie chce wziąć nas na 1 noc. Ostatecznie zgodzili się w starym ośrodku PTTK. Przed 20:00 dzwonimy po bagaże - gość nie odbiera. Głodni i wymęczeni do prawie 22 koczowaliśmy przed jego hotelem, aż łaskawie wróci i odda nam bagaże. Wrócił, oddał a my szczęśliwi rzuciliśmy się z torbami w stronę PTTK do pokoju by w końcu coś zjeść. Za osobę daliśmy 40zl czyli w sumie 160. Strach było chodzić po pokoju bo podłoga tak skrzeczała, prycze jak w wojsku, pościel jakaś szorstka, a gdy podniosłem poduszkę wyleciała z niej ćma wielkości pięści - oczywiście każdy się zląkł. Dostała raz butem Pawełka i wyrzuciliśmy ją do kosza. Później ożyła albo to druga była do tej pory nie wiemy, ale Pawełek mało się nie zesrał jak mu na barku usiadła. Zabiliśmy po raz drugi i poszliśmy spać.
I tak kończy się część 1. Kolejne 4 dni w części 2, mniej szczegółowo.
Komentarzy 8
Komentarze
Możesz dac skróconą wersje, za długa lektura :(
|
|
Napisane 18-07-2009 18:27 przez iShine |
Fajne
A to na faktach?? Ta Ćma pewnie ostra była Będzie Happy End? |
|
Napisane 18-07-2009 20:23 przez Evil_Aragami |
Cytuj:
A to na faktach??
To nie może być prawdziwe... ._. |
|
Napisane 18-07-2009 20:56 przez Rybzor |
Ta, ale to jeszcze nic w porównaniu z tym co się działo w dni następne :>
|
|
Napisane 18-07-2009 21:42 przez Pan i Wladca |
Uooo panie!
Toż to nie szło zadzwonić zanim żeście do Międzyzdrojów pojechali? |
|
Napisane 18-07-2009 22:17 przez Tym |
Szło ino tych w necie było mało, a każdy nam gadał, że pracy nad morzem w brud.
|
|
Napisane 18-07-2009 22:26 przez Pan i Wladca |
Z tymi sezonowymi to kiepsko :/
Trzeba odpowiednio szybko zaklepać, bo w wakacje plaga zwana studentami zajmuje większość takich ofert ;p |
|
Napisane 18-07-2009 22:32 przez Tym |
Kox z ćmĄ XD
|
|
Napisane 19-07-2009 17:20 przez iShine |
Ostatnie wpisy bloga Pan i Wladca
- UWAGA! Praca nad morzem... cz.2 (19-07-2009)
- UWAGA! Praca nad morzem... cz.1 (18-07-2009)