Kiedyś, gdy Tibia była normalna (czyt. dało się zalogować w godzinach dziennych), byłem głupi i grałem mało, a max. siedziałem do 0:00. Zresztą za dnia grać nie mogłem (tak to jest jak się pokaże ojcu - maniakowi strategi i bratu - maniakowi czarów, RedDragona, a do tego żmudnego 5 godzinnego robienia tur za wszystkich dochodzą jeszcze inne gry (w przypadku tego pierwszego) i znajomi bez pogadania z którymi codziennie kilkagodzinnie żyć się nie da (to w przypadku tego drugiego). Tak to więc się zaczęło siedzenie do 2, 3, ale już rzadziej nad Tibią, a raczej nad Unrealem, Quakiem, Diablo (fajnie się PK'uje w Diabełku, uciechy wiele a nikt się nie zemści), Fallout Tactics i innymi grami nie tylko online, chociaż z reguły wykorzystywanymi do gry po sieci.
|