Matematycy
Język, historia i inne przedmioty na całym świecie są takie same jednak jest coś, co łączy wszystkie kraje, to matematyka. „Tony papieru tony analiz…” jak można usłyszeć w jednej z młodzieżowych piosenek, jednak nie każdy potrafi to wykorzystać. To wielka umiejętność pokazać ze funkcja liniowa ma 2 miejsca zerowe, wszyscy się śmieją z liczenia delty z równania liniowego, ale nikt z wyśmiewających nie pomyślał, o zakrzywieniu czasoprzestrzeni, poza tym jednym liczącym. Ponadto można znaleźć taki układ, że to jest jednak prawda. Jedni mówią, że x kwadrat= -1 to sprzeczność, a dla innych w tym miejscu dopiero zaczyna się zabawa, nie każdy potrafi powiedzieć ile to pierwiastek z -15. Logika… tutaj jest dopiero frajda, kiedy się powie, że w domu nie ma nikogo. Nie ma nikogo, znaczy ktoś jest, wiec czy powinno się powiedzieć: w domu jest nikt? Ale przecież to źle brzmi, i nie dziwota po jednym przykładzie, że wszyscy wielcy filozofowie to matematycy. Po co uczyć humanistów filozofii i idealnego wyrażania się? Żeby mówili „nie będę z Tobą konwersować, ponieważ brodzik intelektualny, w którym egzystujesz konfliduje z moimi imperatywami, a poza tym nie znasz teorii założeń”? Przecież można po prostu powiedzieć „Odpierwiastkuj się ode mnie Ty ilorazie nieparzysty, bo jak Cię logarytmuje to Ci zbiór zębów wyjdzie poza nawias”, czyż to nie jest piękniej powiedziane? Matematyk, gdy się potknie powie „o kurczę” natomiast humanista, żeby pokazać swój zasób słownictwa powiedziałby: „Bardzo mnie irytują nierówności chodnika, które znienacka narażają mnie na upadek, nasuwa mi to złe myśli o władzach gminy”. Niektórzy matematycy żyją w swoim świecie i byle człowiek nie rozumie prostego żartu, jak „weźmy epsilon mniejszy od zera”. Dla matematyka nie problem jest zmienić żarówkę, bo na wszystko znajdzie algorytm postępowania, dla przykładu romantyk po napisaniu wiersza, jaki to on jest załamany z powodu przepalonej żarówki, gdy się już zabierze za wkręcenie nowej w decydującym momencie zemdleje, jak każdy przyzwoity romantyk, i na dodatek zbije żarówkę. Gdy się ocuci zobaczywszy rozbitą żarówkę zacznie płakać i napisze kolejny wiersz, w którym owa rozbita żarówka będzie symbolizować rozbijającą się ojczyznę, po czym inny romantyk napisze polemikę do tego, że nie wolno płakać, tylko trzeba sklejać tą żarówkę. A następne pokolenia humanistów uczyłoby się nowego toposu, toposu rozbitej żarówki, a swoją drogą ciekawe czy wiedzą, że sklejona już nie zaświeci? Reakcja matematyka była by prosta, idzie do sklepu kupuje nową i po problemie. Zdarzało się nieraz, że humaniści polemizowali także dzieła matematyków jak np. Redutę Nortona która się zaczyna tak:
„Nam pisać nie kazano. - W systemie zadrżało.
Zresetowałem program; dwieście funkcji grzmiało.
Globalnych procedur ciągną się szeregi,
Prosto, długo, daleko - jako morza brzegi;…”
Któż z was ją słyszał, zapewne nikt, jednak każdy zna na pewno polemikę humanistów, która się zaczyna słowami „Nam strzelać nie kazano”, gdzie widać czystą analogie do wybitnych matematycznych dzieł. A czy można sobie wyobrazić ciekawszą bajkę niż bajka matematyka „Za siedmioma maksimami funkcji "sinus", za jedenastoma minimami funkcji "cosinus" żyły sobie trzy wektory: Alfa Jeden, Alfa Dwa i Alfa Trzy…” jest ona o wiele bardziej interesująca niż bajki opowiadane od niepamiętnych czasów „za siedmioma górami…”. Ehh, aż nieopisana dotąd figura wody w oku się kręci na myśl, jaki byłby to świat, gdyby każdy pomyślał następnym razem śmiejąc się z matematyka, bo każdy matematyk może wybrnąć ze swojego problemu, a nie każdemu może wystarczyć cytatów z książek, wyniosłych słów i innych redundantnych sformułowań żeby to skomentować.