![]() |
na mecze chodze od 4 lat, na mlyn 2 lata
nigdy nie walczylem (i jakos sie do tego nie pale) za to jestem bardzo aktywny w robieniu opraw, czesto pomagam robic sektorowki dla ultrasow i zbieram hajs na oprawy PS. odpierdolecie sie od Albertusa |
Trudno się chyba "przypierdolić" do kogoś przez Internet xd
|
@up
spoko mozna, popatrz na posty gonza zeby nie bylo off topa takie opowiadanie: Do Serbii wybraliśmy się w 9 osób. Gdyby nie szczęście, które nam sprzyjało w czasie tej podróży to wyprawę zakończylibyśmy już 250 km od Białegostoku. Przed samym Lublinem ODPADŁO nam koło ! Dzięki Bogu zaczepiło się o jakąś tam osłonkę i całkowicie nie wyskoczyło. Jak się później okazało wszystkie cztery koła miały po niedokręcane śruby... Straciliśmy przez to dobre 5 godzin gdzie automatycznie mogliśmy się pożegnać ze zwiedzaniem Budapesztu..Dalsza droga do Belgradu przebiegła bez przeszkód, bo niestrudzony M. dzielnie czuwał abyśmy nie łamali przepisów drogowych :-) Razem z Wisła Kraków i GKSem, których spotkaliśmy na granicy, meldujemy się ok. 9 rano pod stadionem Zvezdy. Od tej pory na krok nie odstępowały nas serbskie psy. „Pech” chciał, że niestety nikt oprócz języka polskiego nie znał innych języków obcych i nie potrafił wytłumaczyć panom policjantom w jakim celu przyjechaliśmy do Serbii ;-) Zanim przejęła nas Zvezda zdążyliśmy jeszcze zwiedzić stadion ich wroga Partizana, który nie przyjął zaproszenia na turniej. Razem z chłopakami z Crveny pojechaliśmy na miejsce gdzie miały się spotkać ekipy turniejowe. Jak to przystało na chłopaków z Jagi w czasie przetransportowywania się przez stolicę Serbii wyszukiwaliśmy serbską płeć piękną i zapraszaliśmy do naszego busa, ale nie wiedzieć czemu serbskie psy uniemożliwiali wszelkich interakcji z belgradzkimi pięknościami.. ;-( Kiedy już wszyscy przybyli na umówiony parking – trzema autokarami wyruszyliśmy (jak się później okazało w 8 godzinną) podróż do Kosowa. Razem z nami w autokarze wszystkie polskie ekipy (GKS Bełchatów, Górnik Łęczna, Petrochemia Płock, Wisła Kraków) + Sigma Ołomuniec. Żeby nie było zmuły w autokarze poszła w ruch nasza płytka z Zenkiem Martyniukiem i zespołem Toples w roli głównej. Około 2 w nocy dotarliśmy do naszego hotelu, mieszczącego się w Prisztinie – albańskiej stolicy Kosowa. Ku naszemu zdziwieniu nie było wody, ponieważ Albańczycy odcinają ją Serbom.. Szybkie rozeznanie i jeden od nas rozkminił wodę po drugiej stronie ekspresówki na stacji benzynowej. Trzech z nas niczego nieświadomych z ręcznikami na szyjach, koszulkami „Kosowo jest serbskie” i dinarami w rękach udało się na tą stacje, która okazała się albańską ! Z rana pojechaliśmy do Graczanicy, gdzie odbywał się turniej. Turniej poświęcony był pamięci Dimitrija Popovica – Serba zamordowanego 5 lat temu, którego pamięć uczciliśmy składając kwiaty w kapliczce. Po złożeniu kondolencji rodzinie i minucie ciszy udaliśmy się na boisko pobliskiej szkoły gdzie mieliśmy zagrać dopiero siódmy mecz ze Spartakiem Moskwa. Oprócz polskich ekip w turnieju brało udział 8 serbskich zespołów, wcześniej wspomniany Spartak, Olympiakos Pireus, Zenit Sankt Petersburg, Dinamo Moskwa, Twente Enschede. Swoją flagę wywiesiła również Sigma Ołomuniec ale było ich za mało do gry i poszli „na miasto” po przyozdabiać mury napisami mówiącymi o prawdziwej przynależności Kosowa. Pech chciał, że złapali ich albańscy policjanci, ale na szczęście w porę ich wypuścili. Przy wyczytywaniu drużyn jako jedyni zaśpiewaliśmy kim jesteśmy co później przełożyło się na to, że wokół było słychać okrzyki „Jaga Jaga Jaga „ :-) Pomimo tego, że publiczność była już „nasza” mecz ze Spartakiem zremisowaliśmy 2-2, aby potem w karnych przegrać 0-2. Oczywiście spowodowane było to długą i męczącą podróżą i wysoką temperaturą podczas turnieju ;-) W finale zmierzyły się dwie miejscowe drużyny OFK Belgrad i Crvena Zvezda, gdzie górą byli kibice czerwonej gwiazdy. Po turnieju wszyscy spotykamy się na uroczystej kolacji w Monasterze w Graczanicy. Po kolacji każda ekipa udaje się do hoteli, aby kosztować serbskich wynalazków. Następnego dnia organizatorzy zaplanowali nam zwiedzanie Kosowa. Jadąc do docelowych miejsc przy nutach disco polo można było podziwiać niesamowite widoki. Serbskie i albańskie miejscowości w Kosowie to niebo, a ziemia.. Graczanica – kilka sklepów, parę restauracji, stare zdezelowane samochody. Zaś po albańskich stronach można było spotkać ludzi poruszającymi się bmw, audi czy też mercedesami, którzy mieszkają w apartamentowcach mają dostęp do wielu sklepów, banków, przychodni jak też innych instytucji.. Pozostawiamy to bez komentarza.. Tego dnia pierwszy, dłuższy postój mieliśmy w XIV-wiecznym klasztorze, w którym spoczywa ciało Świętego Stefana króla Serbii, którego relikwie mieliśmy zaszczyt obejrzeć. Klasztor ten z racji tego, że jest główną świątynią kościoła prawosławnego w Kosowie narażony jest na ataki Albańczyków. W związku z tym dostępu do bram zakonu bronią żołnierze włoskiego kontyngentu KFOR, jak także liczne druty kolczaste, zasieki i okopy. Zakonnicy przygotowali nam mały poczęstunek gdzie oczywiście nie mogło zabraknąć serbskiej rakiji, od której co poniektórych było ciężko odciągnąć ;-) Kolejnym etapem zwiedzania było słynne miasto Mitrovice. W 2004 r. w rzece utonął mały chłopiec - Albańczyk. Oczywiście oskarżono o to Serbów. Tłum Albańczyków zaczął szturmować most, którego bronili Serbowie. Zamieszki trwały kilka dni. Zginęło 28 Serbów, a ponad dwa tysiące zostało przepędzonych ze swoich domów. Spalono lub zdewastowano kilkadziesiąt cerkwi. Od tamtej pory na most łączący serbską i albańską część nikt nie wchodzi oprócz wojsk ONZ. Będąc już w Mitrovicy nie udaje się nam wejść na serbską 100dniówkę, ale nie załamując się tym faktem wsiadamy w taksówki i jedziemy do centrum w poszukiwaniu serbskich piękności. Nie zawiedliśmy się – centrum Mitrovicy to był istny raj na ziemi :-) Ciekawostką jest to, że pomimo tego iż na dyskotekach jest mnóstwo ludzi nikt nie tańczy! Wszyscy stoją nieruchomo patrząc się na siebie.. Dopiero barmanka wytłumaczyła nam, że serbskie dziewczyny czują się jak królewny, a królewnom nie wypada tańczyć na dyskotekach ;O Jagiellonii oczywiście spodobało się przebywanie z tymi królewnami przez co „trochę” spóźniliśmy się na zbiórkę ;-) Jeszcze tylko trochę tańców i śpiewów wyrażających co myślimy na temat niepodległości Kosowa i można było wracać do Belgradu. Planowany przyjazd do stolicy Serbii wyznaczony był na godzinę 8. Dzięki kierowcy, dla którego wyprzedzanie na zakrętach górskich dróg nie było problem dotarliśmy na 5. Postanowiliśmy zostać na meczu Serbia-Austria, a wraz z nami została Wisła i GKS. Na meczu wisi 50cio metrowy transparent „PIERDOLIMY RZĄD I POLITYKĘ TUSKA, KOSOWO JEST SERBSKIE - KRZYCZY CAŁA POLSKA !!!”. Poprzez ten transparent chcieliśmy wesprzeć skrzywdzonych w 2008 roku Serbów i pokazać całemu światu, że jesteśmy innego zdania niż nasz rząd, który niestety uznał niepodległość Kosowa. Obok transparentu zawisła nasza flaga „The best fans”. Nie wypadałoby nie wspomnieć o obrzucaniu racami kibiców z Austrii czy tez widoku ponad 50 tysięcy skaczących Serbów (także ochroniarzy!) w rytm piosenki „Kto nie skacze ten Albańczyk”. Na tym meczu doświadczyliśmy tego czego od sierpnia w Polsce może zabraknąć dzięki „kochanej” ustawie. Race, race i jeszcze raz race ! Odpalane co chwila wzbogacane wybuchami achtungów, które przelatywały za płot. Doping pełen fanatyzmu i spontaniczności. Rzucanie w ochronę krzesełkami czy też innymi przedmiotami dla Serbów to normalna sprawa :) Śmiało można powiedzieć, że jeden z najlepszych meczy na jakim byliśmy! Po meczu jeszcze chwilę zostajemy w pobliskim barze i zawijamy się w podróż powrotną do Polski. Niewątpliwie był to dla każdego z nas wyjazd życia! Oprócz pamiątek, setek zdjęć, tysięcy wspomnień przywieźliśmy satysfakcję! Satysfakcję z tego, że JAGIELLONIA BIAŁYSTOK mogła swoją obecnością na tym turnieju wesprzeć naród serbski i pokazać, że nie jest obojętna na cierpienie innych! BYLIŚMY JESTEŚMY I BĘDZIEMY ZA SERBSKIM KOSOWEM ! KOSOVO JE SRCE SRBIJE ! źródło: www.ujb.pl |
Gierubesoen: czy, skoro mieszkam w Opolu, a jak wiadomo cała Polska j*bie Śląska, a WKS k*rwą jest (chociaż Ty nie za WKSem?), to znaczy, że mam Cię nie lubić?
Czy skoro pochodzę z Wrocławia sytuacja się komplikuje? @down: a, to wporzo. |
Cytuj:
|
Cytuj:
i podobnie miasto to dla mnie klub , i jak kogos zapoznaje z Polski i on mowi jestem z xx to ja odrazu aa to tam gra xx ;D i jak ktos jest fajny a jest z wrogiego klubu to staram sie z nim nie rozmawiać o piłce nożnej zeby nie robic niepotrzebnej awantury. nawet na geografi jak nauczyciel mnie pytal gdzie lezy miasto x , to ja je kojazylem z klubem i z jakiej ligi jest klub (jaka grupa) i wtedy juz wiadomo ;D |
Cytuj:
Z geografią to samo, dzięki kojarzeniu z klubami znajdę na mapie każde miasto, mieścinę i wioskę w Polsce ;d |
Cytuj:
Mazowieckie - Legia Warszawa Malopolskie - Wisla Krakow Pomorskie - Lechia Gdansk ... itp. ;D nauczyciel uznal a 5 wpadla ;D |
Cytuj:
|
Cytuj:
|
Cytuj:
|
Cytuj:
|
Co za bezsens, ja pierdo*e xd Ciekawe na jakiej podstawie szufladkuje się tak drużyny.
@down Grają lepiej niż drużyna z naszego miasta, to do gazu ich i obrzucamy "kurwami" ? Panowanie w regionie, wtf? Czy my na pewno piszemy o tym samym sporcie? Lepsza drużyna wygrywa, cała filozofia. W sumie wbijam to, i tak to mnie nie dotyczy/ nie interesuje. |
Cytuj:
Chociaż często jest tak, że patrzy się na region. Gdy w danym regionie są dwa dobre zespoły, to zazwyczaj mają kosę, bo walczą o 'panowanie' w danym regionie. Przykład -> województwo dolnośląskie -> Śląsk vs. zAGŁĘBIE. Nie wspominając już o derbach miast (Legia-Polonia, Wisła-Cracovia, Widzew-Łks, Lechia-Arka (w sumie nie do końca derby miasta, ale trójmiasta)) |
Cytuj:
Cytuj:
Cytuj:
|
Cytuj:
|
Cytuj:
|
Cytuj:
Cytuj:
Wynik na Boisku Ultras Hools druzyna moze byc slaba ale jak ma dobrych kibicow to jest slawna , szanowana itp. bo dobra druzyna bez kibicow nie ma dla kogo grac. Wiec kibice robia cos dla druzyny a druzyna powinna robic dla kibicow (starac sie przynaimniej) |
Cytuj:
Drużyna wygrywa- dopingują Drużyna przegrywa- dopingują, ale faktem jest, że kiedy Twój ukochany team dostaje 3:0 w plecy u siebie, stajesz się podatny na prowokacje kibiców gości, taka już ludzka natura Cytuj:
Polscy chuligani to zupełnie inna bajka- większość traktuje chuligankę bardzo poważnie- niemalże jak zawód. A jeśli porównać siłę polskich i angielskich hools w dniu dzisiejszym- wyspiarze dostaliby niezłą lekcję ;D btw temat jest o ultrasach nie chuligance wiec zakonczmy to ;d |
Cytuj:
Cytuj:
|
Jezeli poprostu ktos ma mozliwosc pojscia na mecz, a nie ma pojecia o co chodzi z ultrasowaniem i dopingowaniem, jaka to wspaniala niekiedy atmosfera jest na trybunach to niech pojdzie na ten mecz i sie sam przekona... Jak dla mnie kibicowanie to duma, ze reprezentuje swoj ukochany klub.
@up musisz wrzucac swoje 3 grosze do czegos o czym byc moze nie masz pojecia i rozmywac temat ; /? |
Cytuj:
|
Cytuj:
|
Cytuj:
szanowana przez innych ultrasow... jak do nas przyjezdza druzyna z czolowki tabeli ale nie maja ze soba ultrasow ( 3 liga byla wiec nie kazdy ich ma) to dla nas mecz nie ma takich emocji i nie ma tego szacunku co nawet dla druzyny z konca tabeli ktora zabiera ze soba nawet 20 ludzi... wtedy juz sa duzoo wieksze emocje |
Cytuj:
|
Cytuj:
|
Cytuj:
|
Cytuj:
|
http://sskul.nazwa.pl/nowy/readartic...?article_id=65
Super artykuł, może komuś rozjaśni różnice między wiernym i oddanym ultrasem, a zwykłym chuliganem. |
z forum Juve:
Funkcjonariusz, który strzelił do samochodu, zabijając kibica Lazio, spędzi w więzieniu 6 lat. Po ogłoszeniu werdyktu zgromadzeni w sądzie kibice krzyczeli „hańba”. Rodzina fana jest oburzona – podaje agencja Canadian Press. Włochy: nie chuligań, to dostaniesz rabat >>> 26-letni DJ z Rzymu, Gabriele Sandri, według sądu zginął od przypadkowego postrzału siedząc w samochodzie, gdy policja próbowała uspokoić awanturujących się kibiców Lazio i Juventusu na stacji benzynowej. Obrona dowodziła, że strzałem funkcjonariusz chciał uspokoić dwie grupy awanturujących się kibiców. Relacje świadków były jednak zupełnie inne – twierdzili, że policjant celowo strzelił w kierunku samochodu, kiedy bójka już się skończyła. Kibice Lazio po ogłoszeniu wyroku byli wzburzeni, ich zdaniem kara sześciu lat pozbawienia wolności jest zbyt łagodna, prokurator żądał lat czternastu i uznania policjanta winnym morderstwa. W sądzie rozległy się okrzyki „Hańba”. Kibice zostali usunięci z budynku, ale kontynuowali swój protest pod drzwiami sądu. Matka Sandriego, który nie był chuliganem i w czasie zajścia siedział w samochodzie, zemdlała po ogłoszeniu wyroku. Ojciec zastrzelonego kibica Giorgio Sandri zapowiedział złożenie apelacji. W swoim wystąpieniu poprosił o zachowanie spokoju, aby teraz znów nie doszło do poważnych zamieszek, jakie miały miejsce dwa lata temu w Rzymie, Mediolanie i innych włoskich miastach po tragicznej śmierci Sandriego. Hmm, w Italii jest gorzej niż u nas, a do tego nie wolno wnosić na stadion nawet megafonów... |
|
Ja dość czynnie udzielam się na stadionie Legii. Niektórzy z Was nie zdają chyba sobie sprawy z tego, że kibice i ultrasi to najwięksi lokalni patrioci. Przykłady?
Kibice Lechii Gdańsk podczas komunizmu: http://www.tygodniksolidarnosc.com/2005/7/7d_trz.htm Kibice Legii Warszawa podczas obchodów PW: http://www.legialive.pl/news/30981_Koszulki_PW_na_wience_i_znicze.html Nie mówię tu o bojówkach bo to inna kwestia, ale niektórzy po prostu nie chcą tego zrozumieć. (-; Co do grafitii kibicowskich. Też mnie wkurzają bazgroły na nowych elewacjach, ale takie prace: http://images38.fotosik.pl/156/536debf0630a6ee9med.jpg http://i27.tinypic.com/332moma.jpg mógłbym oglądać. Anyway jednych to kręci innych nie. Jedni się cieszą nockami przy kompie, inni na wyjazdach. I pewnie w większości przypadków jedni nie zrozumieją drugich. (-; A co do kwestii, że kogoś z innego miasta traktuje się jako wroga - nie popadajmy w paranoje jakąś. Mimo, że jestem zagorzałym fanem Legii to mam znajomych zarówno, którzy udzielają się na Widzewie, Wiśle Kraków, Lechu czy Lechii. Nawet czasem po wyjazdach się spotykamy i razem pijemy. A jak ktoś nie lubi kogoś za to, że jest z innego miasta i nie ma żadnych innych przesłanek to tylko pogratulować. Zapewne jakbym się urodził w Krakowie byłbym za Wisłą albo Cracovią, jestem za Legią bo się urodziłem w Warszawie. Normalna sprawa.... |
mam nadzieje ze tym rozjasnie niektore umysly bo jak czytam to mi sie chce zygac
CHULIGANI Dla chuliganów najistotniejszą rzeczą jest rywalizacja z innymi kibicami (tj. chuliganami takimi jak oni sami) poprzez walkę. Walczą w imię swojego klubu chcąc udowodnić, że są najlepsi. Chuligani podobnie jak inne grupy kibiców również mogą, (jeżeli chcą) uczestniczyć w organizowaniu dopingu, wyjazdów itd., ale walki z innymi ekipami chuligańskimi pozostają dla nich sprawą priorytetową. Dla chuliganów mecz zaczyna się nie wtedy, kiedy sędzia dmuchnie w gwizdek na rozpoczęcie zawodów, ale wtedy, kiedy w zasięgu ich (tj. hool`s) pojawią się wrodzy kibole. Podobnie sprawa ma się z zakończeniem. Strona sportowa schodzi wyraźnie na dalszy plan, (co wcale nie musi oznaczać, że w ogóle ich nie interesuje). Chuligani coraz częściej preferują tzw. "umawiane dymy". Po pierwsze, dlatego, że podczas takich starć można najlepiej wykazać, która z danych ekip jest naprawdę lepsza, (ponieważ w takich starciach nie ma postronnych osób, które z chuliganką nie mają nic wspólnego). Biją się tylko zainteresowani tym chuligani i nikt potem nikomu nie może zarzucić (tłumaczyć się), że obito "nie tych, co trzeba". Po drugie jest to "bezpieczna" forma walki w tym sensie, że nie ma (lub jest maksymalnie zminimalizowana) groźby interwencji ze strony policji, której metody operacyjne na dzień dzisiejszy są coraz bardziej skuteczne. Unika się, więc w ten sposób niepotrzebnych problemów. Po trzecie, o czym było już wspominane ofiarami ewentualnych walk nie padają osoby postronne (ludzie, których ta część "kibicowskiego życia" nie interesuje), przez co unika się też sytuacji związanych z ewentualnym "konfidenctwem". Prawdziwi chuligani nie demolują pociągów, autobusów czy innych rzeczy tylko dla własnej przyjemności (zabawy), choć co warto tu podkreślić mogą się zdarzyć takie sytuacje wynikające z samej walki. Potrafią się też zachowywać honorowo wobec swoich przeciwników (np. nie katować już wyeliminowanych z walki, nie atakować, gdy spotkają pojedynczego członka przeciwnej ekipy, znając swoją wartość szanować przeciwników mimo nienawiści i nie wypisywać różnych wymyślonych "głupot" tylko po to, aby się dowartościować i zdyskredytować przeciwnika-o tym, kto jest lepszy i tak pokaże bezpośrednie starcie). Chuligani tworzą ekipy potocznie zwane bojówkami. Udoskonalają swoje umiejętności poprzez regularny trening różnych sztuk walki. Ważą cechą chuliganów jest też ich aktywność w przeprowadzaniu akcji (duża ich ilość pokazuje, że dana brygada jest dobrze zorganizowana), bowiem nie jest sztuką pokazać się raz na rok i potem udawać niewiadomo, kogo. Sztuką jest zrobić akcję i potem dać potencjalnemu przeciwnikowi okazję do rewanżu. SZALIKOWCY Szalikowcy to najbardziej fanatyczni kibice danego klubu gotowi na największe poświęcenia. Dla nich liczy się praktycznie wszystko, co jest związane z ich ukochanym zespołem. Począwszy od strony sportowej na kibicowskiej kończąc. Angażują się w organizację dopingu (szale, koszulki, flagi, oprawa-race itd.), wyjazdy, a również nierzadko walczą za swój klub. Dla nich jednak walka stanowi jedynie jeden z elementów kibicowskiego życia. Nie jest ona głównym celem (ona jest, ale tak jakby gdzieś z boku). Jadąc na mecz mogą gdzieś po drodze "podymić", ale muszą dotrzeć na miejsce bez względu na przeciwności, aby swoją obecnością czy dopingiem pomóc ukochanej drużynie. Szalikowcy dążą do tego, aby być najlepszymi w każdym elemencie kibicowskiego rzemiosła. Wydaje się, że dobrym przykładem szalikowców, (choć oczywiście nie jedynym) są tzw. "starzy", którzy niejednokrotnie mają na swoim koncie po 100 lub więcej wyjazdów. Kibicowanie i wszystko, co jest z tym związane jest ich życiem. Szalikowcy żyją swoim klubem. ULTRASI Dla mnie ultrasi to ludzie, którzy również, podobnie jak szalikowcy mają w pierwszej kolejności na uwadze swój klub. Interesuje ich zarówno strona sportowa jak i kibicowska, ale odrzucają walkę. Po prostu walka ich nie interesuje. Jeżeli walczą to tylko z konieczności (np. gdy zostaną zaatakowani), lub w wyjątkowych sytuacjach. Oni angażują się głównie w doping, jeżdżenie na wyjazdy, polepszenie prezentacji na własnym stadionie itd. Ukochany klub (i wszystko, co z nim związane) stanowi też istotny element w ich życiu. Dana drużyna (podobnie jak u szalikowców) jest "czymś więcej", niż tylko formą rozrywki. Ludzie ci dla niej poświęcają swój czas, pieniądze i inne przyjemności. Pewną podgrupę dla ultrasów stanowią FANI. Są to osoby, które również mocno angażują się na rzecz swojego klubu, ale ograniczają swoją działalność do pracy na miejscu. Nie jeżdżą na wyjazdy (lub sporadycznie) i nie są zainteresowani walkami z innymi kibicami (jedyni rywalizacja na płaszczyźnie dopingu i prezentacji wizualnej). |
Zapomniałeś jeszcze o Piknikach i Dziadkach-trenerach ;}
|
^
Grupy raczej mało ciekawe do opisania : D |
@up
racja nie ma oczym pisac ;p |
Cytuj:
|
Cytuj:
a temat jest i tak o ultras a nie o chuligance ;p |
Panowie, luz, olejcie poprostu tych co temat rozmywaja ;) Rozpocznie sie sezon to i bedzie o czym pogadac. Pozdrowienia ;P
|
Cytuj:
Honorowo? Chyba dopóki czterech nie spotka dwóch. |
Wszystkie czasy podano w strefie GMT +2. Teraz jest 07:33. |
Powered by vBulletin 3