Sorry, że trochę namieszałam... Pomyliło mi się z tym, zę Kylindrę wywieźli do Thais... Ale mam dla Was coś co już było na tym forum, lecz odeszło w zapomnienie... :)
Tadam :] Oto tekst angielski i tłumaczenie jednej z książek w biblitoece w Ab Dendriel:
Cytuj:
"Once upon a time on Rookgaard, there was a little girl. Nobody knows where she came from or what her goals were. The first thing she saw, was big evul Cipfried, whom she disliked from the first moment she laid eyes on him. Although Cipfried was nice to her, she raged upon him and scratched his face as badly as she could, before a few townsfolk came to help Cipfried. Quick to heal his own wounds, Cipfried called this girl "Kylindra Ennorath". Kylindra, being a little elven girl was very eager to learn the arts of combat. Usually found with a little bow to shoot the smallest of creatures, but usually with only her nails or a sword.
The longer she remained on Rookgaard, the more violent she became until some day, she started attacking the people she once lived with in the same town. King Tibianus was angry to hear that a mere elven girl was bringing fear upon the town that was made to harbor peace and learning and sent a few of his finest men to drive her out of the town. However, from those men, nobody has ever heard again. Some say they were so scared of Kylindra that they seeked refuge in Carlin. Others say that they all drowned. Some even say Kylindra had to do something with it. Whatever happened, after a year of living in terror, the townsfolk drove Kylindra in the furthest place they could find on the island to live among the orcs.
Everyone thought that the town was safe by that, but they were sorely mistaken. As you well know, the minotaurs came to Rookgaard through a second portal, although unstable. They overthrew the common orcs with just a few tricks of fire and energy. But Kylindra, she was just the least impressed by those odd looking cows on two legs. With her bow, sword and poisoned arrows, she barged straight through the lines of the minotaurs and stood face to face with the feared minotaur mage. Kylindra knew that she wouldn't last too long against the minotaur mage and ran towards the portal. However, before she could jump in to the unstable portal, and most likely her certain death, she saw a bright light.
The minotaur mage stopped running after little Kylindra and closed the door, sealing it with his black magic. Kylindra, as evil as she was, shot a few arrows towards the light. However, the arrows fell but a mere 2 feet away from her, never to hit anything other than the ground. She then grabbed her sword and ran towards the light, which didn't seem to come any closer with any step she took. She had ran for hours, maybe even days. When she finally dropped to the ground, exhausted from trying to attack that which she couldn't see, she yelled at it. "WHAT KIND OF DEMON'S WORK ARE YOU?", she yelled, without recieving an answer.
After she had passed out from exhaustion and crying, the bright light dimmed and from the light a person, not man nor woman walked towards her. The person looked at her, took her sword and spoke: "Little girl. You can run as fast as the fastest horse in the kingdom, be as strong as the demons, but you lack the humbleness to understand what happens around you. Your sword, drenched in blood of men, women, children, trolls, orcs and many other creatures whose lives you took without reason, shall remain on an island to remind everyone of the evils you have done. Your sword shall be known only as the Sword of Fury and will burn on the rocks, only to be touched by the humble.". As from that day on, her sword has been seen many times on a rock, in midst of fire to merely wait for the one humble enough to touch the sword that was more cursed than blessed."
|
I oto tłumaczenie:
Cytuj:
<niedosłownie - ale mniejsza o to> Pewnego dnia na Rookgardzie, była mała dziewczynka. Nikt nie wiedział skąd się tam wzięła i w jakim celu. Pierwszą rzeczą jaką ujrzała ów dziewczynka był wielki zły Cipfried, którego niepolubiła od momentu, gdy pierwszy raz zawiesiła na nim swój wzrok.
Mimo tego, iż Cipfried był dla niej miły, ona rzuciła się na niego z wściekłością i zaczęła drapać jego twarz tak bardzo, jak tylko potrafiła, do czasu, aż kilku mieszkańców wioski nie przybiegło Cipfriedowi na pomoc. Cipfried szybko uleczył swoje rany. Nazwał dziewczynkę "Kylindra Ennorath". Kylindra będąc małą elficą dziewczynką, była niezwykle chętna do nauki sztuk walki. Zwykle używała małego łuku, którym strzelała w mniejsze stworzenia, lecz często walczyła poprostu własnymi paznokciami (drapała) lub mieczem.
Im dłużej Kylindra przebywała na Rooku, tym bardziej stawała się gwałtowna/potężna (chodzi o to, że coraz częściej używała nieuzasadnionej przemocy - dop. Alor). Aż pewnego dnia zaczęła atakoawć ludzi żyjących w tym samym mieście. Król Tibianus rozwścieczył się, gdy usłyszał, że ta zwykła elficka dziewczynka sieje strach w mieście, które zostało stworzone do życia w pokoju i uczeniu się, w związku z tym wysłał tam swoich kilku najlepszych ludzi, aby wywieźli ją za miasto. Niestety po tym jak wyruszyli nikt więcej o nich nie słyszał. Jedni mówią, że tak bali się Kylindry, iż postanowili znaleźć schronienie w Carlin. Inni powiadają jeszcze, że wszyscy utoneli. Inni zaś twierdzą, że ich zniknięcie jest w prostej linii dziełem Kylindry. Cokolwiek się z nimi stało, po roku życia w terrorze, mieszkańcy miasta wywieźli Kylindre w najodleglejsze miejsce, jakie udało im się znaleźć na wyspie, pośród orków.
Wszystkim wydawało się, że miasto jest w końcu bezpieczne, lecz wszyscy byli w błędzie. Jak wam dobrze wiadomo minotaury przybyły na Rookgard przez drugi portal, niejako niestabilny (chodzi chyba o to, że ten portal nie zawsze gwarantował stabilnego przejścia z jednego miejsca w drugie). Pokonali (Minotaury) oni orków, kilkoma prostymi sztuczkami z ogniem i energią. Lecz Kylindra... ona bynajmniej (nie) była pod wrażeniem "dziwacznych krów na dwóch nogach". Ze swoim łukiem, mieczem i zatrutmi strzałami (!), przedarłą się przez szeregi minotaurów i stanęła twarzą w twarz ze strasznym minotaurem magiem. Kylindra wiedziała, że niepowinna raczej zbyt długo pozostawac przy mino magu i uciekła w pobliski portal. Jakkolwiek, zanim skoczyła w niestabilny portal, co wydawało się być dla niej pewną śmiercią, ujrzała połyskujące światło.
Minotaur mag, przestał biec za małą Kyllindrą i zamkną drzwi, zabezpieczając je czrarną magią (tu się potwierdzają wczesniejsze przypuszczenia, jakoby drzwi były zamknięte magią - dop. Alor). Kylindra tak zła/źle/fatalnie (chodzi chyba o to, że jak tylko zła była, z tak ogromną siła wystrzeliła kilka strzał (?)) jak tylko była, wystrzaliła kilka strzał w stronę owego światła. Strzały spadły poprostu 2 stopy od niej, nie udeżając niczego więcej jak tylko ziemi. Wtedy chwyciła swój miecz i wbiegła w światło, nie widząc niczego przed nią, mimo wciąż stawianych kroków. Biegła godzinami - może nawet dniami. Gdy w końcu upadła na ziemię, wycieńczona próbami zaatakowania czegoś, czego nie mogła zobaczyć krzyknęła do "tego" - "DLA JAKIEJ RASY/JAKIEGO RODZAJU DEMONÓW PRACUJESZ ?", lecz nie uzyskała żadnej odpowiedzi...
Po tym, jak zemdlała z wycieńczenia i płaczu, jasne światło zniknęło (nie znalazłem lepszego określenia na słowo "dimmed" - dop. Alor), z ów światła wyłoniła się postać - nie męszczyzna i nie kobieta... -, która zbliżyła się w jej (Kylindry) stronę. Postać spojrzała na nią, zabrała jej miecz (!) i przemówiła do niej: "Mała dziwczynko. Możesz biec tak szybko, jak najszybszy koń w królestwie, mozesz być tak silna jak demony, lecz nie ma w tobie wystarczajaco dużo pokory, abyś mogła zrozumieć, to co tak naprawdę dzieje się wokól ciebie. Twój miecz spływający krwią męszczyzn, kobiet, dzieci, trolli, orków i wielu innych stworzeń, zabitych przez Ciebie bez powodu powinien być zachowany na wyspie, dla przypomnienia wszystkim zła, jakie wyrządziłaś... Twój miecz, będzie znany tylko, jako Miecz Furii/Szału i będzie płonął pośród skał, mogąc być zdobytym tylko przez pokornego. Od tego dnia, miecz Kylindry był widziany wiele razy na skała pośród ognia, czekając jedynie na wystarczająco pokorną osobę, która mogła by dotknąć miecz, który był bardziej przeklęty, niż błogosławiony...
|
:D Myślę, że wszystko zbiera się do kupy!
|