Ok, widze, że toczy się spór o to dlaczego ma być, albo nie być wojny na morganie. Rzucę troche światła na tą spawę. Otóż jak dobrze wiem, życie jest jak telenowela, tibia jest jak życie, to czemu tibia miałaby nie być jak telenowela? Otóż wiele osób zarówno z gildii Niza~ jak i z No Quater Blood Oath czy Huricane, to dobzi kumple. Huricane siedziało na jednym stołku z Nizahe i Ahazinem na tytanii, Victeron jest dobrym kumplem Nizahe... itp, itd. Mógłbym tak wymieniać te wszystkie więzy rodzinne bez końca. Aczkolwiek należy zauważyć, że od pewnego czasu nie ma trwałej gildii sprawującej władze nad servem (coś takiego jak koalicje w polsce

). A te wszystkie próby scalenia dobrej gildi kończą się na niczym, bo Nizahe~ nie potrafi stworzyć gildii idealnej w świetle jego oczekiwań. Coraz bardziej widoczny jest Power Abusing, szczególnie ze strony moich kumpli zza zachodniej granicy (tzn. Thumpe, Trix~ ). Huricane widzi dwie strony medalu. Z jednej strony przyjaciele w gildiach pod skrzydłami Nizahe~, a z drugiej strony sposobność do walki w okresie destabilizacji gildii panującej. To jest widok na całokształt wydarzeń okiem sceptyka. Wojna wisi w powietrzu, kiedy nastąpi? Jaki będzie jej rezultat? Dowiecie się już wkrótce... Wolałbym, żeby tej wojny nie było, gdyż nie wiem po której stronie bym stanął.