Guest
|
W Tibię zacząłem grać przypadkiem - w ramach porannego rozbawienia oglądałem na pewnym serwisie aukcyjnym wystawione tam itemy z Tibii. Urzekły mnie ceny za kilka pikseli. Miesiąc później już mnie to tak nie śmieszyło gdyż wsiąkłem. A dalej standard - pacc na rok i zarwane noce. Po kwartale stwierdziłem, że jeszcze chwila w grze i mózg mi się rozpuści.
Rozumiem, że można być z natury swojej wygodnickim żebrakiem ale nerw mi puszczał gdy na rooku snuł się za mną koleś i jęczał 'stary, daj 5 gp'. Kurde, szczura sobie człowieku sprzedaj i będziesz miał kasę. Tak jest, 'freitanzy' to moje ulubione zwierzątka tibijskie.
Irytują mnie kolesie, 'ktuży jenzyk polski majom w głembokiej pogardzie'. Muj, pujść, hoć, rukslajer, skura minosa i ktury, zabijały moje poczucie estetyki skuteczniej niż zasyfione śmietniki.
Bluzgacze - rozumiem, że każdy gangsta mieszka w getcie i nie potrafi mówić inaczej niż podwórkową łaciną ale nienawidzę gdy podbija do mnie jakiś pastuch i zaczyna mnie bluzgać na zasadzie 'bo mi wolno i co mi zrobisz'.
Agresywne dzieciaki, które na wszystko reagują tak gwałtownie, jakbym chciał przelecieć ich siostrę. Pół biedy gdy dzieciaki są reformowalne i otwarte na sugestie innych. Gorzej gdy dziecko wie wszystko najlepiej - ja się wtedy pytam: czy jego rodzice wiedzą, że rośnie im pod bokiem imbecyl-socjopata.
No-life persons (pewnie istnieje jakiś polski odpowiednik ale go nie znam). Rozumiem, że Tibia wciąga; sam padłem ofiarą (na szczęście krótkotrwałego) uzależnienia. Ale jak mi gość zaczyna na privie opowadać o tym, że poszedł na rekord i w sobotę grał longiem 20 godzin, to ja się wyłączam i nigdy więcej z nim słowa nie zamienię - z mutantami nie gadam. Stary, poza Tibią jest inny świat, ten prawdziwy.
Nie lubię frustratów, którzy swoje niepowodzenia życiowe (brak kobiety, brak pracy, brak wyników w nauce, brak życia prywatnego, bolesne odciski na dłoniach spowodowane chorobliwym onanizmem) odreagowują w grze. A to cię zabiją, a to postraszą hi-levelowym 'pszyjacielem' tudzież 'najzajebistrzom gildio na servie' zaś na Refugii wyrżną całego respa, zajumają lootbaga albo podejmą próbę trapowania.
'Zdziwieni', czyli kolesie spod znaku 'masz pacca, dlaczego nie idziesz na pacc-area'? A mi się akurat okolice Venore bardzo podobają. I lubię patrzeć na falujące morze, bo to mnie uspokaja.
Power gamerzy, dla których dzień bez pół miliona expa jest dniem straconym. I nie rozumieją, że mogę zalogować się do gry tylko po to, żeby ze znajomymi pogadać na czacie albo pobawić się w rpg. Bo ja nie lubię jak mnie ktoś nazywa debilem tylko dlatego, że bicie guardów nie jest moim całym życiem.
'Kto ma większego', czyli młodzież zaczynająca rozmowę od tekstu: jakie masz skile. Mam skile jak noob, szczytem moich możliwości jest skorpion i minotaur a najchętniej chodzę na roty, bo lubię ciemne pomieszczenia pod schodami. Tylko po co temu komuś ta wiedza? Nawet by mnie to nie denerwowało, gdyby były to przypadki incydentalne. Otóż nie są - mam jakiś szczególny dar przyciągania skillolubnych.
I podobni im miłośnicy ekwipunku. Jak widzę tekst 'jakie masz eq' to budzi się we mnie dzikie zwierzę. Mam cooper shielda, skórzane gacie, skórzane buty, kask ze złomu, zbroję znalezioną pod depo i sklejoną taśmą izolacyjną różdżkę, która strzela w trzech przypadkach na cztery, przez co ostatnio padłem na cave ratach. A GS sprzedał mi strzała za 218 hp, chociaż typ na moim poziomie i tej samej profesji zebrał od niego tylko 66 hp. I znowu - co z tego?
Oszuści, którym wydaje się, że po roku snucia się po świecie Tibii nie odkryłem opcji Trade. Chociaż tak właściwie, to oni mnie obecnie bardziej śmieszą niż wkurzają.
Ludki bez znajomości podstaw angielskiego. A weź takiemu zwróć uwagę, że na kanale ogólnym rozmawiamy tylko po angielsku. Zbluzga i hunta obieca, co na Refugii bardzo mnie bawi. Nie ma metody, żeby takiemu wytłumaczyć, że skoro zdecydował się na grę w języku angielskim, to niezłym pomysłem jest kojarzenie tak trudnych słówek jak yes, not, sell, buy, sword i parcel. Oraz prawidłowej pisowni słów please, items, mine i free.
I na koniec moi faworyci, chyba nawet fajniejsi od 'freitanzów'. Czyli kolesie, którzy patrzą na moje postaci, po czym orzekają, że jestem nubas. A dlaczego? Ano dlatego, że po roku grania w tibię mam rookstayera na 11 poziomie, knighta na 21, druida na 17, sorcerera na 19 i depo na 1. Nie wiem dlaczego jest to dla nich problem. To, że mam pacca nie musi automatycznie oznaczać, że gram w Tibię po 8 godzin dziennie. Mam pracę, mam życie osobiste a Tibia jest dla mnie rozrywką. I potrafię nie zalogować się przez 3 miesiące, bo akurat były wakacje/promocja na browar/wysyp fajnych kobiet/dużo pracy/whatever. A poza tym w sumie mam 69 lvl na tych pięciu postaciach i proszę się ode mnie odczepić.
A na sam koniec powiem coś bolesnego - większość Polaków w Tibii jest typowo polska. To znaczy, że jak nic innego cieszy ich twoje nieszczęście, niepowodzenie, pad. Słowo 'pomoc' nie występuje w ich słowniku. Wbiją ci nóż w plecy a jak leżysz w kałuży, to cię obsikają. A najbardziej ucieszyliby się gdyby twoja córka puściła się z Murzynem. Dlatego nie mam zamiaru przedłużać pacca, bo bezsensem jest płacenie za coś, co jest równie przyjemne jak spotkanie w wąskiej uliczce z wkurzonym pitbullem. Popykam sobie na facc, bo szkoda mi zrywać kilka znajomości. Rzekłem.
Pozdrawiam
Radek
PS. Obowiązkowe testy na inteligencję dla osób chcących rozpocząć przygodę z Tibią, byłyby fajne. Może w końcu gra dawałaby mi więcej frajdy niż nerwów.
|