Magiczna czapka
Rozdział I
Rodzina Nando wydawała sie jedną z porządniejszych rodzin. Mieli ładny dom otoczony pięknymi krzewami i choć nie byli zbyt zamożni, ich dom sprawiał wrażenie całkiem bogatych. Mieszkali oni na Rookgaardzie, małej wyspie która dopiero co została odkryta przez mieszkańców Mainlandu i mieli jednego dziesięcioletniego syna o imieniu Flyn. Na Rookgaardzie panowały straszne potwory, a większość wyspy pozostała nieodkryta. Wszyscy młodzi ludzie musieli tu przejść przez trudne szkolenie, zanim przenosili sie na główny kontynent. Seymour, władca miasta uczył młodych sprawiedliwości i rozsądku, obrońca miasta Dallheim władania orężem, a Hiyacynth podstaw magii. Najpilniejszymi uczniami byli Flyn Nando i Yomin. Flyn uczył sie magii tak dobrze, że Hiyacynth zapraszał go do siebie na dodatkowe lekcje. Pewnego dnia Flyn szedł właśnie na taką lekcje. Gdy mijał most strzeżony przez Dallheima dostrzegł z oddali machającego do niego Yomina. Yomin miał 6 lat, lecz sprawiał wrażenie dużo starszego. Miał krótkie blons włosy i był wzrostu Flyna. Yomin podszedł do niego.
-Idziesz dzisiaj na arene? - powiedział na tyle cicho by Dallheim tego nie usłyszał - Wedge będzie walczyć z All'Dee
-Myśle, że sie urwe dzisiaj troche wcześniej - odparł Flyn
-No to super. Pamiętaj hasło brzmi Tibianus.
-Wiem, wiem. Tym razem nie zapomne.
-No to do zobaczenia wieczorem i powodzenia u Hiyancyntha - powiedział Yomin po czym odszedł.
Flyn skierował sie na zachód do domu Hiyancyntha. Był to bardzo stary drewniany dom, w którym nie było nic niezwykłego. W środku jednak była wielka pracownia w której czarodziej wytwarzał eliksyry życia. Tylko nieliczni na Rookgaardzie miali je w
ustach. Flyn zapukał. Nikt nie odpowiadał. Zapukał jeszcze raz.
-Wspaniale! - pomyślał Flynt - nie musze wysłuchiwać dzisiaj jego nudnych wykładów o tym jak sie trzyma rune.
Korzystając z wolnej chwili Flyn zwiedził całe miasto. Był u sprzedawcy Obiego, u druidki Lily, która jako jedyna na Rookgaardzie potrafiła wytwarzać runy i u Toma który jak zwykle opowiedział mu jedną ze swoich przygód w które i tak nie wierzył. Nie poszedł za to na targowisko które mieściło sie w Akademi która pełniła też role rady miasta. Ojciec zabraniał zbliżania sie tam, ponieważ kręcili sie tam podejrzane typy którzy myślą tylko o zysku. Nie wchodził również do kanałów, ponieważ słyszał od Hiyancyntha, że mieszkające tam szczury to bardzo niebezpieczne zwierzęta, a ojciec zawsze mu mówił, że Hiyancynth to najmądrzejszy ze wszystkich ludzi mieszkających w mieście. Wreszcie nadszedł czas by udał sie na arene. Mieściła sie ona w środku Akademi, ale tylko nieliczni wiedzieli o jej istnieniu. Nim jednak doszedł na miejsce zobaczył dwóch podejrzanie wyglądających ludzi, którzy najwyraźniej coś planowali. Obaj byli brudni, lecz mieli dwa szerokie miecze. Flynt nigdy nie interesował sie orężem, za to Yomin na pewno rozpoznał by te miecze. Widział też, że obaj pokazywali na mapie miejsce w pobliżu jego domu, więc Flynt wybierając rozrywke, a bezpieczeństwo rodziny, wybrał to drugie i ruszył niepewnie do domu. Gdy doszedł do domu, jego rodzice już spali, a on nie chciał ich budzić i sam szybko położył sie spać.
Nagle coś go wyrwało ze snu. Usiadł i przeszedł do drugiego pokoju i zobaczył martwą matke leżącą w kałuży krwi i ojca stawiającego opór dwom zbójom. Tym samym których widział Flyn w Akademi. Bez wachania wyciągnoł swój Rapier i pobiegł pomóc ojcu, lecz jeden z napastników zobaczył go i kopnoł z całej siły. Flyn przewrócił sie na ziemie oszołomiony i po chwili zobaczył padającego ojca i śmiech zabójców. I nagle poczuł przypływ gniewu. Gniewu i straszliwej mocy która sie cały czas w nim chowała, by wreszcie wydostać sie z niego z całą swoją mocą. Poczuł, że wstaje i podnosi swój Rapier. Mordercy już do niego podchodzili, lecz on nie czuł strachu. Czuł chęć zemsty i krwi. Uderzył Rapierem w ziemie i wtedy nastąpił potężny wybuch! Napastnicy wystrzelili 5 metrów w góre i padli nieruchomo na ziemi. Cały dom zawalił sie na Flyna, lecz go otaczała dziwna aura, która nie pozwoliła go w jakikolwiek sposób zranić. Lecz ta moc była zbyt duża dla dziesieciolatka. Po minucie Flyn zemdlał...
PS. To moje 1 opowiadanie, więc prosze żeby nie krytykować bezmyślnie, tylko wskazać błędy
@down
Dzięki
