Zobacz pojedynczy post
stary 09-11-2006, 01:54   #68
Valderor
Użytkownik Forum
 
Valderor's Avatar
 
Data dołączenia: 28 10 2006

Posty: 181
Domyślny Po drugiej stronie piekła

@Michoss: Zaczyna się ciekawie...
Po drugiej stronie piekła


To die would be an awfully big adventure...


V

U Obiego jak zwykle kolejka. Ha, "kolejka" to mało powiedziane - w niewielkim budynku kłębiły się tłumy ludzi przerzucających się najróżniejszymi przedmiotami, przekrzykujących się, przepychających z miejsca na miejsce... ogólnie mówiąc, panował zupełny chaos, wśród którego uwijał się biedny Obi. Wdrapaliśmy się zatem na piętro, gdzie było już znacznie luźniej i gdzie po krótkich targach Dixi kupiła od nas łupy zdobyte na trollach, jak zwykle okazała się straszliwie skąpa. Na bogów, dlaczego ci sklepikarze tak niechętnie rozstają się ze swym złotem? Już mieliśmy wychodzić, gdy Rynrod dostrzegł, że w sąsiedniej izbie siedzi dwóch mężczyzn. Zajrzeliśmy do środka.
Obaj wyglądali na doświadczonych poszukiwaczy przygód, którzy już niejednego minotaura i niejednego zgniłrobala wyprawili na tamten świat. Jeden z nich nosił strój myśliwego, a jego łuk stał oparty o krzesło. Obok leżał wypchany, pękaty plecak. Drugi, znacznie tęższy, ubrany był w rycerską zbroję, zdjął jedynie pelerynę. Zastanowiłem się przez chwilę, po jaką cholerę rycerze noszą na plecach te swoje peleryny - jeśli myślą, że przydaje im to respektu, to są w grubym błędzie. No cóż, może po prostu nikt jeszcze nie odważył się powiedzieć im tego wprost.
Siedzieli na krzesłach po przeciwnych stronach stołu, który był przestawiony na środek pokoju. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem, była pokaźna kupka złotych monet leżących na blacie, tuż przed rycerzem. Obok, przed myśliwym, znajdował się drugi stos, mniej więcej tej samej wielkości. Pomiędzy nimi stała niewielka buteleczka, przezroczyste szkło ukazywało zawartość o obrzydliwym zgniłozielonkawym kolorze. Co tu się wyrabia? - pomyślałem.
Obaj mężczyźni przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- Sprawdzam - powiedział łucznik z kamienną twarzą.
- Przebijam. Dwadzieścia - wojownik nawet nie mrugnął.
Obaj wyciągnęli po garści złotych monet i dołożyli do zgrabnych stosików leżących na stole. Moja ciekawość wzrosła. O co chodziło?
- Dokładam - odrzekł łucznik bez śladu emocji.
- Czekam. Razem dwieście sześćdziesiąt - dostrzegłem, jak po skroni wojownika ścieka kropelka potu, choć jego głos był chłodny i opanowany.
Przez chwilę przypatrywali się sobie niewzruszenie.
- Przebijam. Jeszcze czterdzieści - przysiągłbym, że na ustach łucznika zatańczył cień uśmiechu.
- To ja przebijam - wojownik przełknął ślinę. Sięgnął do sakiewki i powoli położył na stole pojedynczą monetę z połyskliwego, srebrzystego metalu. Nigdy takiej nie widziałem, nie miałem pojęcia, ile może być warta. Mina myśliwego momentalnie zrzedła. Przez chwilę milczał.
- Pas - ogłosił w końcu.
Rycerz uśmiechnął się i wyciągnął rękę, chcąc najwyraźniej zagarnąć wszystko, co leżało na stole. Myśliwy błyskawicznie chwycił go za nadgarstek.
- Nie tak szybko - syknął - Najpierw fiolka, potem złoto.
Wojownik przez chwilę siedział bez ruchu, w końcu jednak wzruszył ramionami, sięgnął po buteleczkę leżącą na stole, zręcznym ruchem odkorkował ją i przytknął do ust, pijąc. Nagle zakrztusił się, a przez jego twarz przemknął grymas obrzydzenia, lecz po chwili dopił płyn i odrzucił puste naczynie na podłogę. Zgarnął oba stosy złota ze stołu do worka. Zdążył jeszcze szyderczo wyszczerzyć zęby w kierunku rywala, po czym upadł na podłogę i zwinął się w paroksyźmie bólu.
Łucznik wstał, obciągnął kaftan, pod którym zabrzęczała kolczuga. Spojrzał w naszą stronę.
- A wy na co się gapicie? Macie jakąś sprawę?

- A więc po prostu potrzebny wam najemnik - bardziej stwierdził niż zapytał łucznik, który przedstawił się imieniem Var Emther. Szliśmy główną ulicą miasteczka. Myśliwy miał pewny krok i niełatwo było za nim nadążyć.
- Owszem, szlachetny panie - pospieszył z wyjaśnieniem Rynrod - udajemy się na wyprawę w głąb podziemi i poszukujemy silnego, mężnego towarzysza, wspólnie z którym pokonamy minotaury, sługi ciemności! I oczywiście wzbogacimy się znacznie.
Łucznik aż się zatrzymał. Zrazu uniósł brwi ze zdziwieniem, przesunął po nas wzrokiem, zrobił taką minę jakby miał ochotę parsknąć śmiechem lecz w ostatniej chwili zmienił zamiar. Zastanowił się przez moment.
- No dobrze, właśnie przegrałem nieco złota, mogę więc wam pomóc... oczywiście nie za darmo. Moja cena wynosi równe sto sztuk złota oraz połowę łupu. Decydujecie się czy nie?
Zamilkliśmy. Cena była bardzo wysoka, choć z drugiej strony otwierała się przed nami niepowtarzalna szansa na wielką przygodę. Zajrzałem do swej sakiewki, próbując policzyć podzwaniające w niej monety.
Może tym razem to ja będę mógł olśnić Amber opowieścią, pomyślałem.
Valderor jest offline   Odpowiedz z Cytatem