Wsiadam do autobusu i podchodzi sobie kanar,a biletów brak O.o Ale powiedział,że mnie to nie dotyczy,coś tam coś tam,i poszedł sprawdzać dalej.Nagle autobus zaczął grzać jak po***any I wysadził mnie w środku lasu na jakieś szwajcarskiej wsi,czy innego odległego kraju. Chodziłem bez kasy i jedzenia nie wiedząc co mam zrobić. To było opuszczone zabite dechami miejsca,była zima. Zobaczyłem telefon,który o dziwno działał i mogłem z niego zadzwonić. Wykonałem telefon do ojca i powiedziałem mu ,że się dziś trochę spóźnię do domu

Koniec.
Obudziłem się w kochanej Polsce.