A ja pamiętam moją pierwszą powazną przygodę na rooku.
Napiszę w skrócie:
Byłem ze znajomą na orkach. W pewnym momencie zobaczylismy mino. No to chodu (oboje bylismy zbyt slabi zeby tluc sie z mino). Zgubilismy go. Gdy jednak juz dobiegalismy do wyjsca - Sru! - drugi lured mino zagrodził nam drogę. To ja krzyczę do kumpeli: 'Uciekaj! Ja się nim zajmę!' Ona zwiała jakoś resztą zycia a ja zostałem sam na sam z mino...
Z jej perspektywy to wyglądało jakoś tak: Stała sobie na górze 'ucieknięta' i czekała na mnie. Mijały sekundy (a w takich momentach to bardzo duzo!), a ja nie wylazilem. Wniosek - padłem. Ale nagle!.. Wyłazi jakas sylwetka na redzie... - JA. Oboje sie w sumie ucieszylismy. Przeprosiłem ją, ze o malo co nie zginela przeze mnie, ale ona odparła ze nie musze przepraszac - ostatecznie w koncu malo co nie oddałem za nią zycia.
Nawet gdybym padł - to byłby to najwspanialszy dead jaki tylko moglem sobie wyobrazic.
|