Są lepsze sposoby "odprenzenia" się, spójrz dookoła, a już kilka masz. Pograć w piłkę, poczytać jakąś fajną książkę (Sapkowski moim idolem...), pójść ze znajomymi do kina, od biedy przyjemna gra komputerowa/PS-owa/GameCube-owa/XBox-owa/itd.
Zdecydowanie najlepszy sposób - działający tylko u jednej osoby na 25, w tym mnie

- położyć się na trawie, pogapić w niebo, pomażyć.

Do tego można zabrać gitarę, zagrać "Nie brooklyński most", i... I cholera jasna, zacząłem wam opowiadać o moim wolnym czasie!
Tak czy inaczej, Tibia w moim mniemaniu znajduje się na szarym końcu listy "odprężaczy".
Pozdro!
