Dobra, Bake już dajcie sobie spokój z wzajemną argumentacją na osobiste tematy. emito, to niestety kolejna osoba z jakimiś ukrytymi żalami o których nikt (ani nawet sami zainteresowani) nie pamiętają, coś tam usłyszał i je wyciąga.
Ale już zbiorczo odpisze na posty po raz kolejny:
@1571
nie jesteśmy bandą noobów wpadająca na demki i przejmującą respa - mateusz o tym wiedział. Ty najwyrazniej nie.
@1575
dużo wiesz, chyba nie znając całej sytuacji. Zresztą zupełnie nie pamiętam co to mogło być, ani kiedy - tym bardziej, że jakoś osobiście nie wchodzę na cudze respy w celu przejęcie hunta. Może jakieś ukryte urazy?
@1595
Promocją? Ja osobiście nie robiłem promocji, ani nigdzie indziej go nie wgrywałem.
Jak walczę tak walczę. Solo demka nie zabije, a nie zapominaj, że zazwyczaj w ekipach jestem jedynym rodzynkiem z 500hp, który ma 30 lev mniej od następnej osoby w teamie, łazi po demonach albo czymś jeszcze gorszym (ale czego się nie robi dla nagrania kolejnego filmiku, albo np. zrobienia poi questu (tam miałem prawie 60lev mniej do pod-drużyny osób które prowadziłem, a która właziła w najgorsze respy
)
Do mateusza nic nigdy nie miałem, chyba nawet przed nagraniem pytałem się czy by na chwile nie wszedł do ekipy jakbyśmy się spotkali, skoro i tak tam cały czas expi, zabił co ma zabić i nie przeszkadzał sobie dalej. Oczywiście to się niestety zmieniło po ostatniej wyprawie. Przypadkiem się spotkaliśmy, zamiast pomóc, albo przynajmniej pozostać neutralnym - nie czytał co się do niego pisze, my czekamy w miejscu aż zakończy walczyć, a ten zaczął lurować, na to miejsce gdzie stoimy. Zachowanie jak na rooku - N/C. Miał pecha że akurat nagrywałem film do serii i sprawa została nagłośniona.
Ale to chyba dobrze, że widać kto jaki naprawdę jest i co sobą reprezentuje. A potem się dziwić, że ludzie są nastawieni przeciwko niemu - skoro zamiast porozmawiać sam sobie wyszukuje na siłę wrogów.
I
zakończmy już w końcu ten temat mdw. Chyba wszystko w tej kwesti zostało już napisane w tym czy drugim topicu. Albo przenieśmy go na priv.