Zobacz pojedynczy post
stary 25-04-2007, 21:54   #292
ripper
Użytkownik Forum
 
Data dołączenia: 01 08 2004
Wiek: 34

Posty: 3,349
Stan: Na emeryturze
ripper ma numer GG 3603576
Domyślny

Moje wrażenia z egzaminu:
a) część humanistyczna:
Rano prysznic, na śniadanie dwa jogurty, wbiłem się w gajer, wziąłem trzy długopisy (bo do tych pod szczęśliwą gwiazdą urodzonych nie należę), legitymację i idziemy. Kiedy przyszedłem, wszyscy już byli przed stołówką (tam miałem pisać = P jako 'elytarny'). Wylosowałem numerek 24, chwilę pobłądziłem, szukając odpowiedniego stolika, po czym w końcu usiadłem. Wyjąłem narzędzia pracy i rozglądałem się po sali, patrząc kto gdzie siada. Kto usadowił się przede mną? Jedna z najseksowniejszych dziewczyn w szkole, w dodatku w czarnej spódnicy, która odsłaniała więcej, niż przyzwoitość na to pozwala. Pierwsza myśl - "i jak ja tu mam się na egzaminie skoncentrować?", ale ostatecznie dałem sobie radę. Rozdali nam arkusze. Tu zaczął się problem otwierania ich (zapieczętowane były takimi śmiesznymi naklejkami). No nic, na szczęście Ripper to przewidująca bestia, i wziąłem kostkę od gitary, więc poradziłem sobie z tym bez problemu. Czas ruszył; zaczęliśmy pisać. Zadania zamknięte - hm, jeśli będzie mniej niż 100% to się naprawdę zdziwię (nie sprawdzałem w wyborczej, bo i tak nie pamiętam, a poza tym nie chcę sobie psuć miłej/niemiłej niespodzianki w czerwcu). Zadania otwarte - hm, tu już gorzej. Patrząc na pytania pod wierszem pani Kazimiery, przez chwilę zbaraniałem. Ostatecznie napisałem wszystko, chociaż wtopiłem przy kwestii wielokropka i jego funkcji. Może w czymś jeszcze? Nie wiem. Później zaproszenie - standart. Poszło raczej dobrze. Pewnie mi jeden punkt obetną za przysłowiowe duperele, takie jak stylistyka i interpunkcja (cholera, jakoś w opowiadaniach przychodzi mi to łatwiej). Na deser - rozprawka. No, to jesteśmy w domu. Pewnie i tak napisałem ją gorzej niż sądzę, ale więcej niż 3 punktów nie mam zamiaru stracić. Po wypełnieniu całego arkusza - sprawdziłem wszystko jeszcze raz, wprowadziłem drobne korekty i... wolny. No, przynajmniej do jutra.
b) część matematyczno-przyrodnicza.
Rano tak, jak wczoraj, z tym szczegółem, że ogoliłem się ze względu na randkę, czekającą mnie wkrótce po egzaminie. Oprócz długopisów i legitymacji wziąłem linijkę, cyrkiel, ołówek, ostrzynkę, kątomierz (brat mi wcisnął, ostatecznie zabrać można) i ekierkę (połamana nieco, ale kąt prosty był). Wszystkie przybory wygrzebałem sobie rano, bo na tyle mądrości nie wystarczyło, żeby zrobić to wcześniej. No nic. Idziemy do szkoły. Jak zwykle - przyszedłem ostatni. Weszliśmy na salę, tym razem numerek 17. Widoki w postaci przedstawicielek płci pięknej mocno ograniczone. Może to i lepiej? Kiedy już usiadłem i zacząłem myśleć o głupotach, przewodniczący komisji wziął mnie oraz pewną dziewczynę (tak btw - siostrę mojej sąsiadki z dnia wczorajszego), żebyśmy poszli z nim po arkusze. Po drodze wpadliśmy na dyrektora, który je niósł. Wziąłem od niego karton, po czym usłyszałem komentarz, że blado wyglądam i zaraz zemdleję. Czego oni się czepiają mojej karnacji? Słońca nie lubię, a solarium mnie jakoś nie pociąga. Co ja poradzę? Oczywiście nie straciłem przytomności i poszedłem razem z naszym panem Mirosławem i resztą towarzystwa na dużą salę. W tonie oficjalnym została sprawdzona ilość arkuszy, poprawność zapieczętowania folii itd. Oczywiście wszystko było OK. Wzięliśmy przydzielone nam 34 prace i wróciliśmy na stołówkę. Kartki zostały rozdane. Teraz czas znów je otworzyć. Hm, poszło mi gorzej, niż wczoraj. Naklejki były jakieś lewe, bo nie chciały odchodzić. Robiłem to cyrklem, może to dlatego? Kiedy się z tym męczyłem, podszedł do mnie nasz nauczyciel muzyki (który, tak btw, wygląda jak pedofil-recydywista i tak się zachowuje), po czym ociekającym jadem, miłym tonem, poradził mi, żebym pomógł sobie numerekiem (zalaminowanym), bo to "najlepszy sposób". Niech mu będzie. Różnicy nie zauważyłem, ale niech się cieszy swoim marnym zwycięstwem. Dobra, czas start, poszły konie po betonie. Zamknięte - łatwe, ale oczywiście państwa na Półwyspie Skandynawskim musiały mi się w pamięci gdzieś zapodziać, więc to zadanie strzeliłem. Reszta raczej w porządku. Zadania otwarte - większość banalna, ale chyba spieprzyłem kwestię objętości wału przeciwpowodziowego, a dokładniej wynik. Koncepcja dobra, więc większość punktów będzie. Fizyka i drugie zadanie z matematyki - dobrze w 100%. Ostatnie zadanie? Rotfl. Takie coś mój brat (szóstoklasista) rozwiązuje dla rozrywki. 3 punkty za friko. Ale martwić się nie ma czym, co? No, skoro już skończyłem, to trzeba sprawdzić. To jedziem od początku. Kiedy sprawdzałem ostatnie zadanie, minął mnie, wychodząc, największy kretyn z mojej klasy i mruknął "a ty dopiero tutaj jesteś?". Co za baran... Kiedy już skorygowałem, co skorygować miałem - koniec. Wolny, fri, fraj itd. Szczęśliwy jak cholera, bo poszło raczej dobrze.

No, i to by było na tyle z moich przygód. Ogólnie - spodziewałem się czegoś trudniejszego, ale nie będę zapeszać, bo wyjdzie, że dostałem mniej niż 80 pkt. i siara będzie. Co zabawne, czuję, że lepiej poszła mi druga część niż pierwsza, a przedmiotów ścisłych nienawidzę. Ironia losu.
ripper jest offline   Odpowiedz z Cytatem