Ostatni tydzien zeszlych wakacju sie dzialem w domu. A tak trafnie sie zlorzylo ze akurat mialem pacca i jeszcze sie rozchorowalem na 1 tydzien wrzesnia

...to siedzialem od ss(8:10) do 16:00(jak wracala mama) zjadlem se cus... i sie pytalem czy moge se pograc bo caly dzien sie nudzilem

.
Mama

k, ale tylko do 20:00(bo wtedy se wychodzila do swojego faceta czy cos tam

)...Ja grzecznie wylaczalem kompa zara po wiadomosciach a, jak juz se wyszla to jechalem do jakiejs 0:00

To bylo dziennie mniejwiecej 16h przed TIBIA!!

.... czego ani w 1% niezaluje

.Tylko ze potem bylo ciezej przejsc do trybu minimum 4h przed kompem jak sie zaczela juz szkola(czyli jak qwa wyzdrowialem-.-


)
tego nigdy niezapomnie

, jedne z piekniejszych chwil w moim zyciu
