A oto i Malina vel Mamba, którą porwał powiew nadchodzącego lata.
A teraz moje ukochane zdjęcie, moja duma, która jest stałym punktem odwiedzin, gdy jestem w Londynie.
Nawet tam nie można oderwać mnie od komputera.
Wyglądam jak zielony muppet, podziwiajcie ogrody i zamek Henryka VII za mną.
Tutaj odganiam niewidzialne muchy, czyli zbiera mi się na atak śmiechu.
A oto i marcowe zdjęcia z moich szczęśliwych urodzin.
Na 'tort' z podgrzewaczem nie mogłam narzekać
No, to by było na tyle, reszta nowszych zdjęć kurzy się w pamięci cyfrówki.