Byłem wczoraj w kinie. Ogólnie film nie był zły, tylko strasznie nudny. Ci, co obok nas siedzieli nie mieli szczęścia. Gdy kino wybuchało śmiechem przy jakimś sztampowym, wepchanym na siłę dowcipem, ja z siostrą zlewałem z Voldemorda("Patrz, jaki ryj, hauhsahua!"), śmierci Syriusza("Jezus!") i dubbingu(gdy dostałem combo przybliżenie na mordę Rattclifa + podkładany głos zacząłem konać). W sumie film bardziej mnie rozśmieszył niż najnowszy Shrek ;-)))
|