Żeby nie było drętwo opowiem historyjke z życia wziętą
Otóż po paru tygodniach prawie niegrania postanowiłem sobie troche pobiegać po zielonej tibijskiej trawie. Przyjaciele, gadki sradki... aż tu kumpel wpadł na pomysł udania się do Dc w celu poszukiwania Botterów

.
Po 10 minutach przeprawy z Thais, omijając Gs'a znaleźliśmy się w DC. Znaleźliśmy tez jakiegos 62 k który od razu zaznaczył że będzie tam "whole night" - zapachniało szwedem, bo Polak powiedział by "all night" a br by się zapytał : br?
Pokreciliśmy się trochę, i już mieliśmy plan zeby sie obudzić nad ranem i przed pracą go ładnie skrócić o główkę. Więc wychodzimy z Dc... aż tu nagle... patrze... a przede mną niejaki Waldorio. Huh?. Myśle co jest ? XD
Padło pytanie czy nie znam tego a tego. Gdy powiedziałem że nie, Waldorio powiedział że nie dobrze, bo ten a ten skarżył się na Halp chacie że ja to niby random pk, ( nick coś tam coś tam Rookstayer ładnie pokazywał że miałem go okazje zabić i to nie jeden raz... -.-' ) i że nie przyleciałby na Dc gdyby to nie było nic ważnego...
No cóż, zrobiło się ciepło, ładnie wyjaśniłem że byłem retired,i że nie jestem pk - na co Waldorio ironicznie pochwalił mnie że jestem dobrym chłopcem

. Wtedy mój kolega zapytał czy nie pomógł by w Tp. Waldorio odrzekł że nie wykorzystuje bugów w Tibii ( taki świety

), ale chętnie zabija ludzi 4 fun... I zaczyna coś tam pipczyć do tego 62 k po szwedzku.
Ładnie podziekowałem za spotkanie i nacisnąłem przycisk Log Out. Biedny Waldorio musiał się obejść smakiem... a miał możliwość wylotowania Dragon Shielda ;/
Dobranoc

, podobało się ? xD