Iriades wreszcie sie obudzil, byl rzeski i wypoczety. Gdy rpzypomnial sobie wydarzenia poprzedniego dnia, usmiechnol sie lekko i poszedl do jadalni. Powital go glosny smiech Geriona - Oooo, obudzil sie wreszcie spioch! chodz tu i napij sie ze mna, widac ze nasz gospodz nie zaluje nam dobrych trunkow! - wypil lyka z kufla i mowil dalej - tylko nie spij sie za mocno, bo na nic nam sie nei przydasz na wyprawie! - dalej bylo slychac smiech krasnoluda.
Jednoczesnie zauwazyl ze Dakar siedzi milczaco z kapturem naciagnietym na glowe. Nie zareagowal takze gdy probowal sie z nim przywitac, wiec usiadl do stolu i pochylil sie konspiracyjnie do Geriona - Nie wiesz moze co sie dzieje z Dakarem?.
- Nie wiem, siedzi tak od rana, odpowiada polslowkami, a i to niezbyt czesto. - Gerion przerwal na chwile i zaraz znowu podjal - Chyba nie spal dobrze, albo martwi sie jeszcze bardziej o swa Ursule.. mysle ze powinnismy wyruszyc jak najszybciej. Juz sobie wyobrazam te ska... ekhem, ekhem, ta radosc gdy wreszcie ja odnajdziemy.
__________________
Kiedy umrę, pochowajcie mnie twarzą do dołu, aby wszyscy mogli pocałować mnie w dupę
Helmut Ottenburger
-----------
Koncze z tibia... Ciekawe ile wytrzymam
|