Jak byłem mały (5 - 6) lat to przynajmniej raz na jakieś 2 tygodnie przez ok. rok śnił mi się ten sam koszmar. Uciekałem po średniowiecznym zamku przed kościotrupem w fioletowej (?) mnisiej szacie z kapturem, który przerażająco się śmiał i gonił mnie tak z pochodnią w ręku krzycząc, że mnie spali. Cały czas tak mnie ścigał, aż wybiegłem z zamku na jakąś polną drogę, a tą drogą do wioski, gdzie w końcu wpadałem na jakiś większy plac gdzie było dużo ludzi. Oni mnie łapali i przywiązywali do stosu na środku placu, potem wbiegał kościotrup i podpalał stos, gdy ogień dochodził mi do stóp zawsze się budziłem... Teraz sobie wyobraźcie jaką traumą dla 5-latka musiał być taki powtarzający się ciągle sen. ; )
Kiedyś też bałem się węży, dzisiaj już ich tylko nie lubię. ; P Na dobrą sprawę jedyną rzeczą jakiej się obecnie boję jest śmierć.
__________________
/
|