Kiedyś w "Dzienniku Zachodnim" był taki dowcip:
Pewnego dnia, Jaś wybrał się ze swoim tatą na spacer do parku.
Nagle Jasio zauważył jeżyka. Zwierzątko trzęsło się z zimna, wyglądało mizernie, więc Jasiu namówił tatę, żeby wzięli jeżyka do domu.
Jaś opiekował się troskliwie zwierzakiem, poił go mlekiem, karmił pędrakami, a jeżyk okazywał swą wdzięczność cichym mruczeniem.
Jednak pewnego dnia jeżykowi urosły rogi, potem skrzydełka, aż w końcu zwierzątko wyleciało przez otwarte okno. Wtedy stało się jasne, że Jaś nie przyniósł do domu jeżyka, tylko jakieś h*j wie co!
Ja normalnie padłam!


