Gerion: Krasnolud spojzal ze zdziwieniem na grupe
-'A jednak'- pomyslal Gerion.. przelknal sline poczym zaczal opowiadac jak to wszystko sie stalo:
-Ekhm..wszystko sie zaczelo kiey mialem 23lata, ...w naszym rodzinnym miescie 'Karelion' wszystko sie ukladalo najlepiej, wszyscy zyli ze soba w zgodzie i wszyscy sobie pomagali... ekhm...Posiadalismy cenna rzecz...'Klejnot krasnoludzkiego kowadla', dzieki niemu moglismy tworzyc zbroje z mithrilu o poteznej mocy, wielu o nim mazylo... oczywiscie nie krasnoludy, tylko inni z powierzchni i ...- tu krasnolud splunal na ziemie, poczym dalej kontunuowal
-...i wielu probowalo go dostac, zlapalismy juz goblinow, elfow zlodzieji, ludzi oraz niziolkow. Jednak gdy nadeszla pora jesienna, a nasze wojsko ruszylo do gory 'Tibridel' aby oddac poklon krolowi Krasnolodow...nasze pozostale wojska byly male... zaledwie 300 jednostek bojowych krasnoludow i 100 topornikow.
W dwudziestym czwartym dniu jesieni, do naszych podziemi wkroczyly czarne diably... mroczne lefy...zlodzieje, szumowiny!!!- splunal ponownie krasnolud
-Gdy jeden znaszych ujzal ich wojska... stracil przytomnosc... ogromna ramia drowow liczaca okolo 1000 wojowniko i 200magow oraz lucznikow, niszczyla i palila wszystko co bylo na ich drodze... nie mielismy wyjscia trzeba bylo uciekac...jednak bylo zapozno...magiczna bariera... o tak pamietam doskonale... zatrzymala nas ... bylismy w polapce... walczylismy z calych sil, czesciowo udalo nam sie opanowac koncowke naszego podziemnego miasta, wtedy wlasnie przypomnialem sobie o podziemiach, ktore znajdowaly sie pod nami. Bieglismy tam z moim starszym bratem Gotrekiem, mijajac palace sie domy i... krasnoludy...ich krzyki...gdy dobieglismy do swiatyni, zostalismy zatrzymani przez dwoch wojownikow i lucznika. Musielismy stawic im opor, moj dwureczny topor pierwszy raz poczul wtedy smak krwi,zaczela sie walka w samej swietej swiatyni...Gotrek zucil sie na lucznika... mi przypadlo dwoch wojownikow...niemieli dosc sily aby polozyc krzepkiego krasnoluda... jeden stracil glowe drugi polowe nogi...natomiast co do lucznika... zwinne manewry unikaly atakow mego brata a raczej jego dwurecznego miecza. Gdy bylo juz po wszystkim, nasza uwage zwrocilo puste miejsce po 'Klejknocie' na malej poduszcze umieszczonej w opancerzonym pojemniku... tylko potezny mag mogl otworzyc pojemnik. Nie przejelismy sie tym zbytnio gdyz za naszymi plecami uslyszelismy odglosy mrocznych elfow...ucieklismy szybko podziemnym przejsciem, ktore znajdowalo sie za jedna z polek. Niestety... doszla mnie wiesc ze moi rodzice nie zyja... moj ojcie wszechmistrz walki dwurecznym toporem niedal rady ... duza ognista kula ugodzila mego ojca....-krasnolud przerwal, po chwili odsapniecia oswiadczyl:
-To tyle co moge wam powiedziec... ta historia...jest ciezko dla mnie mowic i wspominac o tym ...zrozumcie mnie i wybaczcie- krasnolud odwrocil glowe poczym spojzal w niebo, piekne chmury oraz slonce zdawaly sie wisiec tak nisko...
__________________
* W kazdym z nas plynie ta sama leniwa, czerwona rzeka *
RPGowcy tego forum - Laczcie sie i wznoscie z nami modly!! Celem naszym jest laska moderatorow i blogoslawienstwo subforum o naszych przygodach...
|