Gerion po kilku kuflach piwa wreszcie zdolal zasnac. Sen mial dosc spokojny, lecz rankiem zbudzil sie w nienajlepszym humorze. Gdy zszedl na dol, jedynym w izbie byl Dakar, znowu siedzacy w kacie w kapturem naciagnietym na glowe. Po chwili na dol zeszla takze reszta drozyny. Mag nie odezwal sie ani slowem od wczorajszego wieczora. W pewnym momencie wstal i wyszedl z karczmy, a po chwili wszyscy uslyszeli parskanie koni. Kazdy domyslil sie, ze Dakar chce juz wyruszac, wiec skonczyli szybko posilek i poszli do wozu. Elementalista tym razem siedzial obok woznicy, nie zas w srodku powozu. Wciaz byl skoncentrowany. Niepokoilo to wszystkich, lecz wsiedli do powozu nie zadajac pytan. Powoz ruszyl bardzo szybko, jechali szybciej niz dotychczas. Widac Dakar chcial dotrzec do miasta przed zachodem slonca...
[Hmm, co jest? Czemu nic nie piszecie...]
__________________
Kiedy umrę, pochowajcie mnie twarzą do dołu, aby wszyscy mogli pocałować mnie w dupę
Helmut Ottenburger
-----------
Koncze z tibia... Ciekawe ile wytrzymam
Ostatnio edytowany przez Caspius - 15-11-2004 o 19:08.
|