Co do strony wizualnej, to brak zastrzeżeń. Jednak włączę się do dyskusji. Zacznijmy od pewnych nieścisłości, wynikających z tego, co zaprezentowałeś, Autorze.
1. Podoba mi się, że ktoś nareszcie zadał sobie trud ukazania orków z innej strony, niż zazwyczaj. U Ciebie są dość inteligentni, a nawet przejawiają pewne uczucia.
2. Prolog faktycznie był enigmatyczny i tu się zgodzę z Eerionem. Jeśli sam nie czytasz tekstu, zamieszczanego przez innych Autorów, to jest Twoja sprawa, jednak czytelnik powinien mieć możliwość wejścia w Twój świat. Choćby poprzez przeczytanie dwóch ramek z ogólnikowym tekstem, zamieszczonym pod akcją. Na zasadzie "Nie chcesz? Nie czytaj, później sam do tego dojdziesz." Jednak byłby to uprzejmy ukłon w stronę miłośników dobrze skonstruowanej fabuły.
3. Tak sobie myślę... Orkowie u Ciebie nie są barbarzyńcami. Wręcz błędem jest samo porównywanie ich do tych starożytnych ludów. Co więcej, określenie "Barbarzyńca" ma dwa, przeciwstawne znaczenia. Jedno greckie, drugie rzymskie. Barbarzyńcy (określani tak przez Rzym, bo chyba odnosimy się do tego znaczenia) byli ludami koczowniczymi, bądź osiadłymi w drewnianych chałupkach. Nie budowali fortec, co najwyżej je podbijali. Nie mieli też pojęcia czym jest katapulta (a Ty takową masz, nawet dwie). Jednak doskonale posługiwali się procą. Dobrze wymierzony kamień może zabić, ale o tym zapewne wiesz. Zatem, kończąc przydługi wywód, orkowie u Ciebie są nad wyraz rozwinięci.
4. Braki w taktyce. Rozumiem, że zieloni nie są mistrzami intelektu, jednak mamy do czynienia z elitą, załogą zamku Ważnej Głowy. Oczekuje się po nich nieco więcej, niż od zwykłych wojaków. Jeśli widzimy, że dostajemy po dupie w paru kolejnych potyczkach, dowiadujemy się o broni, jaką posługują się ci, co nas kopią i konstruujemy obronę. Odpowiedzią są pawęże (link:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Paw%C4%...C_%28tarcza%29). Co prawda, znano je od XIII wieku, ale to w końcu świat fantasy. Wysoka tarcza, grupka wojowników do osłony i już łucznicy/kusznicy/procarze mogą sobie dawać radę. Już rzymskie legiony znały formację, zwaną żółwiem. Jeż byłby również nie od rzeczy. Ale rozumiem, że oni znali się na taktyce ledwo-ledwo (co starczyło jednak, by uderzyć na wroga "ławą").
Do waszej dyskusji z Eerionem nawiążę później. Musze przyznać, że fake robi wrażenie, choć wciąż czekam na rozwinięcie fabuły. Dlaczego? Bo mam podobne upodobania, jak Twój adwersarz, Autorze.