Let's Start!
Tak więc Wasza drużyna przybywa do państwa zwanego Magnar, na północ od Inresli - jest on usytuowany na cyplu, który oddzielony od lądu górami jest właściwie nie do zdobycia - prowadzą doń tylko dwie przełęcze, a od morza broni go potężna flotylla statków bojowych. Jest to bogate państwo, którego potencjał jest odzwierciedlany przez liczne kompanie najemnicze, które utrzymuje, oraz prężny system handlowy. Stolicą jest miasto o takiej samej nazwie - Magnar. Oprócz tego liczą się jeszcze trzy inne osady - port Fitz, miasto Glotz oraz twierdza Brasdur. Kraj powstał niegdyś z Piątej Prowincji Inresli.
W samym Magnarze zagrożenie ze strony minotaurów jest dość nikłe, gdyż choć ich fortec na terenie państwa jest wciąż dużo, to mało które z nich są wciąż zamieszkane. Z tego względu mało poszukiwaczy znajduje się w okolicy, w czym Wasza drużyna upatruje okazję dla siebie. Jesteście zgraną grupą, która, choć nie tak duża jak regularne ekspedycje grabieżce, wykształciła u siebie dobry sposób na oczyszczanie fortec - likwidacja nadzorcy ekspedycji w pobliskim mieście, odnalezienie i sprawdzenie fortecy, wypędzenie ewentualnych grup grabieżczych, oraz zebranie fantów.
Gra zaczyna się w momencie, gdy kareta wynajęta przez Was za pieniądze z poprzednich grabieży (które to fundusze już się skończyły), dojeżdża w pobliże miasta Glotz, niedaleko Białych Bagien. Wiecie, że w okolicy odkryto kilka fortec, które mogą zawierać cenne przedmioty...
Start.
Czujecie, że powóz się zatrzymuje. Zanim zdążyliście się zastanowić, co się dzieje, woźnica podchodzi do drzwiczek i otwiera je zamaszystym ruchem. Spogląda na was, po czym mówi:
- Dotarliśmy do Glotz. Nie wjadę do miasta, bo nie stać mnie na opłatę za przejazd, ale to tylko kilkanaście metrów, dojdziecie.
Mężczyzna jest ubrany w znoszoną kolczugę, a u pasa zwieszony ma pistolet oraz miecz. Widać po nim, że niejedno już przeszedł.
Niechętnie wychodzicie z karety i rozciągacie się, ale zanim zdążycie cokolwiek zauważyć, woźnica zawraca wóz i odjeżdża. Chyba nie podobało mu się wożenie bandy uzbrojonych typków.
Droga na wprost prowadzi do bramy miasta, które jest otoczone grubym, kamiennym murem. Przed wejściem stoi trzech strażników, z czego dwu jest uzbrojonych we flambergi, a trzeci wygląda na oficera. Patrzy na Was z niechęcią, bo najwyraźniej proceder, dzięki któremu woźnicy unikają opłat jest stosowany dość często.
Co robicie?
|