*Przeciągam się.*
Miasto. Pośrednie źródło dochodów, bezpośrednie piwa, kobiet i ekwipunku. Wypadałoby wypytać kogoś o ruiny tutaj. Żeby tylko kretyni nie zaczęli znowu kraść na potęgę, wystarczy mi już tych podejrzliwym spojrzeń.
- Ja przejdę się po straganach, później załatwię nocleg w karczmie... - *rozgląda się* [/i]- Ech, żadnych karczm? Tutaj? Dobra, spotkamy się tutaj jakieś pół godziny przed zmrokiem. Idziesz, Kulikos?[/i]