Naraziłem się ekipie Brazylijczyków.
Wtedy 40lvl+knight więc jak na czasy tibia 7.4 to rarytas

BR mieli gildie w którym max lvl był 27. To z kumplami sobie ich kroiliśmy aż do czasu kiedy dołączył do nich jakiś MS 50lvl (wtedy jak się widziało UE to szox) zastawili na mnie obławę i na kilku kumpli lvle 20+. Najpierw na wabika dali 7lvl to my za nim po kilku hitach patrze a tu kolesie zielono żółci. To sobie pomyśleliśmy ,że jak zawsze dostaną wpierdol i będzie ryk

a tu nagle wylatuje MS zaczyna z SD siekać noobki z HMM ciskały noobki po yelow HP a MS jeb UE

jak zobaczyłem pół ekranu w trupach a on miał RS to w taką bekę ,że nie mogłem grać. tylko ,że też trochę straciliśmy ludzi to my w 3(knightów) za kolesiem po 30 minutach gonienia go zostałem tylko ja bo debile nie mieli BOHów i zostali 10km z tyłu. on mnie sieka z HMM ja UHy patrze a tu 2 UHy zostały. ja bez UHów mówię koniec MS przestał walić z HMM ja red i SD

30hp 0 many koleś też 0 many max HP.
I co?? zaczyna mnie lać w zwarciu (7,4)

ja go po 50+ on mnie po 5+ ma red HP ja black. spudłował ja go jeb i po kolesiu. Lot jak na tamte czasy extra bo warrior helmet. czekam na HP podbiega jego stara ekipa 15lvl+ ze świątyni patrze a te z SD siekają

no to nie będę uciekał tylko zacznę lać 2 ubiłem u dead

patrze na stronkę kto mnie zabił 17lvl druid

na drugi dzień był trapowany na roocku

old titania






