Moja najlepsza sesja, odbyła sie daaaawno daaawno temu, jak jeszcze zaczynałem z D&D. Ja, mnich praworządny neutralny i kapłan praworządny zły dostajemy misje,a by wykraść smoecze jajo z gniazda, za co bedziemy mogli uwolnić kolege z więzienia jakiegos tam maga. Wspinamy sie więc na góre, czekamy aż smok odleci na chwile od jaj, co po chwili sie stało, iiiiiiiii.... Weszlismy do gniazda właśnie w tej chwili kiedy wykluły sie młode smoczki. Kapłanowi podfajczyły tyłek, przez co spadł na dół i przebił go na wylot jakiś klif wystający z morza, a mnie jeden smok ugryzł. Na nieszczęście był to czarny smok, co skończyło sie powolną agonią w zatruciu. Ale to nie koniec, musiałem uciekać przez pół lasu do najbliższego miasteczka, a mamusia smoczków cały ten czas mnie goniła... Tak właśnie wyżywał sie na mnie głupi MG, a koledzy mieli kupe smiechu... W końcu skończyło sie tak, że na zboku urwiska nad miasteczkiem smok swoją łapą mnie zrzucił, a ja przebiłem sie na wylot o kapliczke jakiegoś boga... Zaraz, a przypadkiem nie była to iglica? Hmm...
Ale ubaw był po pachy... Potem pół miasteczka zwiewało przed smokiem dzięki mnie ;-)
|