Part 3
Rzuciłem się na niego niczym zwierze. Zaczęła się walka, w której tylko jeden mógł być zwycięzcą. Byłem przerażony, a mimo wszystko podniecony tą sytuacją i zadawałem coraz mocniejsze i nie opanowane uderzenia z mace. Poczułem nie przyjemny dreszcz spowodowany wiązką energii która pojawiła się u moich stóp. Odskoczyłem i kontynuowałem walkę. Mag zadawał nie przyjemne uderzenia ze swej różdżki. Po 2 min. obaj byliśmy wykończeni lecz widziałem, że bestia jest już prawie martwa. Mag zaczął uciekać w kierunku wąskiego korytarza, w którym na końcu był piec. Nagle potwór za pomocą jakiegoś zaklęcia przywołał koło siebie 2 Hieny. W mgnieniu oka rzuciły się na mnie, lecz odparłem ich ataki zasłaniając się tarczą, po czym zacząłem je atakować. Po krótkim ataku pokonałem je i chciałem dokończyć to co zacząłem. Podbiegłem do korytarza. Tam już stał mój rywal. Był bardzo ranny i ledwo trzymał się na nogach. Nie miałem dla niego litości. Zadałem ostateczny cios. Bestia poległa, wypuszczając ze swej dłoni różdżkę. Z zadowoleniem, lecz wciąż byłem hmm sam nie wiem chyba przerażony wziąłem tą różdżkę. Przypomniałem sobie o mych towarzyszach. Spojrzałem, jak im idzie. Dwóch leżało na ziemi a pozostali trzej dzielnie blokowali mino.
-Panowie uciekamy! - Krzyknąłem.
Tak zakonczyło się moje pierwsze spotkanie z Apprentice Shengiem. Prosze o komentarze.
|