To może kompilacja wszystkich znanych mi żartów antysemickich (nie wiem czemu, ale takie są śmieszne ;< - ogólnie
nic nie mam do Żydów):
- Jak nie trawisz takich dowcipów, to nie otwieraj -
Ukryty tekst:
Pies Żyda?
- Gazor.
Czym się różni Żyd od zapiekanki?
- Zapiekanka nie puka w szybkę od piekarnika.
Co robi Żydowskie dziecko na huśtawce?
- W*****a snajpera.
Co mówi Żyd do Żyda w komorze?
- Nie pchaj się tak bo się podusimy.
Rząd Żydów wbitych w płot?
- Żydopłot.
Do Berlina nadeszła Zima, Żydzi wesoło trzaskali w kominkach...
Kłóci się dwóch Żydów. Nagle jeden rzuca w drugiego mydłem. Na to drugi:
- Nie mieszaj w to dziadka.
Co robi Żydówka oparta o komin na dachu?
- Czeka na męża.
Gdzie jest najwięcej Żydów?
- W atmosferze.
Hitler powiedział, że każdemu Żydowi, który skoczy z drugiego piętra da obywatelstwo niemieckie. No to pewne małżeństwo postanowiło to zrobić. Mąż skoczył, połamał sobie obie nogi i ręce. Podbiega do niego żona:
- Nic Ci się nie stało?
- Spierd***j, Żydówko!
Do obozu koncentracyjnego miał w wizytacji przybyć Hitler, więc dowódca zarządził napełnienie basenu kwasem, by dać mu trochę rozrywki. Miały odbyć się wyścigi więźniów, a zwycięzca miał dostać kromkę chleba.
Pierwszy zawodnik odpadł na starcie, zaraz po tym, jak wyżarło mu głowę. Drugi, zwalisty grubas, dopłynął niemal do połowy, ale stracił obie ręce i nogi, więc zatonął. Nowy więzień, chudziutki Polak strasznie się męczył, stracił jedną nogę, potem rękę, kawałek brzucha, przy samym końcu drugą nogę, ale jednak wydostał się z basenu i podpełzł pod nogi niemieckiego oficera. No i mówi:
- Proszę o moją kromkę.
- Falstart!
I jeszcze jeden offtopiczny.
Gdzieś w Iraku stacjonowała Polska jednostka. No i tak tam kiblowali dobry rok już bez żadnej kobiety, to im się cholernie jeba** chciało. To uderzyli do dowódcy, że im się chce, a on na to:
- Za 15 minut wyjdźcie przed bazę, to coś skombinuję.
Wyłażą za 15 minut, a tu stoi wielbłąd. Taki obleśny, wygląda na ledwo żywego, skóra z niego zwisa, śmierdzi od niego gównem i cała dupa obesrana. Ale dzielni wojacy się tym nie zrazili i do roboty, po kolei zaczęli go ładować.
Siedzą se potem na stołówce, przychodzi dowódca.
- No i jak? - pyta.
- No, nic szczególnego, ledwo żywy był.
- Ja wiem, ale do burdelu dał radę dojechać?