Na świecie religii jest od groma, przy czym masa z nich twierdzi, że jeśli nie jesteś jej wyznawcą, to znaczy, że żyjesz w grzechu, a skoro żyjesz w grzechu - pójdziesz do piekła. Z tego wychodzi, że albo musze wyznawać je wszystkie, albo będę miał równo przesrane "po śmierci" (choć i tu pojawia się problem, że znakomita część z nich naturalnie mieni się to jedyną i słuszną, a wyznawanie jakichkolwiek innych = idziesz do piekła) - i tak źle, i tak niedobrze... Bóg jest dla mnie niczym więcej jak wyidealizowaną personifikacją ogólnie przyjętych zasad moralnych, którymi kieruje się dana grupa ludzi na danym obszarze. Sam sobie jestem panem i za życia mam 150 lepszych rzeczy do roboty, niż zastanawianie się co będzie ze mną po śmierci. A póki co bynajmniej nie zapowiada się na cokolwiek ciekawego...
__________________
You have the strongest armour, because you are the weakest.
Ostatnio edytowany przez - Prodigy - - 05-04-2008 o 22:14.
|