Temat: Manga&Anime
Zobacz pojedynczy post
stary 10-06-2008, 22:07   #472
Hazuma
Użytkownik Forum
 
Hazuma's Avatar
 
Data dołączenia: 10 06 2008
Lokacja: Japan
Wiek: 36

Posty: 259
Stan: Niegrający
Świat: Kyoto
Hazuma ma numer GG 831113
Domyślny

Japonia oczami fana... (1)
Pierwsze wrażenia

Tekst znaleziony na internetowym blogu zwyklego otaku ;p

Każdy fan japońskiej kreski wcześniej czy później zaczyna marzyć o wyjeździe do Kraju Kwitnącej Wiśni. Jawi się on nam jako kraina mangą i anime płynąca, spełnienie najdzikszych marzeń każdego fan(atyka). Kiedy więc pewnego razu ni stąd ni zowąd dowiedziałam się, iż lecę do Tōkyō... szczerze mówiąc nie do końca wierzyłam, iż dzieje się to wszystko naprawdę.



Dwadzieściakilka godzin lotu, przesiadki, niezjadliwe samolotowe jedzenie i największe nawet podekscytowanie ulatnia się jak ręką odjął. Wymęczony, półprzytomny człowiek zawieziony do hotelu nie marzy o niczym, poza ciepłym i zjadliwym dla odmiany posiłkiem i snem w pozycji odmiennej od siedzącej. Kiedy więc wturlałam się do hotelowego pokoju, mój poziom entuzjazmu trudno było uznać za szczególnie wysoki. Rzuciłam bagaże w kąt, dokonałam błyskawicznego przeglądu otoczenia i rzuciłam się otwierać okno (na zewnątrz prawie 17 stopni, a ogrzewanie działa na pełnych obrotach... zimno jest przecież --. I w tym momencie osoby towarzyszące mi w tej podróży odkryły niewątpliwy, acz ukrywany do tej pory skrzętnie fakt, iż podróżują, z ni mniej ni więcej, ino totalną wariatką. Jak bowiem inaczej określić osobę, która na widok rozciągającego się za oknem "widoku", tj. kawała muru i zasłaniającej cały drugi plan japońskiej wersji "Wieży Eiffela", reaguje dzikim okrzykiem radości i tańcem indiańskim na środku pokoju? Wariatka. Wariatka nie wariatka, fanka mangi, która za oknem pokoju hotelowego ujrzała w całej okazałości Tōkyō Tower, oddalone nie więcej jak 200 metrów od hotelu... Umarłam i trafiłam do raju. ^^



Tak oto po raz pierwszy chyba w życiu w całej okazałości dotarło do mnie, jak inne jest spojrzenie na Tōkyō oczami fana i zwykłego, nawet interesującego się japońską kulturą, gaijina. Jakże tu bowiem nie paść ze szczęścia, Tōkyō Tower za okienkiem! To naprawdę Tōkyō! I najczęściej roznoszona na części budowla na świecie, jeśli brać pod uwagę fabułę manguś rodzaju wszelkiego. A oni widzieli tu po prostu brzydką i niezbyt udaną podróbkę wieży Eiffela... heretycy.

Kolejne godziny pobytu uświadomiły mi dobitnie, iż jeśli kiedykolwiek identyfikowałam się z kimkolwiek poza środowiskiem fanowskim, mogę spokojnie przestać się oszukiwać. Zmęczenie nie zmęczenie, to przecież Tōkyō, czyż nie? A co jest najważniejsze w Tōkyō? No jak to co – sklepy z mangą, oczywiście! Już miałam ruszyć pędem przed siebie w poszukiwaniu najbliższego sklepu i pozbycia się całej gotówki, zastawienia rodziny i ubrań oraz kilku przypadkowych przechodniów, gdy natknęłam się na grupkę osób, które wraz ze mną trafiły do Japonii i jako takie należałoby je zauważać i może nawet spędzić z nimi nieco czasu. Krążyły one dość niepewnie w promieniu kilkudziesięciu metrów od hotelu podziwiając "wielki świat". Na moje pytanie, czy zamierzają wybrać się na podbój miasta, odpowiedziało mi pełne zgorszenia milczenie i jakieś wybączane pod nosem uwagi o możliwości zgubienia się w obcym mieście... Też coś! Jak się zgubię, to się zgubię, przygoda jak każda inna. Poszukamy pana policjanta i będziemy mu chlipać w mundur. ^^ Niezrażona czarnowidztwem kolegów ruszyłam więc przed siebie... by uświadomić sobie po kilku krokach, że nie bardzo wiem dokąd idę. Dopadłam więc grupkę młodych Japończyków i wystraszyłam ich na śmierć, żądając natychmiastowej pomocy w ustaleniu sposobu dotarcia do Nakano. Byli dzielni! Zdobyli mapkę połączeń metra i wytłumaczyli gaijinowi, że ma jechać "bru rajn" (co zapewne miało oznaczać „niebieską linię”, jako że na nią wskazywali), a potem się przesiąść. Uszczęśliwiona podziękowałam i ruszyłam na podbój japońskich sklepów... by utknąć na stacji metra przed przedpotopowym automatem do sprzedaży biletów. Na szczęście pojawił się miły pan Japończyk, który widząc gaijinkę stojącą z wyrazem absolutnej paniki na twarzy przed "zakrzaczkowanym" automatem, postanowił ją uratować i pomógł kupić bilet. I okazało się, żeTōkyō wcale straszne nie jest. Nie zjada ludzi żywcem i da się wrócić skąd się przyjechało, wystarczy zapamiętać nazwę stacji.





Fan mangi to wyjątkowy rodzaj człowieka, co uwidacznia się w Tōkyō w sposób szczególny. Normalny człowiek biegnie zwiedzać świątynię, fan biegnie do Totoro Shopu, który wypatrzył po drodze. Normalny człowiek fotografuje ze wszystkich stron wrota tori, fan biega z aparatem dookoła sklepu z mangowym stuffem, uciekając przed obsługą tłumaczącą, że nie wolno robić zdjęć ekspozycji. Normalny człowiek wolne chwile poświęca kupowaniu pamiątek, fan biega po japońskich second-handach mangowych i po j-rockowych w Harajuku. Normalny człowiek wraca bogatszy o wspaniałe wspomnienia, fan o 30 kilo mang, artbooków, gadgetów, płyt i dobra wszelkiego, które trzeba jakoś przemycić przez 20-kilogramowy limit bagażu w samolocie. Ale, o tym i o innych ciekawostkach, opowiem Wam następnym razem...
--------------------------------------------
Tak od siebie dodam iz te bru rajn (niebieska linia) spowodowane jest brakiem umiejetnosci wymowy literki "L" przez japonczykow. A te 30 kg mangi to nie zart poniewaz srednia cena odcinka mangowego w wyliczeniu na polskie zlotoweczki to jedyne 1,50 zl xD a wiec prawie jak w raju hihi.

Ostatnio edytowany przez Hazuma - 10-06-2008 o 22:15.
Hazuma jest offline   Odpowiedz z Cytatem