Moja przygoda z Tibią rozpoczeła się w 2004/2005 roku. Kwadratowa grafika, niedużo czarów, i wogóle beznadziejnie. Mimo wszystko - ta gra miała klimat, razem z kuzynem biegaliśmy dookoła Veno, hunciliśmy roty, zbieraliśmy eq (jakaż to była radocha gdy się kupiło Studded Legsy w Venore, ahh =]). Świetne akcje z amazonkami, gra była świetnia - nigdy niemyślałem że się coś może w niej zmienić.
Pierwszy update który pamiętam to ten kiedy wprowadzili soule - pamiętam że WSZYSCY rozpaczali że jest beznadziejnie, że po*****li system run, i że wogóle Tibia to komercha bo jak masz PACCa to 2x souli, i wogóle wszystkiego.
Ja miałem to w dupie, bo co moim 15 druidem mogłem zdziałać? No co? Robiłem z kuzynem hmmy, młodszy kuzyn zrobił palka, który zadziwił mnie możliwością ataku z dystansu.
Niedługo potem wprowadzili łamiące sie speary - kuzyn 18 lvl ja 19, bardzo ubolewaliśmy nad tym, a w miedzyczasie bardziej doświadczony kolega podarował mi P-Seta, ah, jakaż to była radocha. Chyba w tym samym upie wprowadzono Wandy i Rody - gdy dostałem mojego Volcanica to myślałem ze oszaleje - mana mi się szybciej odnawiała, a za każdą turę 35 hita, to BYŁO coś.
Dostałem hacka, przestałem grać.
Tibia to był syf, który teraz sie przepoczwarza i się zamieni w pięknego motylka, zobaczycie =]
|