W wieku 6 lat pojechałem z rodzicami i bratem nad jezioro. Tata zaparkował samochód i do jeziora pozostało tylko zejść z dosyć ostrej górki, z której wyrastały korzenie. Ja nie przewidując co się może stać, pobiegłem przed siebie i w połowie drogi na pełnej prędkości czołem przywaliłem w korzeń. Wtedy na okulary(teraz noszę soczewki) polała się krew i był niezły płacz. A brat prosił rodziców, by dali mu się chociaż chwilę wykąpać.
|