Mężczyzna pewnym krokiem skierował się w stronę bramy. Ciągnał za wodze gniadego rumaka. Sądząc po zakurzonym i brudnym ubraniu byl juz od paru dni w drodze. Przez moment przygłądał się wiosce, zaklął pod nosem i westchnął. Po krótkiej wymianie zdań z jednym z tutejszych udał się prosto do karczmy. Zostawił konia przed wejściem i wszedł do środka zaraz po Eldianie.
Od razu podszedł do właściciela.
- Witaj przyjacielu, mam nadzieje, że masz troche piwa dla spragnionego wędrowca, hę?
Rozejrzał się po sali.
- Jednak nie. Wiesz co? Daj mi coś mocniejszego. Chyba podajesz tu wódkę, prawda? I ze cztery szklanki. Najlepiej czyste.
Wypłacił należność, mamrocząc coś o rozboju w biały dzień i skierował się prosto w stronę stolika drużyny.
- No proszę, wydawało mi się, że nie spotkam w tej wiosce nikogo prócz chłopów i ryb, a tu niespodzianka. Trzeba to oblać, nie przyjmuję żadnej odmowy. Uśmiechnął się szeroko Mam nadzieję że nie macie nic przeciwko żebym się przysiadł. Nazywam się Marcus, jak mam Was tytułować?
Hmm jeśli trzeba bedzie czekac dzien albo wiecej na odpowiedz to raczej nic z tego nie wypali. Żeby to wszystko jakos sie krecilo proponuje ustawic sie na na wieczory, tak od ~20.00 chyba bedzie pasowac kazdemu (wiadomo ze nie codziennie)
Ostatnio edytowany przez Greeny - 10-01-2005 o 23:22.
|