Slogan ten, jakże znajomy znacznej większości Tibijczyków, a raczej jego sens odcisnął swe piętno na większości z nas. Rzeczywiście trudno zapomnieć swoje pierwsze spotkanie ze smokiem, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Tak więc w tym oto nabijaczu postów chciałbym, byście podzielili się swoimi wspomnieniami o smokach.
Ze mną nie było za ciekawie. Niezmała cztery lata temu stworzyłem swoją pierwszą postać o dźwięcznym imieniu Legolas The Lightning Arrow (Legolas było już zajęte, a jakże

). Po tygodniowym zmaganiu z Rookiem, wprowadzeniu się do Thais i wbiciu jakoś kilku leveli pękałem z dumy gdy obnosiłem się po mieście z moim 15 levelem, więc postanowiłem trochę pozwiedzać pobliskie podziemia. Chwyciłem za łuk, zapakowałem do plecaka raptem 200 strzał i ochoczo ruszyłem w stronę spawnu beho. Po ubiciu kreatury nabrałem jeszcze większej pewności siebie i wpadłem na pomysł, by zejść jeszcze niżej. Zszedłem do pewnej dziury i moim oczom ukazały się dwa wielkie, ziejące ogniem czerwonookie stworzenia (Było to mniej więcej to miejsce, gdzie teraz jest quest z kilkoma kamyczkami szlachetnymi pod Thais, na południowy zachód od spawnu beho). Trzy sekundy później byłem już w świątyni zachodząc w głowę co się właśnie stało

.
Może i trochę podkoloryzowałem pewne szczegóły, w końcu było to jakiś czas temu, ale główne wydarzenia i miejsce bez zmian. A jeśli Was tym tylko zanudziłem, zawsze możecie mnie trochę poflame'ować lub zablokować temat
