<Kroczy w stronę Arasherla i Tiba mana. Jego oczy żarzą się szkarłatem, a za przestrzeń za jego plecami ogarnia mrok. Uderzeniem w pierś odrzuca Arashela na drugi koniec pomieszczenia, a następnie chwyta Tibia-mana za szyję. Przyciska marną istotę z całej siły do ściany, i przemawia przenikliwym, demonicznym głosem, zadającym się nie pochodzić z jego ciała.>
Co ty sobie myślisz, nędzna kreaturo? Że bóg jest łaskawy? Kres twój nadszedł.
<Beton za plecami pseudo-człowieka pęka, a ze szczelin wyłaniają się czarne, kościste ręce i oplatają ofiarę.>
To koniec. 0/10
<łapy miażdżą ciało na kawałki, a jego fragmenty zaciągają znów w mrok. Oczy Michosa gasną, a w pokoju znów błyska światło>
Mlask...Jadłem kalmary? Dziwnie się czuję.
|