A prezydent zdążył już wrócić z Gruzji i polecieć do Mongolii...zepsutym samolotem rządowym. Mongolskie linie lotnicze wyczarterowały nam samolot za 130 tys. dolarów. Pomimo problemów Kaczyński dotarł do Japonii, gdzie czekał (a raczej nie czekał) chory cesarz Japonii.
Czy to nie jest po prostu żenujące?
@down
I my sami go wybraliśmy...
Ostatnio edytowany przez Wylansowany - 03-12-2008 o 20:54.
|