Plynie sobie Wisla,
Biegnie biala "mysza",
Wiec wychylmy zdrowie,
Adama Malysza.
Ach ten golf,
I ten wasik,
Ach ten skok,
I na dole plasik.
Nie no oczywiscie jaja sobie robie.
Pamietam jak ladnych pare lat temu ojciec wolal mnie bym ogladal skoki, a mnie to zupelnie nie interesowalo. Ojciec mowil wtedy:" Z tego Malysza to cos kiedys bedzie". No i jest, bohater narodowy
Malyszowi zaczalem dopiero kibicowac jak zaczal zwyciezac swoja pierwsza krysztalowa kule, bylem dumny, ze jestem Polakiem. Przyznam szczerze, ze brakowalo mi wlasnie tego (zmienilo to moje szare i nudne zycie). Pamietam jak przez caly tydzien czekalem na nastepny konkurs. Z czasem popadlem w rutyne a skoki powoli, powoli zaczynaly mnie nudzic. I wtedy nadszedl sezon 2003/2004 Malysz o dziwo przestal wygrywac, zaczal zajmowac coraz to nizsze lokaty, kazdy mowil co sie dzieje? Wypali sie? Tez uleglem tym dekadenckim nastrojom, ale skoki ogladalem nadal (zrobily sie ciekawsze), ale brakowalo mi zwyciestw Polaka. I nastal sezon 2004/2005 (obecny) Mozna go skomentowac tak: "Fenomen Achonena (czyt. Kamiennej Twarzy)". I znowu nuda ciagle ten Achonen i Achonen (osobiscie to jestem pelen podziwu dla niego, ale on kojazy mi sie z czlowiekiem, ktory ma chore ambicje wrecz niezawacham sie porownac go do maszyny-0 emocji). Ale trwalo to do czasu gdy Achonenowi przeszkodzil Malysz (to bylo cos), a potem Widchoelz (chyba tak to sie pisze) i potem Malysz pokonal go dwukrotnie w Zakpanem, to bylo cos, mozna by powiedziec, ze na nowo odkrylem skoki (mimo iz pozednio uwazalem to za nude to teraz jak widze zwyciestwa Malysza to wpadam w stan euforii)

Hail Malysz, Hail Skoki, Hail Zakopane
