Trenuje sobie na uboczu z kumplem. Ogólnie nic sie nie dzieje, aż tu nagle z rogu wyskakuje palladin hight levelowiec i mnie oraz kolege rozwala w trzech strzalach. A miałem nadzieje, że bede gral postacia bez wrogow i deadow.
Niewiem jakie motywy on mial, bo na mainie bylem ze dwie godziny, ale złość mnie ogarnia kiedy nie mozna spokojnie grac, bo jakis despota chce sie zabawic.
